Post by Peter Grent on Jun 21, 2018 14:36:11 GMT 1
Opuszczony dok gdzie przycumowany był prom jest całkiem sporym miejscem ogrodzonym przez płot z drutu kolczastego. Niedokończony prom wycieczkowy, przerobiony przez gang na melinę wyglądał na zardzewiały i brudny. Wszyscy się bali tam zaglądać z powodu licznych plotek o brutalnych mordach mających tam miejsce. Większość plotek była przesadzona, ale kilka z nich było prawdziwych. Miał tam miejsce handel ludźmi.
Słońce właśnie zaszło. Peter podjechał pod dok. Założył swą metalową maskę. Nie była wygodna. Będzie musiał jeszcze nad nią popracować. Sprawdził czy pistolet maszynowy jest załadowany i ruszył. Znalazł dziurę w płocie i przez nią się przeczołgał. Powoli doczołgiwał się do najbliższej osłony. Skrył się za metalowym kontenerem i rozpoczął obserwację. Strażnicy byli ustawieni tylko na niedokończonym promie. Ze spokojem patrolowali górny pokład. Kilku z nich miało latarki, a wszyscy mieli pistolety. Wyliczył, że było ich siedmiu. Zaczął dyskretnie podkradać się pod prom uważając na patrole. Wspiął się po linie, którą prom był przymocowany do brzegu. Gdy wchodził na pokład, niespodziewanie jeden z patrolujących gangsterów odwrócił się w jego stronę.
No, teraz się zacznie. – pomyślał i strzelił w niego z pistoletu maszynowego. Zbir padł trupem. Wnet, wszyscy gangsterzy z tego pokładu zaczęli biec, strzelając w jego stronę. Peter szybko wbiegł do środka promu. Ujrzał bezpieczniki i do nich strzelił. Na całym promie zgasło światło. Można było się poruszać tylko dzięki światłu księżyca padającemu przez małe okienka. Wbiegł do jednej z kabin. I ukrył się w szafce. Wstrzymał oddech gdy gangsterzy wbiegli do kabiny.
- Co to za gnój to był? – zapytał jeden z nich.
- Nie wiem, ale miał twarz wilka.
- Idioto, pewnie nosi maskę. Kolejny zamaskowany mściciel. To pewnie ten sam co uszkodził jednego z naszych w warsztacie, a później wymordował naszych w barze. Skurwiel. Tu go nie ma, niech trójka poszpera z prawej. Reszta pójdzie na lewo. – wycofali się z kabiny i rozdzielili. Peter poczekał aż się oddalą, a następnie udał się po cichu za trójką z nich. Gdy zbliżył się do niespodziewających się niczego zbirów, jedną krótką serią ich zabił. Schował się za drzwiami, czekając na zwabionych dźwiękiem wystrzału gangsterów. Po kilku sekundach kolejna trójka zbirów wbiegła do pomieszczenia. Działał szybko. Kolejny raz zabił ich bez, żadnych skrupułów. Ten pokład wydawał się czysty. Ruszył po schodkach niżej. Niższy pokład również był labiryntem małych kabin. Usłyszał głosy.
- Larry się nie zgłasza. To oznacza że ten frajer wyczyścił górny pokład. Czekajcie tu na niego. Ja z kilkoma innymi urządzimy zasadzkę w korytarzyku po drugiej stronie pokładu. Zabijmy skurwiela. – następnie usłyszał dźwięk ustawiających się do zasadzki gangsterów. Musiał się skupić i właściwie to rozegrać. Wszedł ponownie na górny pokład i poszukał mapy pomieszczeń. Według niej ustalił gdzie jest najlepsze miejsce na zasadzkę i znalazł miejsce nad nim. Podłoga nie należała do najgrubszych, więc wyłamał po cichu wierzchnią warstwę desek i do małej szczeliny w następnej warstwie desek przyłożył oko. Dostrzegł kilku czekających na niego zbirów. Wyciągnął rewolwer i namierzył przez szczelinę pierwszy cel. Wystrzelił. Zaskoczeni gangsterzy nie pomyśleli, żeby spojrzeć w górę. Po kolei każdego z nich trafił. Został jeszcze drugi oddział na tamtym pokładzie. Byli oni jednak nieostrożni. Przybiegli by sprawdzić czy ich kompani zabili intruza. Peter zdjął ich z podobną łatwością. Podłoga podziurawiona przez pociski sama się w tym miejscu rozpadła. Peter spadł na niższy pokład. Wstał i szybko się otrzepał. Ruszył dalej. Dotarł do dużego pomieszczenia przerobionego na bar. Niepokoił go spokój i cisza. Nagle zza drzwi naprzeciwko wypadła zgraja zbirów, która rozpoczęła ostrzał. Peter szybko przewrócił metalowy stół i użył go jalo osłony. Niestety dostał dwoma pociskami w lewe ramię. Adrenalina wytłumiła ból i pozwoliła mu kontynuować ostrzał z pistoletu maszynowego. Do czasu aż jeden z gangsterów rzucił granatem. Nagłym zrywem odrzucił granat zanim ten wybuchł. Zabił w ten sposób ostatnich zbirów w tym pomieszczeniu. Został tylko jeden. Przeżył on tylko dlatego, że wbiegł do pomieszczenia zaraz po wybuchu. Ten miał kamizelkę kuloodporną i był znacznych rozmiarów.
- Choć tu skurwysynu, choć. – powiedział zbir i przeładował swojego shotgun’a. Peter włożył sześć naboi do rewolwera i wypadł zza osłony. Zaskoczony grubas nie zdążył wystrzelić, gdy Peter trafił go w twarz pociskiem. Ten padł martwy. Peter usiadł na krzesełku i głęboko oddychał. Świat mu się zamazywał. Odczekał chwilę, modląc się by nie stracił przytomności. Po chwili przestało. Zerknął na ramię. Było w opłakanym stanie. Zatamował krwawienie starą szmatą, którą znalazł na ziemi i ruszył dalej pod pokład. Było tam ciemniej z powodu braku okienek., schował się obok najbliższej przeszkody i wyczekiwał na jakiś dźwięk. Nagle zapaliło się światło z latarki. Wtedy ujrzał ostatnich gangsterówn na promie. Każdy z nich trzymał przed sobą kobietę jako zakładniczkę.
- Poddaj się, a nie skrzywdzimy tych kobiet. Jesteś sam, a nas jest kilku. Nie wygrasz. – krzyknął do Peter’a. W świetle latarki dostrzegł, że woda przecieka w miejscu gdzie stoją gangsterzy. Szybko podjął decyzję. Nie myślał nad zakładnikami. Myślał tylko o zemście. Wyrwał kabel z pobliskiej prowizorycznej instalacji elektrycznej i położył go na ziemi. Wielka kałuża wody dochodziła już do kabla z którego sypały się iskry. Jeśli to zadziała, gangsterzy się usmarzą. Wraz z zakładnikami. Ale nie myślał o nich. Konieczne ofiary. Teraz to rozumiał. Woda dotknęła kabla. Prąd poraził i usmarzył wszystkich gangsterów i zakładników. Nieszczęśliwie, wywołał pożar. Zaczął uciekać. Ogień, tym czasem, szybko zajmował kolejne pokłady. Peter wybiegł na górny pokład. Zakręciło mu się w głowie. Dotarł do barierki. Oparł się o nią... i stracił przytomność. Pod jego ciężarem, barierka się złamała i mężczyzna wpadł do wody. Co jakiś czas się budził. Podczas jednego z przebłysków świadomości widział jak ktoś go z tej wody wyciąga. Czuł potem tylko jak ktoś wkłada go z trudem do samochodu i odjeżdza. Następnie zasnął głębokim snem.
Słońce właśnie zaszło. Peter podjechał pod dok. Założył swą metalową maskę. Nie była wygodna. Będzie musiał jeszcze nad nią popracować. Sprawdził czy pistolet maszynowy jest załadowany i ruszył. Znalazł dziurę w płocie i przez nią się przeczołgał. Powoli doczołgiwał się do najbliższej osłony. Skrył się za metalowym kontenerem i rozpoczął obserwację. Strażnicy byli ustawieni tylko na niedokończonym promie. Ze spokojem patrolowali górny pokład. Kilku z nich miało latarki, a wszyscy mieli pistolety. Wyliczył, że było ich siedmiu. Zaczął dyskretnie podkradać się pod prom uważając na patrole. Wspiął się po linie, którą prom był przymocowany do brzegu. Gdy wchodził na pokład, niespodziewanie jeden z patrolujących gangsterów odwrócił się w jego stronę.
No, teraz się zacznie. – pomyślał i strzelił w niego z pistoletu maszynowego. Zbir padł trupem. Wnet, wszyscy gangsterzy z tego pokładu zaczęli biec, strzelając w jego stronę. Peter szybko wbiegł do środka promu. Ujrzał bezpieczniki i do nich strzelił. Na całym promie zgasło światło. Można było się poruszać tylko dzięki światłu księżyca padającemu przez małe okienka. Wbiegł do jednej z kabin. I ukrył się w szafce. Wstrzymał oddech gdy gangsterzy wbiegli do kabiny.
- Co to za gnój to był? – zapytał jeden z nich.
- Nie wiem, ale miał twarz wilka.
- Idioto, pewnie nosi maskę. Kolejny zamaskowany mściciel. To pewnie ten sam co uszkodził jednego z naszych w warsztacie, a później wymordował naszych w barze. Skurwiel. Tu go nie ma, niech trójka poszpera z prawej. Reszta pójdzie na lewo. – wycofali się z kabiny i rozdzielili. Peter poczekał aż się oddalą, a następnie udał się po cichu za trójką z nich. Gdy zbliżył się do niespodziewających się niczego zbirów, jedną krótką serią ich zabił. Schował się za drzwiami, czekając na zwabionych dźwiękiem wystrzału gangsterów. Po kilku sekundach kolejna trójka zbirów wbiegła do pomieszczenia. Działał szybko. Kolejny raz zabił ich bez, żadnych skrupułów. Ten pokład wydawał się czysty. Ruszył po schodkach niżej. Niższy pokład również był labiryntem małych kabin. Usłyszał głosy.
- Larry się nie zgłasza. To oznacza że ten frajer wyczyścił górny pokład. Czekajcie tu na niego. Ja z kilkoma innymi urządzimy zasadzkę w korytarzyku po drugiej stronie pokładu. Zabijmy skurwiela. – następnie usłyszał dźwięk ustawiających się do zasadzki gangsterów. Musiał się skupić i właściwie to rozegrać. Wszedł ponownie na górny pokład i poszukał mapy pomieszczeń. Według niej ustalił gdzie jest najlepsze miejsce na zasadzkę i znalazł miejsce nad nim. Podłoga nie należała do najgrubszych, więc wyłamał po cichu wierzchnią warstwę desek i do małej szczeliny w następnej warstwie desek przyłożył oko. Dostrzegł kilku czekających na niego zbirów. Wyciągnął rewolwer i namierzył przez szczelinę pierwszy cel. Wystrzelił. Zaskoczeni gangsterzy nie pomyśleli, żeby spojrzeć w górę. Po kolei każdego z nich trafił. Został jeszcze drugi oddział na tamtym pokładzie. Byli oni jednak nieostrożni. Przybiegli by sprawdzić czy ich kompani zabili intruza. Peter zdjął ich z podobną łatwością. Podłoga podziurawiona przez pociski sama się w tym miejscu rozpadła. Peter spadł na niższy pokład. Wstał i szybko się otrzepał. Ruszył dalej. Dotarł do dużego pomieszczenia przerobionego na bar. Niepokoił go spokój i cisza. Nagle zza drzwi naprzeciwko wypadła zgraja zbirów, która rozpoczęła ostrzał. Peter szybko przewrócił metalowy stół i użył go jalo osłony. Niestety dostał dwoma pociskami w lewe ramię. Adrenalina wytłumiła ból i pozwoliła mu kontynuować ostrzał z pistoletu maszynowego. Do czasu aż jeden z gangsterów rzucił granatem. Nagłym zrywem odrzucił granat zanim ten wybuchł. Zabił w ten sposób ostatnich zbirów w tym pomieszczeniu. Został tylko jeden. Przeżył on tylko dlatego, że wbiegł do pomieszczenia zaraz po wybuchu. Ten miał kamizelkę kuloodporną i był znacznych rozmiarów.
- Choć tu skurwysynu, choć. – powiedział zbir i przeładował swojego shotgun’a. Peter włożył sześć naboi do rewolwera i wypadł zza osłony. Zaskoczony grubas nie zdążył wystrzelić, gdy Peter trafił go w twarz pociskiem. Ten padł martwy. Peter usiadł na krzesełku i głęboko oddychał. Świat mu się zamazywał. Odczekał chwilę, modląc się by nie stracił przytomności. Po chwili przestało. Zerknął na ramię. Było w opłakanym stanie. Zatamował krwawienie starą szmatą, którą znalazł na ziemi i ruszył dalej pod pokład. Było tam ciemniej z powodu braku okienek., schował się obok najbliższej przeszkody i wyczekiwał na jakiś dźwięk. Nagle zapaliło się światło z latarki. Wtedy ujrzał ostatnich gangsterówn na promie. Każdy z nich trzymał przed sobą kobietę jako zakładniczkę.
- Poddaj się, a nie skrzywdzimy tych kobiet. Jesteś sam, a nas jest kilku. Nie wygrasz. – krzyknął do Peter’a. W świetle latarki dostrzegł, że woda przecieka w miejscu gdzie stoją gangsterzy. Szybko podjął decyzję. Nie myślał nad zakładnikami. Myślał tylko o zemście. Wyrwał kabel z pobliskiej prowizorycznej instalacji elektrycznej i położył go na ziemi. Wielka kałuża wody dochodziła już do kabla z którego sypały się iskry. Jeśli to zadziała, gangsterzy się usmarzą. Wraz z zakładnikami. Ale nie myślał o nich. Konieczne ofiary. Teraz to rozumiał. Woda dotknęła kabla. Prąd poraził i usmarzył wszystkich gangsterów i zakładników. Nieszczęśliwie, wywołał pożar. Zaczął uciekać. Ogień, tym czasem, szybko zajmował kolejne pokłady. Peter wybiegł na górny pokład. Zakręciło mu się w głowie. Dotarł do barierki. Oparł się o nią... i stracił przytomność. Pod jego ciężarem, barierka się złamała i mężczyzna wpadł do wody. Co jakiś czas się budził. Podczas jednego z przebłysków świadomości widział jak ktoś go z tej wody wyciąga. Czuł potem tylko jak ktoś wkłada go z trudem do samochodu i odjeżdza. Następnie zasnął głębokim snem.