Post by Peter Grent on Jun 22, 2018 20:21:19 GMT 1
Opuszczone mieszkanie było pozbawione wszystkiego. Ściany nie miały farby, ani tapety, był tylko tynk. Nie było lamp i mebli. Jedynym źródłem światła była mała lampka podłączona kabelkiem do gniazdka. Mieszkanie składało się z dwóch pokojów i łazienki, również bez wyposażenia. Okna były zasłonięte. Gdyby uchylić zasłony można by zobaczyć z daleka wylatujące samoloty. Co oznaczało, że mieszkanie znajduje się gdzieś w West Side.
Peter obudził się. Powoli otworzył oczy. Leżał na materacu, a obok stały podstawowe urządzenia medyczne. Poczuł nagłą panikę na widok pustego i nieznajomego pokoju. Próbował wstać. Gdy tylko podniósł głowę z poduszki poczuł mocny ból w lewym ramieniu. Wrócił do bezpiecznej pozycji. Z ulgą odkrył, że został opatrzony. Był jednak zaniepokojony tym gdzie jest i czemu tu jest. Powrócił pamięcią do wydarzeń przed utratą przytomności.
Znowu straciłem przytomność. Wpadłem do wody i ktoś mnie wyciągnął. Ale każdy normalny człowiek by mnie zawiózł do szpitala, zamiast mnie ukrywać. – pomyślał. Ból nie pozwalał mu się ruszyć, więc leżał. Odpoczywał. Po godzinie usłyszał jak ktoś odkluczył drzwi. Do pokoju wszedł mężczyzna. Miał on czarne, długie włosy, czarną skórzaną kurtkę z kolcami na jednym ramieniu i ledwie widoczną bliznę na podbródku. W jego oczach widać było pewność siebie i coś na krztałt szaleństwa. W ręku trzymał dużą, sportową torbę. Wyglądał na około 40 lat, choć ograniczona ilość światła mogła sprawić że wyglądał na starszego niż jest.
- Obudziłeś się. To dobrze. Mamy parę rzeczy do omówienia. Jesteś w stanie rozmawiać? – przemówił nieznajomy.
- Dlaczego jestem tu, a nie w szpitalu? – odpowiedział pytaniem na pytanie, Peter.
- Heh, ciekawski jesteś. Bo możesz być przydatny. A w szpitalu mogli powiązać cię z ostatnimi wydarzeniami. A tego chyba nie chcemy, prawda? – wyjaśnił.
- Zaczynam rozumieć. Potrzebujesz mnie do czegoś. Uważasz, że skoro ocaliłeś moje życie, będę ci służył! Jesteś w błedzie.
- Miałem na myśli współpracę, ale jeśli tak stawiasz sprawę... – mężczyzna sięgnął ręką do torby i wyciągnął rewolwer Peter’a. Przyłożył mu do głowy.
- Heh. Zamieniam się w słuch. – rzekł Peter. Zmienił podejście na myśl o kulce z własnego rewolweru w głowie.
- Ja i ludzie dla których pracuję, poszukujemy potencjalnych współpracowników o specjalnych umiejętnościach. Rozwalając ten gang udowodniłeś, że masz te umiejętności. Układ jest taki: my, za jakiś czas będziemy do ciebie dzwonić. Ty, wtedy zrobisz dla nas robótkę. Będziemy ci oczywiście płacić. Jesteś skłonny współpracować w ten sposób z nami? – zapytał facet w czarnej kurtce.
- Możliwe... tak, będę współpracować.
- Gdy zadzwonimy... nie próbuj się wymigiwać. Szkoda by było gdyby Cassie straciła także matkę, prawda? – zagroził nieznajomy.
- Skąd o niej wiecie?
- Lubimy wiedzieć wszystko o tym co się dzieje w tym mieście. Sprawdziliśmy cię. Nie wiemy jednak o pańskiej przeszłości z przed przyjazdu do Miami, panie Grent. Mógłby pan w ramach zatwierdzenia naszej umowy opowiedzić o sobie?
- Ehh, nie mam wybory, prawda? – Peter wiedział, że opór się nie sprawdzi w tej sytuacji, musiał grać dalej w tą grę. Opowiedział mu o swym rodzinnym mieście. O rewolcie przeciwko mafii, oraz o tułaczce po Stanach Zjednoczonych.
- Interesujące. Zaczynam pana lubić panie Grent. Będziesz cennym nabytkiem.
- Jak długo byłem nieprzytomny?
- Kilka dni. Ale spokojnie. Poinformowaliśmy panią Marshall, że jest pan bezpieczny i by nie informowała policji o twym zaginięciu. Oraz spłaciliśmy twój dług u Mr. Skull’a. Często korzystamy z jego usług, więc nie było z tym problemu. Jutro przeniesiemy pana do motelu. Za jakiś czas, może to być tydzień, miesiąc lub nawet później, zadzwonimy do pana i podamy dalsze instrukcje. Oczywiście, nikomu pan o nas nie powie. Zrozumiał pan?
- Tak. Jeszcze nie wyjaśniłeś kim jesteś ty i twoi pracodawcy.
- Dowiesz się później, jeśli na to zasłużysz. W torbie są twoje rzeczy. Ciekawy pomysł z tą metalową maską. Czemu wilk? – zaciekawił się mężczyzna przyglądając się wyjętej z torby masce.
- Przyśnił mi się. – odpowiedział Peter. Nieznajomy odłożył maskę do torby, pożegnał się i wyszedł. Peter wkrótce zasnął.
Peter obudził się. Powoli otworzył oczy. Leżał na materacu, a obok stały podstawowe urządzenia medyczne. Poczuł nagłą panikę na widok pustego i nieznajomego pokoju. Próbował wstać. Gdy tylko podniósł głowę z poduszki poczuł mocny ból w lewym ramieniu. Wrócił do bezpiecznej pozycji. Z ulgą odkrył, że został opatrzony. Był jednak zaniepokojony tym gdzie jest i czemu tu jest. Powrócił pamięcią do wydarzeń przed utratą przytomności.
Znowu straciłem przytomność. Wpadłem do wody i ktoś mnie wyciągnął. Ale każdy normalny człowiek by mnie zawiózł do szpitala, zamiast mnie ukrywać. – pomyślał. Ból nie pozwalał mu się ruszyć, więc leżał. Odpoczywał. Po godzinie usłyszał jak ktoś odkluczył drzwi. Do pokoju wszedł mężczyzna. Miał on czarne, długie włosy, czarną skórzaną kurtkę z kolcami na jednym ramieniu i ledwie widoczną bliznę na podbródku. W jego oczach widać było pewność siebie i coś na krztałt szaleństwa. W ręku trzymał dużą, sportową torbę. Wyglądał na około 40 lat, choć ograniczona ilość światła mogła sprawić że wyglądał na starszego niż jest.
- Obudziłeś się. To dobrze. Mamy parę rzeczy do omówienia. Jesteś w stanie rozmawiać? – przemówił nieznajomy.
- Dlaczego jestem tu, a nie w szpitalu? – odpowiedział pytaniem na pytanie, Peter.
- Heh, ciekawski jesteś. Bo możesz być przydatny. A w szpitalu mogli powiązać cię z ostatnimi wydarzeniami. A tego chyba nie chcemy, prawda? – wyjaśnił.
- Zaczynam rozumieć. Potrzebujesz mnie do czegoś. Uważasz, że skoro ocaliłeś moje życie, będę ci służył! Jesteś w błedzie.
- Miałem na myśli współpracę, ale jeśli tak stawiasz sprawę... – mężczyzna sięgnął ręką do torby i wyciągnął rewolwer Peter’a. Przyłożył mu do głowy.
- Heh. Zamieniam się w słuch. – rzekł Peter. Zmienił podejście na myśl o kulce z własnego rewolweru w głowie.
- Ja i ludzie dla których pracuję, poszukujemy potencjalnych współpracowników o specjalnych umiejętnościach. Rozwalając ten gang udowodniłeś, że masz te umiejętności. Układ jest taki: my, za jakiś czas będziemy do ciebie dzwonić. Ty, wtedy zrobisz dla nas robótkę. Będziemy ci oczywiście płacić. Jesteś skłonny współpracować w ten sposób z nami? – zapytał facet w czarnej kurtce.
- Możliwe... tak, będę współpracować.
- Gdy zadzwonimy... nie próbuj się wymigiwać. Szkoda by było gdyby Cassie straciła także matkę, prawda? – zagroził nieznajomy.
- Skąd o niej wiecie?
- Lubimy wiedzieć wszystko o tym co się dzieje w tym mieście. Sprawdziliśmy cię. Nie wiemy jednak o pańskiej przeszłości z przed przyjazdu do Miami, panie Grent. Mógłby pan w ramach zatwierdzenia naszej umowy opowiedzić o sobie?
- Ehh, nie mam wybory, prawda? – Peter wiedział, że opór się nie sprawdzi w tej sytuacji, musiał grać dalej w tą grę. Opowiedział mu o swym rodzinnym mieście. O rewolcie przeciwko mafii, oraz o tułaczce po Stanach Zjednoczonych.
- Interesujące. Zaczynam pana lubić panie Grent. Będziesz cennym nabytkiem.
- Jak długo byłem nieprzytomny?
- Kilka dni. Ale spokojnie. Poinformowaliśmy panią Marshall, że jest pan bezpieczny i by nie informowała policji o twym zaginięciu. Oraz spłaciliśmy twój dług u Mr. Skull’a. Często korzystamy z jego usług, więc nie było z tym problemu. Jutro przeniesiemy pana do motelu. Za jakiś czas, może to być tydzień, miesiąc lub nawet później, zadzwonimy do pana i podamy dalsze instrukcje. Oczywiście, nikomu pan o nas nie powie. Zrozumiał pan?
- Tak. Jeszcze nie wyjaśniłeś kim jesteś ty i twoi pracodawcy.
- Dowiesz się później, jeśli na to zasłużysz. W torbie są twoje rzeczy. Ciekawy pomysł z tą metalową maską. Czemu wilk? – zaciekawił się mężczyzna przyglądając się wyjętej z torby masce.
- Przyśnił mi się. – odpowiedział Peter. Nieznajomy odłożył maskę do torby, pożegnał się i wyszedł. Peter wkrótce zasnął.