Post by Rey Wolfgang on Jul 2, 2018 2:08:00 GMT 1
Wydawać się mogło, że jest to kolejny wieżowiec w centrum Miami, aczkolwiek jest to tak na prawdę miejsce, gdzie wszystkie szychy z Yakuzy się spotykają i w tym przypadku, bunkrują. Najciemniej jest zawsze pod latarnią.
Był już środek nocy. Alan zaparkował auto centralnie przed budynkiem i zabrał większość zawartości torby ze sobą.
Szedł wolnym, ale zdecydowanym krokiem do głównego wejścia, gdzie znajdowało się lobby.
Wszedł przez ruchome drzwi i zauważył dużą grupę zbirów już na samym początku w samym lobby.
Wszyscy się na niego spojrzeli, nie wiedzieli do końca co mają o nim sądzić.
Nagle granat padł pod nogami Alana, a on go kopnął w ich stronę.
Rozległ się wybuchł.
Stworzył on również dym, przez który Alan mógł pobiec w stronę ruchomych schodów, które prowadziły do windy.
Alan szybko skorzystał z tego zamieszania i pobiegł w stronę schodów, kiedy tamci otworzyli ogień w jego stronę.
Rzucił się na schody i oddał parę celnych strzałów w ich stronę, trafiając paru.
Wyciągnął mały ładunek wybuchowy i przyczepił go na jednym z bocznych ścianek na schodach, po czym pobiegł szybko na górę.
Biegł wzdłuż, ale z dołu nadal był ostrzeliwany. Rzucił się na ziemie i kiedy usłyszał, że biegną po schodach, zdetonował ładunek i pobiegł do windy.
Winda się przed nim otworzyła, wraz z jednym członkiem Yakuzy.
Alan szybko do niego podbiegł i wbił mu nóż w ramie, obezwładniając go i uderzając jego twarzą o ścianę windy.
-Na którym piętrze jest was szef? - Powiedział zimnym głosem Alan, bardziej dociskając twarz mężczyzny do ścianki.
-O-oszalałeś. Nie dasz rady. Prędzej zginiesz niż tam się dostaniesz. - Powiedział z lekkim przerażeniem mężczyzna.
-To już nie Twój problem.
Słychać było jak reszta zbirów z dołu biegła w stronę windy.
Nie miał za dużo czasu.
Docisnął bardziej nóż w jego ramieniu i rozległ się krzyk.
-N-Na ostatnim piętrze! W sali konferencyjnej! Puść mnie Ty psycholu!
Alan szybko wyciągnął nóż i przyłożył pistolet do głowy mężczyzny.
Wziął go bardziej do siebie i wstał z nim przy otwartych drzwiach windy, używając jako ludzką tarczę.
Nacisnął szybko guzik windy i kiedy zauważył, że reszta zbirów się zbiegła, wypchnął mężczyznę, przyklejając mu do pleców ładunek wybuchowy.
Kiedy drzwi się zamknęły i winda trochę odjechała, zdetonował ładunek.
Alan zaczął ciężko dyszeć.
Nigdy jeszcze takie akcji o takim kalibru nie prowadził.
Oparł się o ścianę windy i patrzył się na mijające piętra.
Nagle poczuł jak krew z czoła zaczęła mu spływać wzdłuż jego lewego oka.
Nie przejmował się tym zbytnio.
Myślał o Laurze i o tym co może teraz robić.
Może się ogarnęła i gdzieś znalazła inną robotę.
Może strzeliła sobie już dawno w głowie.
Tak czy siak, to nie miało już znaczenia.
Nagle winda się zatrzymała na przed ostatnim piętrze.
Zapewne odcięli zasilanie.
Alan szybko zauważył zwisającą klapę nad sobą, która prowadziła do szybu.
Przyczepił ładunek nad przyciskami windy i szybko wdrapał się na czubek windy.
Zaczął się szybko wdrapywać po szybie na ostatnie piętro.
Usłyszał nagle pod sobą jakieś krzyki i patrząc się w dół zauważył kątem oka, że już weszli do windy.
Zdetonował ładunek i winda runęła.
Wdrapał się szybko do metalowych drzwi, prowadzących na ostatnie piętro.
Zdołał je otworzyć rękoma i był już na ostatnim piętrze.
Biegł przez całe piętro, szukając pokoju o którym mówił mężczyzna.
Nagle zauważył grupkę zbirów przy dość sporych drzwiach i rzucił w ich kierunku granat.
Wybuchł rozwalił drzwi, jak i większość tej grupki, aczkolwiek jeden niedobitek zdołał strzelić i trafić Alana w lewe ramię.
Na szczęście był prawo ręczny, i szybkim strzałem dobił mężczyznę.
Wszedł przez rozwalone drzwi i zobaczył na końcu pomieszczenia, mężczyznę, trzymającego katanę ręku, siedzącym na dużym fotelu, któremu było blisko do tronu.
Alan próbował wycelować, ale cały się drżał.
Oddał jeden strzał, ale mężczyzna wykorzystał niecelny strzał i szybko wstał z fotelu.
Alan pobiegł szybko w jego kierunku i mężczyzna wyciągnął swój mały nóż i rzucił go w kierunku Alana, trafiając go w lewe ramię. Alan nie przestawał biec.
Kiedy zbliżył się za bardzo do mężczyzny, on wyciągnął swoją katanę z pochwy, próbując atakować
Alan szybko zablokował katanę swoim pistoletem.
Oddał parę strzałów, które tylko go drasnęły i mężczyzna szybko odskoczył do tyłu.
Próbował znowu wykonać cios, aczkolwiek Alan znowu go zablokował, odrzucając ich ręce lekko do tyłu.
Mężczyzna był wyraźnie podirytowany i wykonał ostatnie duże cięcie, które tym razem, wytrąciło ich bronie z rąk.
Katana wylądowała pod Alanem, a pistolet po mężczyzną.
Nagle nastała cisza.
Oboje zabijali się wzrokiem przez chwilę.
Po chwili, pchnęli swoje bronie.
Alan, szybko złapał za pistolet i oddał strzał, który przeleciał na wylot przez klatkę mężczyzny.
Aczkolwiek, mężczyzna w tym samym czasie, wykonał cięcie, które przejechało po ciele Alana.
Mężczyzna padł na ziemie.
Alan ledwo trzymał się na nogach.
Krwawił niemiłosiernie.
Zaczął iść, wolnym krokiem, podtrzymując ramię w kierunku wyjścia z pomieszczenia.
Próbował chodzić przy ścianie, żeby utrzymać równowagę, niestety, nie skutecznie.
Padł na ziemie, zaledwie parę metrów od pomieszczenia.
Słyszał z oddali odgłosy strzelaniny.
Nie przejmował się tym.
Chciał w tym momencie odpocząć.
Nie chciał o tym wszystkim myśleć.
Chciał tylko powrotu, do tych relatywnie spokojnych dni.
Chciał tylko spędzić te ostatnie dni z jedyną osobą, na której mu tak bardzo zależy.
Dopiero wtedy.
Czuł, że na prawdę żył.
Był już środek nocy. Alan zaparkował auto centralnie przed budynkiem i zabrał większość zawartości torby ze sobą.
Szedł wolnym, ale zdecydowanym krokiem do głównego wejścia, gdzie znajdowało się lobby.
Wszedł przez ruchome drzwi i zauważył dużą grupę zbirów już na samym początku w samym lobby.
Wszyscy się na niego spojrzeli, nie wiedzieli do końca co mają o nim sądzić.
Nagle granat padł pod nogami Alana, a on go kopnął w ich stronę.
Rozległ się wybuchł.
Stworzył on również dym, przez który Alan mógł pobiec w stronę ruchomych schodów, które prowadziły do windy.
Alan szybko skorzystał z tego zamieszania i pobiegł w stronę schodów, kiedy tamci otworzyli ogień w jego stronę.
Rzucił się na schody i oddał parę celnych strzałów w ich stronę, trafiając paru.
Wyciągnął mały ładunek wybuchowy i przyczepił go na jednym z bocznych ścianek na schodach, po czym pobiegł szybko na górę.
Biegł wzdłuż, ale z dołu nadal był ostrzeliwany. Rzucił się na ziemie i kiedy usłyszał, że biegną po schodach, zdetonował ładunek i pobiegł do windy.
Winda się przed nim otworzyła, wraz z jednym członkiem Yakuzy.
Alan szybko do niego podbiegł i wbił mu nóż w ramie, obezwładniając go i uderzając jego twarzą o ścianę windy.
-Na którym piętrze jest was szef? - Powiedział zimnym głosem Alan, bardziej dociskając twarz mężczyzny do ścianki.
-O-oszalałeś. Nie dasz rady. Prędzej zginiesz niż tam się dostaniesz. - Powiedział z lekkim przerażeniem mężczyzna.
-To już nie Twój problem.
Słychać było jak reszta zbirów z dołu biegła w stronę windy.
Nie miał za dużo czasu.
Docisnął bardziej nóż w jego ramieniu i rozległ się krzyk.
-N-Na ostatnim piętrze! W sali konferencyjnej! Puść mnie Ty psycholu!
Alan szybko wyciągnął nóż i przyłożył pistolet do głowy mężczyzny.
Wziął go bardziej do siebie i wstał z nim przy otwartych drzwiach windy, używając jako ludzką tarczę.
Nacisnął szybko guzik windy i kiedy zauważył, że reszta zbirów się zbiegła, wypchnął mężczyznę, przyklejając mu do pleców ładunek wybuchowy.
Kiedy drzwi się zamknęły i winda trochę odjechała, zdetonował ładunek.
Alan zaczął ciężko dyszeć.
Nigdy jeszcze takie akcji o takim kalibru nie prowadził.
Oparł się o ścianę windy i patrzył się na mijające piętra.
Nagle poczuł jak krew z czoła zaczęła mu spływać wzdłuż jego lewego oka.
Nie przejmował się tym zbytnio.
Myślał o Laurze i o tym co może teraz robić.
Może się ogarnęła i gdzieś znalazła inną robotę.
Może strzeliła sobie już dawno w głowie.
Tak czy siak, to nie miało już znaczenia.
Nagle winda się zatrzymała na przed ostatnim piętrze.
Zapewne odcięli zasilanie.
Alan szybko zauważył zwisającą klapę nad sobą, która prowadziła do szybu.
Przyczepił ładunek nad przyciskami windy i szybko wdrapał się na czubek windy.
Zaczął się szybko wdrapywać po szybie na ostatnie piętro.
Usłyszał nagle pod sobą jakieś krzyki i patrząc się w dół zauważył kątem oka, że już weszli do windy.
Zdetonował ładunek i winda runęła.
Wdrapał się szybko do metalowych drzwi, prowadzących na ostatnie piętro.
Zdołał je otworzyć rękoma i był już na ostatnim piętrze.
Biegł przez całe piętro, szukając pokoju o którym mówił mężczyzna.
Nagle zauważył grupkę zbirów przy dość sporych drzwiach i rzucił w ich kierunku granat.
Wybuchł rozwalił drzwi, jak i większość tej grupki, aczkolwiek jeden niedobitek zdołał strzelić i trafić Alana w lewe ramię.
Na szczęście był prawo ręczny, i szybkim strzałem dobił mężczyznę.
Wszedł przez rozwalone drzwi i zobaczył na końcu pomieszczenia, mężczyznę, trzymającego katanę ręku, siedzącym na dużym fotelu, któremu było blisko do tronu.
Alan próbował wycelować, ale cały się drżał.
Oddał jeden strzał, ale mężczyzna wykorzystał niecelny strzał i szybko wstał z fotelu.
Alan pobiegł szybko w jego kierunku i mężczyzna wyciągnął swój mały nóż i rzucił go w kierunku Alana, trafiając go w lewe ramię. Alan nie przestawał biec.
Kiedy zbliżył się za bardzo do mężczyzny, on wyciągnął swoją katanę z pochwy, próbując atakować
Alan szybko zablokował katanę swoim pistoletem.
Oddał parę strzałów, które tylko go drasnęły i mężczyzna szybko odskoczył do tyłu.
Próbował znowu wykonać cios, aczkolwiek Alan znowu go zablokował, odrzucając ich ręce lekko do tyłu.
Mężczyzna był wyraźnie podirytowany i wykonał ostatnie duże cięcie, które tym razem, wytrąciło ich bronie z rąk.
Katana wylądowała pod Alanem, a pistolet po mężczyzną.
Nagle nastała cisza.
Oboje zabijali się wzrokiem przez chwilę.
Po chwili, pchnęli swoje bronie.
Alan, szybko złapał za pistolet i oddał strzał, który przeleciał na wylot przez klatkę mężczyzny.
Aczkolwiek, mężczyzna w tym samym czasie, wykonał cięcie, które przejechało po ciele Alana.
Mężczyzna padł na ziemie.
Alan ledwo trzymał się na nogach.
Krwawił niemiłosiernie.
Zaczął iść, wolnym krokiem, podtrzymując ramię w kierunku wyjścia z pomieszczenia.
Próbował chodzić przy ścianie, żeby utrzymać równowagę, niestety, nie skutecznie.
Padł na ziemie, zaledwie parę metrów od pomieszczenia.
Słyszał z oddali odgłosy strzelaniny.
Nie przejmował się tym.
Chciał w tym momencie odpocząć.
Nie chciał o tym wszystkim myśleć.
Chciał tylko powrotu, do tych relatywnie spokojnych dni.
Chciał tylko spędzić te ostatnie dni z jedyną osobą, na której mu tak bardzo zależy.
Dopiero wtedy.
Czuł, że na prawdę żył.