|
Post by Markus "Teufel" Luft on Jul 26, 2018 16:06:03 GMT 1
Jeden z kilku zakładów karnych w Miami znajdujący się na peryferiach miasta. W swoich ścianach mieścił głównie kryminalistów skazanych za ciężkie zbrodnie takie jak morderstwa, gwałty czy napady. W lipcu 1990 roku doszło tutaj do brutalnego buntu, wskutek którego zginęło wielu więźniów oraz strażników, a kilku odsiadujących wyrok ludzi uciekło. W tym samym roku ochrona została tu wzmocniona aby zapobiec następnemu takiemu wydarzeniu, a więzienie stało się prawdopodobnie najsurowszym zakładem w mieście, a może nawet w całym stanie Floryda.
|
|
|
Post by Markus "Teufel" Luft on Jul 26, 2018 21:04:07 GMT 1
Piętnaście lat... Piętnaście lat to nieduża kara za morderstwo za pieniądze. Gdyby nie fakt, że Markus podczas procesu miał całkiem dobrego obrońcę, przyznał się do winy i zdradził imię swojego zleceniodawcy to zapewne musiałby tu spędzić dłuższy okres czasu. Do zakładu został zawieziony autobusem, w którym siedziało wielu innych skazanych za ciężkie przestępstwa ludzi. Część z nich się modliła, część płakała i wrzeszczała że to pomyłka, a część, do której zresztą należał Niemiec, siedziała ze stoickim spokojem czekając na to co wydarzy się dalej. Gdy pojazd przejechał przez bramę, natychmiast powitały go wrzeszczące i gwiżdżące tłumy kryminalistów, odpędzane przez uzbrojonych w broń palną strażników. Niezły początek - pomyślał chłopak. Gdy autobus zatrzymał się na sporym, otoczonym ceglanym murem dziedzińcu, drzwi otworzyły się, a straż zaczęła wyprowadzać pasażerów. Ustawiono ich w szeregu przed autobusem. W oddali można było dostrzec zmierzającego powoli w ich stronę jakiegoś ważniaka otoczonego strażą, prawdopodobnie naczelnika. Markus zastanawiał się kim może być ten człowiek, ale jego rozważania przerwał odgłos upadającego na ziemię człowieka i krzyk.
-Proszę...! - wrzasnął stojący w szeregu zaraz obok Markusa płaczący, niski mężczyzna, który teraz klęczał przed strażnikiem. - To jakiś błąd! Jestem niewinny!
-Wstawaj, zamknij pysk i dołącz do reszty zanim stracę cierpliwość! - odwarknął mu strażnik pilnujący grupy.
-Błagam! Musicie mnie stąd wypuścić! - krzyczał dalej mężczyzna.
-Powiedziałem; ZAMKNIJ PYSK I WRACAJ DO GRUPY! - tym razem zdecydowanie głośniej odpowiedział stróż.
-NIC NIE ROZUM- - wypowiedź płaczącego faceta przerwał cios pałką teleskopową w szczękę, po którym nadszedł kolejny, w żebra. Strażnik okładał człowieczka nawet kiedy ten przestał się bronić. Gdy skończył, dwóch innych ludzi w mundurach odciągnęło nieprzytomnego mężczynę w kierunku budynku.
-Ktoś jeszcze ma ochotę pierdolić coś o swojej niewinności? - spytał strażnik bawiąc się bronią.
Jedyną odpowiedzią na pytanie stróża był dźwięk kogoś wymiotującego na drugim końcu szeregu. Markus stał cały czas z kamienną twarzą, chociaż to co właśnie zobaczył lekko go poddenerwowało.
|
|
|
Post by Markus "Teufel" Luft on Jul 26, 2018 21:34:55 GMT 1
Więźniowie stali tak jeszcze przez kilkanaście sekund, kiedy jeden z ludzi w mundurach nagle wrzasnął.
-BAAAACZNOŚĆ! NADCHODZI NACZELNIK!
Siwiejący, elegancko uczesany mężczyzna ubrany w garnitur, właśnie dotarł do grupy razem ze swoją ochroną. Stał chwilę przed szeregiem patrząc spod okularów na wszystkich przeszywającym wzrokiem. W końcu odchrząknął i przemówił.
-Widzę wśród was same robale, ścierwa, które nie zasługują na życie w społeczeństwie. - rozpoczął. Markus był zdziwiony jego stylem wypowiedzi; nie spodziewał się takiej gadki po tak elegancko ubranym człowieku. - Szczerze mówiąc, robi mi się niedobrze kiedy na was patrzę. - mężczyzna zaczął się przechadzać przed szeregiem. - Ale być może, dzięki mojemu programowi resocjalizacyjnemu, uda mi się z większości z was zrobić normalnych, zwyczajnie funkcjonujących ludzi. - zatrzymał się. - Witamy w naszym zakładzie karnym.
Jeszcze chwilę milczał i rozglądał się po twarzach więźniów, na wielu malowało się przerażenie.
-Za moment zostaniecie wyczytani i przydzieleni do odpowiednich bloków. - ponownie odchrząknął. - Czytam alfabetycznie. George Blackwood?
Czarnowłosy mężczyzna z pochyloną głową wystąpił przed szereg. Naczelnik obejrzał go szybko, od stóp do głów. Spojrzał z powrotem na listę.
-Blok C.
Okularnik skinął do strażnika, który pokazał czarnowłosemu aby za nim podążył. Odeszli gdzieś w kierunku budynku.
-Henry Bolt?
Kolejny facet wystąpił przed szereg. Po nim następny. I kolejny. Po kilku minutach przyszła także pora na Niemca.
|
|
|
Post by Markus "Teufel" Luft on Jul 26, 2018 22:05:16 GMT 1
-Markus Luft? Markus posłusznie wystąpił przed szereg. Zobaczył, że obserwują go wszyscy strażnicy, a naczelnik patrzył na niego w trochę inny sposób. Lustrował go kilkanaście sekund. W końcu powiedział. -Blok E. Na razie stań pod północną ścianą. Zamierzam odeskortować cię tam osobiście. Chłopak pokiwał głową i wycofał się pod ceglany mur. Po kilkunastu minutach dziedziniec zrobił się pusty; został tylko on, kilkunastu strażników i naczelnik. -Dobrze chłopcze, chodź za mną. - przywołał go palcem. Ruszyli pod eskortą ośmiu ludzi do bloku w którym chłopak miał spędzić następne kilkanaście lat. Po minucie chodzenia korytarzami, w których czasami spotykali innych stróżów, naczelnik odezwał się do niego. -Posłuchaj mnie. Jesteś inny od ludzi zamieszkujących ten blok. - patrzył się ponuro na posadzkę. - To miejsce bardziej przypomina szpital psychiatryczny z jakiegoś słabego horroru. Osadzamy tu samych seryjnych i psycholi, jednakże zdarzają się wyjątki, takie jak ty. - odchrząknął. - Widzisz, właśnie z tego powodu mamy tutaj najwyższy poziom ochrony. I dlatego tu jesteś. Ktoś zadbał, żebyś był bezpieczny. - spojrzał na niego porozumiewawczo. - Nic ci tu nie grozi, ale po prostu przygotuj się na bardzo ciężkie piętnaście lat. - powoli zbliżali się do drzwi do bloku E. - Szczerze mówiąc, ledwo wytrzymuję z tymi ludźmi godzinę. Nie są niebezpieczni, już nie są; nie będę kłamał - są po prostu popierdoleni. Nie ma tu prawie żadnych rozmów, wszyscy mają tutaj swoje dziwne zwyczaje, ale mam nadzieję, że do tego przywykniesz. - dotarli do wejścia. Mężczyzna poklepał go po plecach. -Życzę powodzenia.
|
|
|
Post by Markus "Teufel" Luft on Jul 26, 2018 22:05:27 GMT 1
Markus dyskretnie na niego spojrzał - dostrzegł w jego oczach prawdziwe współczucie. Dwóch strażników otworzyło drzwi. Chłopakowi ukazało się ogromne, białe pomieszczenie w kształcie półokręgu. Na środku stały białe stoły i ławki, a na posadce wymalowana była ogromna litera "E". W ścianach pomieszczenia znajdowały się jednoosobowe cele. Było ich około dwudziestu i wszystkie, poza trzema, okupowali ludzie. Markus spojrzał w górę; sufit był całkowicie przeszklony. Cały blok wyglądał bardzo nowocześnie. Czterech strażników odprowadziło go do jego celi - była to dziesiąta cela od ściany, znajdowała się, razem z celą jedenastą, która była niezamieszkana, w samym środku łuku okręgu. Nie była duża. Znajdowało się w niej łóżko, skryta za zasłoną toaleta, szafka nocna z jakiegoś dziwnego tworzywa oraz niewielkie okienko wpuszczające promienie zachodzącego słońca. Cała cela razem z wyposażeniem, podobnie jak wszystko inne w tym bloku, była pomalowana na biało. Markus wszedł do środka. Na łóżku leżał pomarańczowy uniform więźnia. Strażnik pokiwał w jego stronę głową, wskazując chłopakowi aby się przebrał. Gdy to zrobił, podano mu plastikowe pudełko, do którego był zmuszony schować swoje aktualne ubrania, czyli przetarte dżinsy i koszulkę Metalliki. Po zabraniu chłopakowi ubrań strażnicy opuścili celę i zamknęli ją. Po chwili opuścili także blok, zostało w nim jedynie dwóch strażników ustawionych przy drzwiach. Chłopak pomyślał, że to mało jak na "najbardziej strzeżony blok w więzieniu", jednak wtedy właśnie zdał sobie sprawę dlaczego jest tu przeszklony sufit; mogli przez niego zaglądać do wnętrza siedzący na wieżach snajperzy. Poza tym salę monitorowała duża ilość kamer. Chłopak położył się na łóżku i spróbował się zdrzemnąć. Poszło mu to bardzo łatwo ze względu na panującą w bloku, niczym nie zmąconą ciszę.
|
|
|
Post by Markus "Teufel" Luft on Jul 27, 2018 10:43:28 GMT 1
Nagle zadzwonił dzwonek. Markus spojrzał na zawieszony nad wejściem do bloku zegar; była dokładnie dwudziesta. Chłopak spał około godziny dzięki czemu zregenerował siły. Gdy dzwonek przestał dzwonić, otworzyły się wszystkie cele, a do bloku weszło kilkunastu ludzi; dziesięciu strażników, dwóch więźniów w siatkach na włosy, prawdopodobnie kucharzy, z wózkiem z jedzeniem oraz dwóch innych więźniów, którzy byli odpowiedzialni za nakładanie potraw.
-Wstawać panienki! Kooolacja! - wydarł się jeden ze strażników. Po chwili wszyscy więźniowie ustawili się w szeregu pośrodku pomieszczenia, między stolikami. Dwóch strażników szybko ich policzyło - wyszło dokładnie siedemnastu. Markus zdziwił się, bo brakowało jednego człowieka, jednak zdał sobie sprawę, że jeden z asystentów kucharzy też jest z tego bloku. Strażnik pokiwał głową do kucharzy i ich asystentów. Zaczęli nakładać na plastikowe talerze nie wyglądający najsmaczniej kleik, razem z jakąś surówką. Strażnicy ustawili więźniów gęsiego, każdy po kolei podchodził i odbierał swoją porcję pokarmu. Gdy Markus podszedł do wózka, asystent kucharzy z bloku E, czarnoskóry facet z dredami i lekkim zarostem, mający może ze trzydzieści lat, przyjrzał się Niemcowi i odezwał się.
-Hmm... Nowa twarz. - patrzył się chwilę w jego oczy. Po chwili dołożył mu jeszcze kleiku. - Lepiej zjedz więcej, bo jeszcze zmizerniejesz. - zaśmiał się. Markus uśmiechnął się. Asystent jeszcze chwilę się na niego patrzył. Po chwili, zdecydowanie ciszej, powiedział do Niemca.
-Jesteś inny niż reszta tutaj, no wiesz... - spojrzał się ponuro na podłogę. - Nie wydajesz się taki pierdolnięty. Ci ludzie są wyprani z emocji, byli już tacy jak tu trafili. A ty? Tą udawaną troską o twoją wagę chciałem cię tylko sprawdzić. Widzisz, reszta zlałaby moją gadkę, spojrzałaby się na mnie pustym wzrokiem, odebrałaby żarcie i odeszła. Ty się uśmiechnąłeś.
-Iii... to jest takie dziwne? - spytał lekko zdziwiony Markus.
-Tak. W tym bloku jest to niespotykane. - odpowiedział całkiem poważnie czarnoskóry chłopak. - Uwierz mi, spędziłem już z niektórymi z tych ludzi dziesięć lat. Przez jebane dziesięć lat żaden z nich się nie uśmiechnął. Po jakimś czasie to robi się nie do wytrzymania. Gdyby nie fakt, że mogłem chociaż rozmawiać ze strażnikami to pewnie bym tu oszalał. - przez chwilę milczał. - Miło, że wreszcie trafił tu ktoś normalny.
Pewnie kontynuowaliby swoją rozmowę, gdyby nie strażnik, który pospieszył asystenta i wskazał Markusowi jego stolik.
-Nara. - rzucił mu szybko facet z dredami, uśmiechnął się na pożegnanie, po czym nałożył kolejną porcję dla następnego więźnia, tym razem ze zdecydowanie mniejszym entuzjazmem.
|
|
|
Post by Markus "Teufel" Luft on Jul 27, 2018 12:48:59 GMT 1
Niemiec usiadł do swojego stolika. Oprócz niego siedziały tu jeszcze trzy osoby. Dopiero teraz chłopak miał okazję się im przyjrzeć. Naprzeciwko niego siedział blondyn bawiący się zieloną piłeczką antystresową, po jego prawej siedział starszy, siwy mężczyzna jedzący rękami, a po lewej siedział facet ścięty na jeża, z dużą blizną przechodzącą przez nos i policzki, który bardzo głośno mlaskał. Żaden z nich się nie odzywał, przy ani jednym stoliku nie było absolutnie żadnych rozmów, ludzie po prostu jedli. Markus siedział tak jeszcze chwilę patrząc się dyskretnie na współwięźniów, w końcu sam zabrał się za posiłek. Nałożył odrobinę kleiku na widelec i włożył pokarm do ust. Nie najgorsze. Jadł tak kilka minut próbując nie patrzeć na innych kiedy nagle jeden z więźniów, na oko Włoch albo Grek, wstał ze swoją tacą. Strażnik stojący przy wejściu krzyknął do niego.
-Ej! Zostajemy na miejscach! Tacki odnosimy potem!
Pomimo uwagi strażnika mężczyzna nie usiadł. Zaczął zmierzać szybkim krokiem w kierunku stolika przy którym siedział Markus. Po następnej uwadze strażnika facet zaczął biec. Nagle wyjął spod talerza mały, ostry jak brzytwa nóż. Skoczył w kierunku Niemca zrzucając go z ławki.
-Pozdrowienia od Daniela...! - wrzasnął unosząc ostrze ponad głowę. W momencie gdy jego ręce zaczęły opadać, w sali rozległ się odgłos odbezpieczanych zamków w karabinach, po sekundzie seria z broni powaliła nożownika na ziemię. Włoch zaskamlał trzymając się za przestrzelone w kilku miejscach ramię. Po paru sekundach kilku strażników podbiegło do niego i odciągnęło go w stronę wyjścia z bloku. Markus leżał tak przez chwilę oddychając ciężko. Podszedł do niego jeden ze strażników, niski brunet z zielonymi oczami.
-Wszystko w porządku? - spytał się leżącego na ziemi chłopaka. Wyciągnął w jego stronę rękę.
-Ta... Tak. - odpowiedział Teufel chwytając się ramienia mężczyzny. Po chwili znowu siedział przy stole. Stróż poklepał go po ramieniu.
-Nie przejmuj się, mamy na ciebie oko. - powiedział, po czym wrócił do reszty strażników.
Niemiec rozejrzał się po sali; żaden z więźniów, nie licząc czarnoskórego kuchcika, który patrzył się zaniepokojony na Lufta, nie przerwał nawet posiłku. Co za banda pojebów... - pomyślał Markus i wrócił do jedzenia kolacji.
|
|
|
Post by Markus "Teufel" Luft on Jul 28, 2018 10:44:42 GMT 1
Wieczorem, między dwudziestą pierwszą a dwudziestą drugą trzydzieści, więźniowie w bloku E mieli czas wolny. W tymże czasie, Markus odkrył świetlicę - znajdowała się w ścianie stanowiącej średnicę okręgu, w tej samej ścianie znajdowało się wyjście z bloku i kuchnia. Chłopak nudził się wręcz niemiłosiernie, na dodatek wciąż trochę denerwował się wszystkim co dziś zobaczył, więc postanowił, że odwiedzi to pomieszczenie. Świetlica miała kształt prostokąta, była wielkości jakichś czterech cel. W jej wnętrzu znajdował się telewizor, radio, kilka stołów na których ustawiono talie kart a także stół do bilarda do którego łańcuchami przypięto kije, najwyraźniej z powodów bezpieczeństwa. Siedziało w niej kilku więźniów, którym nie przyjrzał się wcześniej za dobrze, większość oglądała telewizję, w której leciała jakaś kreskówka. Blondyn z zieloną piłką siedział przy radiu, z którego wydobywała się relaksująca, jazzowa muzyka. Markus dostrzegł, że chłopak obok radia trzyma jakieś zdjęcie. Przechodząc obok dyskretnie na nie spojrzał; przedstawiało blondyna i jakiegoś rudego mężczyznę z okularami i krótką brodą. Obaj byli ubrani w kamizelki amerykańskiej armii. Za nimi widać było palmy, kawałek jakiegoś budynku i ciężarówkę. Fotografię podpisano "Honolulu, Hawaje, Mar. 17, 1985". Markus zwrócił uwagę, że na zdjęciu blondyn był uśmiechnięty, a w jego oczach, mimo nienajlepszej jakości zdjęcia, można było dostrzec jakieś emocje. Radość? Niemiec przeniósł swój wzrok na blondyna, siedzącego teraz koło niego; jego twarz była pozbawiona emocji, a oczy były zupełnie puste. Pomyślał sobie co ten człowiek musiał uczynić, że z zadowolonego z życia chłopaka zmienił się nagle w pozbawioną uczuć wylinkę człowieka. Zrobiło mu się go żal, jednak narazie wolał nie wchodzić z nim w żadne interakcje. Niemiec chodził tak chwilę po pomieszczeniu, kiedy nagle ktoś dotknął go w ramię. Odwrócił się i dostrzegł uśmiechniętego kuchcika.
-Podczas kolacji się nie przedstawiliśmy. Jestem Harold. - wyciągnął w stronę Markusa dłoń. Chłopak uścisnął ją.
-Markus. Miło mi poznać. - odpowiedział.
-Masz może ochotę na jakieś karty? - spytał go mężczyzna
-Właściwie... czemu nie?
Resztę wieczoru spędzili na grze.
|
|