Post by Marco Croix on May 9, 2018 18:40:10 GMT 1
Imię oraz Ksywa: Marco "Tyfon"
Nazwisko: Croix ( czyt. Kruła)
Wiek: 31
Płeć: Mężczyzna
Umiejętności:
-Mistrzowskie wręcz, opanowanie broni krótkiej ( palnej ).
-Umiejętność walki w zwarciu za pomocą pistoletów, oraz za pomocą dłoni. Styl walki- Keysi.
-Dobrze odnajduje się również w kuchni, oraz ma pojęcie na temat majsterkowania.
Ogólny wygląd: Mężczyzna, dobrze zbudowany, mierzący 185 cm i ważący 79 kg. Sylwetka typu V. Kruczoczarne włosy za ucho, kontrastują z jego lekkim zarostem na twarzy, która widać, że przeżyła dużo. Kilka blizn, oraz świeże zadrapania. Sam w sobie nie jest brzydki, jest dość przeciętny. Najczęściej chodzi w czarnej nie zapiętej marynarce, czarnych spodniach od garnituru, oraz również czarnych, skórzanych półbutach.
Przynależność: Freelancer
Wyposażenie:
- 2x Beretta 92FS kalibru 9mm z tłumikiem płomieni ( nie jest to tłumik, który ma sprawić, że broń ma być cichsza, tylko ma on sprawić by po wylotowy błysk wystrzału, był mniejszy ), oraz powiększonym magazynkiem z 15 do 18 pocisków.
- strzelba bojowa SPAS 12 kalibru 18,5 × 70 mm.
- paczka najtańszych papierosów.
- telefon komurkowy Motorola DynaTAC.
Skrócona ( ta jasne ) historia:
Marco urodził się 8 maja 1960 roku w małej Włoskiej wiosce położonej niedaleko Aten. Był jedynakiem, którego wychowywał sam ojciec, ponieważ matka zmarła dwa tygodnie po jego narodzinach w szpitalu. Miała problemy z sercem, na długo przed tym, jak poznała swojego przyszłego męża. Ten długo nie mógł wyrzucić tego bólu z siebie. Myślał, że może w alkoholu odnajdzie lekarstwo ma ten niemiłosierny ból, przez co stracił pracę, oraz zaniedbywał Marco. Ten przez tą całą sytuacje był zamkniętym w sobie odludkiem. Stronił od ludzi, a wręcz się ich bał. Miał przez to ogromne problemy w szkole, z której uciekał gdy nadarzyła się jakakolwiek okazja. W wieku dziewięciu lat, ojciec po raz pierwszy uderzył go..
...Drzwi otworzyły się i w ich progu stanął mały Marco. W ręce trzymał zerwane przed chwilą jabłko, które było już kilka razy ugryzione. Rozejrzał się po pomieszczeniu.
-"Czyżby taty nie było w domu?"- zapytał się w myślach. Stał jeszcze przez krótką chwilę w miejscu nasłuchując jakiegokolwiek odgłosu. Nic nie usłyszał, z czego bardzo się ucieszył. Rzucił plecaczek na krzesło, po czym pognał jak najszybciej do salonu. W powietrzu czuć było delikatny zapach stęchlizny. Marco złapał za stojące na szafce kredki i gdy chciał wziąć kartki papieru, przypadkowo zrzucił stojącą na nich popielniczkę. Uderzyła z całą siłą na podłogę, co spowodowało, że ta rozpadła się na drobne kawałki. Chłopiec poczuł jakby uderzenie w jego małe serce. W tym samym momencie do domu ktoś wszedł. Przerażony Marco stał w miejscu w bez ruchu. Do pokoju zajrzał ojciec, od którego czuć było ostry zapach alkoholu. Spojrzeli sobie w oczy. Dorosły wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi...
Po tym incydencie ojciec bił go już o wiele częściej, bez poważniejszego powodu. Marco dorastał w takim świecie.. codzienne bójki, problemy w szkole.. to powodowało, że jego psychika siadała. Znalazł on sobie jednak miejsce, w którym czuł się bezpieczny , a był to okoliczny gaj oliwny. Przesiedział tam połowę swojego życia. W wieku szesnastu lat, jego ojciec uderzył go po raz ostatni...
...Powietrze było gęste od panującej na dworze temperatury. Ptaki śpiewały naprawdę świetnie. Marco siedział na powalonym pieńku i wpatrywał się w na okoliczną faunę. Humor miał o dziwo wręcz świetny. Po między odgłosami ptaków, zaczął słyszeć łamiące się za nim gałęzie. Gdy się odwrócił, od razu zostało powalony przez silny cios w jego policzek. Spojrzał do góry i zobaczył swojego ojca, który stał nad nim chwiejnie, dzierżąc w lewej dłoni butelkę wina.
- A więc tu przesiadujesz całymi dniami, gdy nie ma cię w szkole lub w domu tak?- powiedział pijackim głosem.- Rozmawiałem z kilkoma osobami, którzy powiedzieli mi, że nie chodzisz do szkoły.- patrzył na chłopaka.
- Nie chodzę.. i nie mam zamiaru.- powiedział Marco, wstając powoli z ziemi.- Przez ciebie moje życie zamieniło się w gówno.- spojrzał ojcu prosto w oczu. Ten znów chciał uderzyć chłopaka, lecz Marco zrobił krok w lewo i pijaczyna się przewrócił. Nagle chłopaka przebiegła jedna myśl.. z całej siły kopnął swojego ojca w głowę. Nie zaprzestał na tym, pomimo skomleń staruszka. Okładał go.. okładał do puki nie zobaczył krwi...
Kilka tygodni później jego ojciec wyszedł ze szpitala i postanowił wysłać Marco do wojska. Wojsko zaczęło zmieniać chłopaka. Z nieśmiałego i słabego chuderlaka, stał się wysportowany i pewny siebie. W wojsku spędził całe swoje młodzieńcze życie, oraz część dorosłości. Na jednym z wyjazdów treningowych, spotkał on pewnego Rosjanina Pawła. Ten namówił go na przewóz narkotyków przez granicę, co w zamian miało przynieść mu duże pieniądze. Marco zgodził się na to. Trwało to kilka miesięcy, do czasu kiedy poznał on Sarę. Poznał ją, gdy wyszedł na przepustkę..
.
..Pod bar podjechał wojskowy jeep, z którego wysiadł cały oddział, składający się z sześciu osób. Był tam również Marco... Wszyscy po za nim bawili się świetnie. On siedział przy barze i sączył piwo. Nagle do baru weszła dziewczyna, która od razu spodobała się Marco. Piękna, zgrabna, o świetnie brązowych zadbanych włosach i zielonych oczach. Przypomniało mu się, jak w gaju oliwnym, słyszał śpiew ptaków, oraz słońce na jego twarzy. Dziewczyna przysiadła się obok Marco. Ten spojrzał na nią.- Poproszę jeszcze dwa.- powiedział do barmana. Spojrzał jeszcze raz na dziewczynę, pierwszy raz był tak odważny.- Hej Marco jestem a ty?- zapytał. Dziewczyna spojrzała na niego i uśmiechnęła się...
Niedługo po tym wzięli ślub. Żyli szczęśliwie i spodziewali się dziecka. Marco w końcu czół się.. dobrze, do czasu. Starzy znajomi zaczęli się odzywać i grozić, że Marco ma zwrócić wszystkie pieniądze, które zarobił dzięki przemytowi. Robił co mógł, by nie doszło do nieszęścia.. niestety...
...Nagle rozległ się odgłos tłuczonego szkła. Marco wraz z Sarą zerwali się na równe nogi. Mężczyzna spojrzał na nią.- Zostań tu. Pójdę to sprawdzić.- powiedział, po czym z szuflady wyciągnął pistolet i powolnym krokiem wyszedł z pokoju. Powoli, celując przed siebie . Krocząc przez korytarz, słyszał kroki. Spojrzał przez okno i w tym samym momencie został powalony mocnym ciosem w potylice. Obudziła go woda, która została na niego wylana.
- Privet Marco! Poznajesz mnie?- zapytał wysoki mężczyzna, ubrany w czarny kombinezon i kominiarkę. Marco spojrzał się na mężczyznę.
- Ten głos poznam wcześniej.. Pawle.- jego wzrok płonął nienawiścią.
- A ciesze się, że wiesz kim jestem. Mam nadzieje, że wiesz również po co tu jestem?- Paweł uśmiechnął się.
- Nie boje się ciebie człowieku.- wypluł ślinę na podłogę.
Paweł machnął ręką w stronę drzwi i powiedział coś po rosyjsku. Po tym do pomieszczenia została wniesiona Sara. Jeden z oprychów wyciągnął pistolet i wycelował w kobietę.
- Zostawcie ją.. to dotyczy was i mnie.- powiedział Marco patrząc na wszystkich po kolei.
Paweł spojrzał na Marco.
- Tyfon.. wiesz, że ja nie lubię czekać. Twój termin był już dość dawno temu kolego. Trzeba było nie znikać z pieniędzmi, a i tak pozwoliłem Ci pożyć jeszcze trochę. A twoja żona fakt, nie jest z tym związana.. ale i tak zginie.- po tych słowach rozległ się huk wystrzału. Sara upadła na podłogę z krwawiącą dziurą w głowie. W tej chwili zburzył się cały świat Marco. Paweł spojrzał znów na siedzącego mężczyznę. Wyciągnął broń i wycelował w Marco.
- Wybacz, ale sam się o to prosiłeś.- Paweł odciągnął zamek i wystrzeli kilka razy w stronę Marco...
W szpitalu spędził ponad miesiąc, ale udało się go uratować. Wyszedł z czterech ran postrzałowych. Dwie przeszły na wylot, a kolejne dwie uszkodziły jelita, oraz nerkę. Po wyjściu ze szpitala, wrócił do swojego domu. Kilka dni spędził wpatrując się w zdjęcie.. jej zdjęcie. Wyjechał więc do stanów, by się zemścić..
...W ciemnym korytarzu było słychać szybkie kroki i nieregularne dyszenie. Za nimi podążały wolne i spokojne kroki. Nagle rozległ się huk strzału, krzyk i straszliwy łomot. Szybkie kroki ustały, zamiast nich było słychać jęk.. bardzo bolesny jęk. Mrok rozświetliło delikatne światło, bijące od zapalonej zapalniczki, podpalającej papierosa.
- Kurwa, mówię Ci prawdę, NIE WIEM!- powiedział trzęsący się głos.
Wolne kroki ustały. W powietrzu dało się czuć woń benzyny. Papieros upadł na kawałek gazety, który po chwili zapalił się, dając chwilowe jasne światło.
-Kłamiesz- rozległ się ciężki głos- Kłamiesz a ja nie lubię kłamców. Pytam się po raz ostatni, gdzie ich znajdę?!-wyraźnie dało się słyszeć gniew.
-Człowieku.. ja na prawdę nic nie wie..- przerwało mu uderzenie w jego krwawiące kolano. Wydarł się głośno. Cierpiał.
-Nie kłam sukinkocie!- krzyknął zdenerwowany głos-Gdzie oni są?
-Pierdol się.. ode mnie się niczego nie dowie..-strzał uciszył go na dobre. Żarząca się gazeta, została rzucona na ciało, przez które w pomieszczeniu był ostry zapach benzyny, te w mgnieniu oka stanęło w płomieniach. Zapach benzyny powoli zamieniał się w smród palonego ubrania. Ogień dawał teraz niesamowicie jasne światło. Marco odwrócił się na pięcie, chowając pistolet za pas spodni. Skierował się do wyjścia.
-Zapłacą za to.. klnę się na Boga, że zostaniesz pomszczona maleńka. Zabije ich.. Wszystkich.
Informacje dodatkowe:
-Marco przez tą całą przygodę z przemytem, stał się nałogowym palaczem. Potrafi wypalić nawet cztery paczki dziennie.
-Mówi z lekkim Włoskim akcentem, którego na pierwszy rzut ucha nie da się wykryć.
-Nie cofnie się przed niczym, by tylko jego krwawa zemsta dobiegła do końca..
Motyw muzyczny:
Nazwisko: Croix ( czyt. Kruła)
Wiek: 31
Płeć: Mężczyzna
Umiejętności:
-Mistrzowskie wręcz, opanowanie broni krótkiej ( palnej ).
-Umiejętność walki w zwarciu za pomocą pistoletów, oraz za pomocą dłoni. Styl walki- Keysi.
-Dobrze odnajduje się również w kuchni, oraz ma pojęcie na temat majsterkowania.
Ogólny wygląd: Mężczyzna, dobrze zbudowany, mierzący 185 cm i ważący 79 kg. Sylwetka typu V. Kruczoczarne włosy za ucho, kontrastują z jego lekkim zarostem na twarzy, która widać, że przeżyła dużo. Kilka blizn, oraz świeże zadrapania. Sam w sobie nie jest brzydki, jest dość przeciętny. Najczęściej chodzi w czarnej nie zapiętej marynarce, czarnych spodniach od garnituru, oraz również czarnych, skórzanych półbutach.
Przynależność: Freelancer
Wyposażenie:
- 2x Beretta 92FS kalibru 9mm z tłumikiem płomieni ( nie jest to tłumik, który ma sprawić, że broń ma być cichsza, tylko ma on sprawić by po wylotowy błysk wystrzału, był mniejszy ), oraz powiększonym magazynkiem z 15 do 18 pocisków.
- strzelba bojowa SPAS 12 kalibru 18,5 × 70 mm.
- paczka najtańszych papierosów.
- telefon komurkowy Motorola DynaTAC.
Skrócona ( ta jasne ) historia:
Marco urodził się 8 maja 1960 roku w małej Włoskiej wiosce położonej niedaleko Aten. Był jedynakiem, którego wychowywał sam ojciec, ponieważ matka zmarła dwa tygodnie po jego narodzinach w szpitalu. Miała problemy z sercem, na długo przed tym, jak poznała swojego przyszłego męża. Ten długo nie mógł wyrzucić tego bólu z siebie. Myślał, że może w alkoholu odnajdzie lekarstwo ma ten niemiłosierny ból, przez co stracił pracę, oraz zaniedbywał Marco. Ten przez tą całą sytuacje był zamkniętym w sobie odludkiem. Stronił od ludzi, a wręcz się ich bał. Miał przez to ogromne problemy w szkole, z której uciekał gdy nadarzyła się jakakolwiek okazja. W wieku dziewięciu lat, ojciec po raz pierwszy uderzył go..
...Drzwi otworzyły się i w ich progu stanął mały Marco. W ręce trzymał zerwane przed chwilą jabłko, które było już kilka razy ugryzione. Rozejrzał się po pomieszczeniu.
-"Czyżby taty nie było w domu?"- zapytał się w myślach. Stał jeszcze przez krótką chwilę w miejscu nasłuchując jakiegokolwiek odgłosu. Nic nie usłyszał, z czego bardzo się ucieszył. Rzucił plecaczek na krzesło, po czym pognał jak najszybciej do salonu. W powietrzu czuć było delikatny zapach stęchlizny. Marco złapał za stojące na szafce kredki i gdy chciał wziąć kartki papieru, przypadkowo zrzucił stojącą na nich popielniczkę. Uderzyła z całą siłą na podłogę, co spowodowało, że ta rozpadła się na drobne kawałki. Chłopiec poczuł jakby uderzenie w jego małe serce. W tym samym momencie do domu ktoś wszedł. Przerażony Marco stał w miejscu w bez ruchu. Do pokoju zajrzał ojciec, od którego czuć było ostry zapach alkoholu. Spojrzeli sobie w oczy. Dorosły wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi...
Po tym incydencie ojciec bił go już o wiele częściej, bez poważniejszego powodu. Marco dorastał w takim świecie.. codzienne bójki, problemy w szkole.. to powodowało, że jego psychika siadała. Znalazł on sobie jednak miejsce, w którym czuł się bezpieczny , a był to okoliczny gaj oliwny. Przesiedział tam połowę swojego życia. W wieku szesnastu lat, jego ojciec uderzył go po raz ostatni...
...Powietrze było gęste od panującej na dworze temperatury. Ptaki śpiewały naprawdę świetnie. Marco siedział na powalonym pieńku i wpatrywał się w na okoliczną faunę. Humor miał o dziwo wręcz świetny. Po między odgłosami ptaków, zaczął słyszeć łamiące się za nim gałęzie. Gdy się odwrócił, od razu zostało powalony przez silny cios w jego policzek. Spojrzał do góry i zobaczył swojego ojca, który stał nad nim chwiejnie, dzierżąc w lewej dłoni butelkę wina.
- A więc tu przesiadujesz całymi dniami, gdy nie ma cię w szkole lub w domu tak?- powiedział pijackim głosem.- Rozmawiałem z kilkoma osobami, którzy powiedzieli mi, że nie chodzisz do szkoły.- patrzył na chłopaka.
- Nie chodzę.. i nie mam zamiaru.- powiedział Marco, wstając powoli z ziemi.- Przez ciebie moje życie zamieniło się w gówno.- spojrzał ojcu prosto w oczu. Ten znów chciał uderzyć chłopaka, lecz Marco zrobił krok w lewo i pijaczyna się przewrócił. Nagle chłopaka przebiegła jedna myśl.. z całej siły kopnął swojego ojca w głowę. Nie zaprzestał na tym, pomimo skomleń staruszka. Okładał go.. okładał do puki nie zobaczył krwi...
Kilka tygodni później jego ojciec wyszedł ze szpitala i postanowił wysłać Marco do wojska. Wojsko zaczęło zmieniać chłopaka. Z nieśmiałego i słabego chuderlaka, stał się wysportowany i pewny siebie. W wojsku spędził całe swoje młodzieńcze życie, oraz część dorosłości. Na jednym z wyjazdów treningowych, spotkał on pewnego Rosjanina Pawła. Ten namówił go na przewóz narkotyków przez granicę, co w zamian miało przynieść mu duże pieniądze. Marco zgodził się na to. Trwało to kilka miesięcy, do czasu kiedy poznał on Sarę. Poznał ją, gdy wyszedł na przepustkę..
.
..Pod bar podjechał wojskowy jeep, z którego wysiadł cały oddział, składający się z sześciu osób. Był tam również Marco... Wszyscy po za nim bawili się świetnie. On siedział przy barze i sączył piwo. Nagle do baru weszła dziewczyna, która od razu spodobała się Marco. Piękna, zgrabna, o świetnie brązowych zadbanych włosach i zielonych oczach. Przypomniało mu się, jak w gaju oliwnym, słyszał śpiew ptaków, oraz słońce na jego twarzy. Dziewczyna przysiadła się obok Marco. Ten spojrzał na nią.- Poproszę jeszcze dwa.- powiedział do barmana. Spojrzał jeszcze raz na dziewczynę, pierwszy raz był tak odważny.- Hej Marco jestem a ty?- zapytał. Dziewczyna spojrzała na niego i uśmiechnęła się...
Niedługo po tym wzięli ślub. Żyli szczęśliwie i spodziewali się dziecka. Marco w końcu czół się.. dobrze, do czasu. Starzy znajomi zaczęli się odzywać i grozić, że Marco ma zwrócić wszystkie pieniądze, które zarobił dzięki przemytowi. Robił co mógł, by nie doszło do nieszęścia.. niestety...
...Nagle rozległ się odgłos tłuczonego szkła. Marco wraz z Sarą zerwali się na równe nogi. Mężczyzna spojrzał na nią.- Zostań tu. Pójdę to sprawdzić.- powiedział, po czym z szuflady wyciągnął pistolet i powolnym krokiem wyszedł z pokoju. Powoli, celując przed siebie . Krocząc przez korytarz, słyszał kroki. Spojrzał przez okno i w tym samym momencie został powalony mocnym ciosem w potylice. Obudziła go woda, która została na niego wylana.
- Privet Marco! Poznajesz mnie?- zapytał wysoki mężczyzna, ubrany w czarny kombinezon i kominiarkę. Marco spojrzał się na mężczyznę.
- Ten głos poznam wcześniej.. Pawle.- jego wzrok płonął nienawiścią.
- A ciesze się, że wiesz kim jestem. Mam nadzieje, że wiesz również po co tu jestem?- Paweł uśmiechnął się.
- Nie boje się ciebie człowieku.- wypluł ślinę na podłogę.
Paweł machnął ręką w stronę drzwi i powiedział coś po rosyjsku. Po tym do pomieszczenia została wniesiona Sara. Jeden z oprychów wyciągnął pistolet i wycelował w kobietę.
- Zostawcie ją.. to dotyczy was i mnie.- powiedział Marco patrząc na wszystkich po kolei.
Paweł spojrzał na Marco.
- Tyfon.. wiesz, że ja nie lubię czekać. Twój termin był już dość dawno temu kolego. Trzeba było nie znikać z pieniędzmi, a i tak pozwoliłem Ci pożyć jeszcze trochę. A twoja żona fakt, nie jest z tym związana.. ale i tak zginie.- po tych słowach rozległ się huk wystrzału. Sara upadła na podłogę z krwawiącą dziurą w głowie. W tej chwili zburzył się cały świat Marco. Paweł spojrzał znów na siedzącego mężczyznę. Wyciągnął broń i wycelował w Marco.
- Wybacz, ale sam się o to prosiłeś.- Paweł odciągnął zamek i wystrzeli kilka razy w stronę Marco...
W szpitalu spędził ponad miesiąc, ale udało się go uratować. Wyszedł z czterech ran postrzałowych. Dwie przeszły na wylot, a kolejne dwie uszkodziły jelita, oraz nerkę. Po wyjściu ze szpitala, wrócił do swojego domu. Kilka dni spędził wpatrując się w zdjęcie.. jej zdjęcie. Wyjechał więc do stanów, by się zemścić..
...W ciemnym korytarzu było słychać szybkie kroki i nieregularne dyszenie. Za nimi podążały wolne i spokojne kroki. Nagle rozległ się huk strzału, krzyk i straszliwy łomot. Szybkie kroki ustały, zamiast nich było słychać jęk.. bardzo bolesny jęk. Mrok rozświetliło delikatne światło, bijące od zapalonej zapalniczki, podpalającej papierosa.
- Kurwa, mówię Ci prawdę, NIE WIEM!- powiedział trzęsący się głos.
Wolne kroki ustały. W powietrzu dało się czuć woń benzyny. Papieros upadł na kawałek gazety, który po chwili zapalił się, dając chwilowe jasne światło.
-Kłamiesz- rozległ się ciężki głos- Kłamiesz a ja nie lubię kłamców. Pytam się po raz ostatni, gdzie ich znajdę?!-wyraźnie dało się słyszeć gniew.
-Człowieku.. ja na prawdę nic nie wie..- przerwało mu uderzenie w jego krwawiące kolano. Wydarł się głośno. Cierpiał.
-Nie kłam sukinkocie!- krzyknął zdenerwowany głos-Gdzie oni są?
-Pierdol się.. ode mnie się niczego nie dowie..-strzał uciszył go na dobre. Żarząca się gazeta, została rzucona na ciało, przez które w pomieszczeniu był ostry zapach benzyny, te w mgnieniu oka stanęło w płomieniach. Zapach benzyny powoli zamieniał się w smród palonego ubrania. Ogień dawał teraz niesamowicie jasne światło. Marco odwrócił się na pięcie, chowając pistolet za pas spodni. Skierował się do wyjścia.
-Zapłacą za to.. klnę się na Boga, że zostaniesz pomszczona maleńka. Zabije ich.. Wszystkich.
Informacje dodatkowe:
-Marco przez tą całą przygodę z przemytem, stał się nałogowym palaczem. Potrafi wypalić nawet cztery paczki dziennie.
-Mówi z lekkim Włoskim akcentem, którego na pierwszy rzut ucha nie da się wykryć.
-Nie cofnie się przed niczym, by tylko jego krwawa zemsta dobiegła do końca..
Motyw muzyczny: