Post by Marco Croix on May 18, 2018 15:30:44 GMT 1
W West Side dużo było opuszczonych, czy wyłączonych z użytku budynków, zarówno gospodarczych jak i mieszkalnych. Do tych pierwszych zaliczał się niedziałający już budynek fabryki ubrań "Darnell Bros". W latach sześćdziesiątych fabryka ta miała bardzo duże znaczenie na rynku odzieżowym w Ameryce. Niestety właściciel korporacji zbankrutował i zmuszony był zamknąć fabryki w całym kraju, włącznie tą znajdującą się w Miami, a to właśnie ta fabryka była jedną z najbardziej przychodowych. Od kilkunastu lat budynek stoi pusty. Nigdy nie znalazła się firma, która zechciała by go kupić, lub wyburzyć.
Wysoki na dwa piętra masywny budynek z czerwonej cegły, był strasznie zaniedbany. Powybijane okna, ordynarne graffiti na ścianach, czy braki w ścianach. Jednak to to miejsce jako melinę wybrało sobie kilku złoczyńców. Tutaj składowali narkotyki, broń i pieniądze.
www.youtube.com/watch?v=vKvrheG6w7Q&t=0s&index=127&list=PLY2qSHNwI-Iz64XowZk6fCeuiyRBezEdi
Przed fabrykę podjechał czarny Mercedes-Benz 300D. Drzwi otworzyły się i z samochodu wysiadł Marco, dzierżąc odpalonego papierosa w dłoni. Rozglądnął się dookoła, po czym wsadził peta do ust. Podszedł do bagażnika i otworzył go. W środku znajdował się dość spory arsenał, składający się z kilku pistoletów, strzelb, karabinów, oraz granatów i noży. Mężczyzna zaciągnął się papierosem, po czym chwycił dwie berrety 92FS kalibru 9mm z tłumikiem płomieni, po czym schował je do kabur, które znajdowały się pod jego marynarką. Podniósł również kilka magazynków, które włożył do specjalnych uchwytów, w jego nietypowym skórzanym pasku. Poprawił marynarkę. Zamknął bagażnik, po czym wyciągnął papierosa z ust i wypuścił dym. Wyrzucił niedopałek na ziemie i zgasił go butem. Podniósł wzrok na budynek. Złapał za swój podbródek i wykrzywił głowę tak, że słychać było lekki trzask. Otrząsnął się i pewnym krokiem ruszył do wejścia. Wyciągnął z kabury jeden z pistoletów i odciągnął zamek. Broń wydała z siebie przyjemny dźwięk szczęku zamka. Schował go za siebie. Przed wejściem stał mężczyzna, który palił papierosa. Macro dostrzegł, że za jego paskiem ma schowaną broń. Strażnik spojrzał na idącego do wejścia Marco.
- Kim jesteś, co tu robisz?- zapytał sięgając do paska.
Tyfon nie odpowiedział mu tylko szedł dalej w jego stronę.
Strażnik wyciągnął broń i chciał wycelować w idącego do niego mężczyznę, jednak Marco był szybszy. Złapał lewą ręką za jego rękę w okolicach łokcia i wykręcił mu ją tak, że broń po prostu z niej wyleciała. Przyłożył lufę swojej berrety do jego czoła, po czym wystrzelił... W głównym pomieszczeniu znajdowało się pięciu uzbrojonych gangsterów. Dwóch siedziało przy stoliku i grało w scrable, jeden stał nad nimi i przyglądał się ich rozgrywce, a dwóch ostatnich liczyło pieniądze.
- K.i.l.o.f, ile to punktów?- zapytał jeden drógiego.
- Z tego co widzę to..- strzał przerwał mu zdanie. Wszyscy nagle oderwali się od swoich zadań i popatrzeli w stronę, z której rozległ się huk wystrzału. Zerwali się na równe nogi sięgając po broń. Tylko jeden miał broń długą, którą była dwururka, reszta miała pistolety. Rozstawili się po całym pomieszczeniu. Gość ze strzelbą ustawił się przy ścianie przy wejściu, jeden przewrócił stół, na którym wcześniej rozgrywane były rozgrywki w scrable i schował się za nim, wystawiając tylko głowę i wycelowany w stronę drzwi pistolet. Reszta schowała się za filarami i również ich broń była skierowana w stronę drzwi...
Krew lekko obryzgała twarz Marco. Puścił swobodnie ciało, które z impetem poleciało na ziemię. Przetarł ręką krew i chwycił za klamkę. W tym samym momencie, w którym na nią nacisnął, rozległ się huk strzału i jedna z kul uderzyła w drzwi. Wiedział, że tak się nie dostanie do środka i prędzej skończy jak sitko. Popatrzył na ciało pod sobą, po czym je chwycił...
- Ty debilu! Na chuj strzelasz jak nie masz go jeszcze na muszce?- krzyknął typ ze strzelbą to gościa, który chował się za filarem.
- Zamknij pysk! Skąd pewność, że nie trafiłem?- odpowiedział mu.
- A no stąd, że..- przerwał mu kop w drzwi, które je wyważył. Goście za filarami zaczęli strzelać do momentu, w którym nie opróżnili swoich magazynków. Typ z dwururką spojrzał na ciało Było to ciało strażnika, który pilnował wejścia. Spojrzał na towarzyszy, którzy powoli przeładowywali broń. W tym samym momencie do pomieszczenia wbiegł Marco...
...Szybkim chwytem złapał gościa ze strzelbą. Kopnął go w kolano, co poskutkowało tym, że ten upadł na nie. Marco wykorzystał to i schował się za nim. W tym samym momencie reszta zaczęła strzelać w ciało swojego kolegi. Mężczyzna złapał go i jak z policyjną tarczą zaczął iść w stronę strzelców. Jedna z kul przeszyła ciało tarczy i trafiła go w ramię. Nie zwrócił na to zbyt wielkiej uwagi. Usłyszał jedynie dźwięk broni, która chciała wystrzelić, lecz ich puste magazynki nie pozwoliły na to. W tym samym momencie Marco pozbył się swojej tarczy i pobiegł strzelając do chowającego się za stołem gościa. Przeskoczył nad nim i w momencie przeskoku kopnął w go w twarz. Marco po wylądowaniu zrobił przewrót przez bark, po czym szybko odwrócił się i oddał celny w głowę strzał. Znów się rozpędził po czym wślizgiem schował się za filarem. Nacisnął przycisk zwalniający magazynek i z paska zerwał kolejny. Zrobił to w bardzo szybkim tempie. Lekko wychylił się za filar i zobaczył, że po jego drugiej stronie chowa się wróg. Lekko wystawił broń i wystrzelił w wystającą nogę bandyty. Ten po dostaniu lekko schylił się co poskutkowało tym, że jego głowa przez chwilę znalazła się poza osłoną. Idealna szansa dla Marco, który wykonał idealny strzał w głowę. Jeden z gangsterów wyszedł i chciał choć trochę podejść do niego, a drugi szukał magazynka. Widać, że jest to ich pierwsza wspólna "warta". Marco wykorzystał to i szybko wyszedł za osłony. Podbiegł do gangstera i złapał za jego broń i podniósł nią wraz z ręką do góry, oddając kilka strzałów w brzuch bandyty, po czym puścił go, a gdy opadające ciało znalazło się na ziemi, wystrzelił jeszcze raz w jego głowę. Podszedł do ostatniego gościa, który gdy tylko się lekko wychylił, dostał kopniaka w jego głowę, co poskutkowało przewróceniem się na plecy. Marco podszedł do niego i podniósł go. Przyparł go do ściany po czym przyłożył mu pistolet do głowy.
- Witam, czy zastałem może waszego szefa?- zapytał Marco z lekkim uśmiechem.
Widać było, że to nie żaden gangster, tylko zwykły żółtodziób, który trząsł się ze strachu.
- Nie ma go tu. Ostatnio dał nam pieniądze do przeliczenia, po czym odjechał- powiedział trzęsącym się głosem.
Marco nigdy wcześniej nie trafił na tak dobrze kooperującego śmiecia.
- Tak? A dokąd pojechał?- zapytał bardziej przyciskając broń do jego głowy.
- Tego naprawdę nie wiem, dawał nam tylko pieniądze do przeliczenia, pod Seven Mile Bridge. Tylko tyle wiem przysięgam.- zamknął oczy ze strachu.
- W takim razie dziękuję za kooperacje.- Marco uśmiechnął się po czym uderzył z rączki od pistoletu gościa co spowodowało, że stracił przytomność.
Marco odwrócił się na pięcie i skierował się do wyjścia. Z bagażnika wyciągnął opatrunek, którym opatrzył sobie ranę. Schował pistolety do kabur i wsiadł do samochodu. Odjechał w stronę centrum.
Wysoki na dwa piętra masywny budynek z czerwonej cegły, był strasznie zaniedbany. Powybijane okna, ordynarne graffiti na ścianach, czy braki w ścianach. Jednak to to miejsce jako melinę wybrało sobie kilku złoczyńców. Tutaj składowali narkotyki, broń i pieniądze.
www.youtube.com/watch?v=vKvrheG6w7Q&t=0s&index=127&list=PLY2qSHNwI-Iz64XowZk6fCeuiyRBezEdi
Przed fabrykę podjechał czarny Mercedes-Benz 300D. Drzwi otworzyły się i z samochodu wysiadł Marco, dzierżąc odpalonego papierosa w dłoni. Rozglądnął się dookoła, po czym wsadził peta do ust. Podszedł do bagażnika i otworzył go. W środku znajdował się dość spory arsenał, składający się z kilku pistoletów, strzelb, karabinów, oraz granatów i noży. Mężczyzna zaciągnął się papierosem, po czym chwycił dwie berrety 92FS kalibru 9mm z tłumikiem płomieni, po czym schował je do kabur, które znajdowały się pod jego marynarką. Podniósł również kilka magazynków, które włożył do specjalnych uchwytów, w jego nietypowym skórzanym pasku. Poprawił marynarkę. Zamknął bagażnik, po czym wyciągnął papierosa z ust i wypuścił dym. Wyrzucił niedopałek na ziemie i zgasił go butem. Podniósł wzrok na budynek. Złapał za swój podbródek i wykrzywił głowę tak, że słychać było lekki trzask. Otrząsnął się i pewnym krokiem ruszył do wejścia. Wyciągnął z kabury jeden z pistoletów i odciągnął zamek. Broń wydała z siebie przyjemny dźwięk szczęku zamka. Schował go za siebie. Przed wejściem stał mężczyzna, który palił papierosa. Macro dostrzegł, że za jego paskiem ma schowaną broń. Strażnik spojrzał na idącego do wejścia Marco.
- Kim jesteś, co tu robisz?- zapytał sięgając do paska.
Tyfon nie odpowiedział mu tylko szedł dalej w jego stronę.
Strażnik wyciągnął broń i chciał wycelować w idącego do niego mężczyznę, jednak Marco był szybszy. Złapał lewą ręką za jego rękę w okolicach łokcia i wykręcił mu ją tak, że broń po prostu z niej wyleciała. Przyłożył lufę swojej berrety do jego czoła, po czym wystrzelił... W głównym pomieszczeniu znajdowało się pięciu uzbrojonych gangsterów. Dwóch siedziało przy stoliku i grało w scrable, jeden stał nad nimi i przyglądał się ich rozgrywce, a dwóch ostatnich liczyło pieniądze.
- K.i.l.o.f, ile to punktów?- zapytał jeden drógiego.
- Z tego co widzę to..- strzał przerwał mu zdanie. Wszyscy nagle oderwali się od swoich zadań i popatrzeli w stronę, z której rozległ się huk wystrzału. Zerwali się na równe nogi sięgając po broń. Tylko jeden miał broń długą, którą była dwururka, reszta miała pistolety. Rozstawili się po całym pomieszczeniu. Gość ze strzelbą ustawił się przy ścianie przy wejściu, jeden przewrócił stół, na którym wcześniej rozgrywane były rozgrywki w scrable i schował się za nim, wystawiając tylko głowę i wycelowany w stronę drzwi pistolet. Reszta schowała się za filarami i również ich broń była skierowana w stronę drzwi...
Krew lekko obryzgała twarz Marco. Puścił swobodnie ciało, które z impetem poleciało na ziemię. Przetarł ręką krew i chwycił za klamkę. W tym samym momencie, w którym na nią nacisnął, rozległ się huk strzału i jedna z kul uderzyła w drzwi. Wiedział, że tak się nie dostanie do środka i prędzej skończy jak sitko. Popatrzył na ciało pod sobą, po czym je chwycił...
- Ty debilu! Na chuj strzelasz jak nie masz go jeszcze na muszce?- krzyknął typ ze strzelbą to gościa, który chował się za filarem.
- Zamknij pysk! Skąd pewność, że nie trafiłem?- odpowiedział mu.
- A no stąd, że..- przerwał mu kop w drzwi, które je wyważył. Goście za filarami zaczęli strzelać do momentu, w którym nie opróżnili swoich magazynków. Typ z dwururką spojrzał na ciało Było to ciało strażnika, który pilnował wejścia. Spojrzał na towarzyszy, którzy powoli przeładowywali broń. W tym samym momencie do pomieszczenia wbiegł Marco...
...Szybkim chwytem złapał gościa ze strzelbą. Kopnął go w kolano, co poskutkowało tym, że ten upadł na nie. Marco wykorzystał to i schował się za nim. W tym samym momencie reszta zaczęła strzelać w ciało swojego kolegi. Mężczyzna złapał go i jak z policyjną tarczą zaczął iść w stronę strzelców. Jedna z kul przeszyła ciało tarczy i trafiła go w ramię. Nie zwrócił na to zbyt wielkiej uwagi. Usłyszał jedynie dźwięk broni, która chciała wystrzelić, lecz ich puste magazynki nie pozwoliły na to. W tym samym momencie Marco pozbył się swojej tarczy i pobiegł strzelając do chowającego się za stołem gościa. Przeskoczył nad nim i w momencie przeskoku kopnął w go w twarz. Marco po wylądowaniu zrobił przewrót przez bark, po czym szybko odwrócił się i oddał celny w głowę strzał. Znów się rozpędził po czym wślizgiem schował się za filarem. Nacisnął przycisk zwalniający magazynek i z paska zerwał kolejny. Zrobił to w bardzo szybkim tempie. Lekko wychylił się za filar i zobaczył, że po jego drugiej stronie chowa się wróg. Lekko wystawił broń i wystrzelił w wystającą nogę bandyty. Ten po dostaniu lekko schylił się co poskutkowało tym, że jego głowa przez chwilę znalazła się poza osłoną. Idealna szansa dla Marco, który wykonał idealny strzał w głowę. Jeden z gangsterów wyszedł i chciał choć trochę podejść do niego, a drugi szukał magazynka. Widać, że jest to ich pierwsza wspólna "warta". Marco wykorzystał to i szybko wyszedł za osłony. Podbiegł do gangstera i złapał za jego broń i podniósł nią wraz z ręką do góry, oddając kilka strzałów w brzuch bandyty, po czym puścił go, a gdy opadające ciało znalazło się na ziemi, wystrzelił jeszcze raz w jego głowę. Podszedł do ostatniego gościa, który gdy tylko się lekko wychylił, dostał kopniaka w jego głowę, co poskutkowało przewróceniem się na plecy. Marco podszedł do niego i podniósł go. Przyparł go do ściany po czym przyłożył mu pistolet do głowy.
- Witam, czy zastałem może waszego szefa?- zapytał Marco z lekkim uśmiechem.
Widać było, że to nie żaden gangster, tylko zwykły żółtodziób, który trząsł się ze strachu.
- Nie ma go tu. Ostatnio dał nam pieniądze do przeliczenia, po czym odjechał- powiedział trzęsącym się głosem.
Marco nigdy wcześniej nie trafił na tak dobrze kooperującego śmiecia.
- Tak? A dokąd pojechał?- zapytał bardziej przyciskając broń do jego głowy.
- Tego naprawdę nie wiem, dawał nam tylko pieniądze do przeliczenia, pod Seven Mile Bridge. Tylko tyle wiem przysięgam.- zamknął oczy ze strachu.
- W takim razie dziękuję za kooperacje.- Marco uśmiechnął się po czym uderzył z rączki od pistoletu gościa co spowodowało, że stracił przytomność.
Marco odwrócił się na pięcie i skierował się do wyjścia. Z bagażnika wyciągnął opatrunek, którym opatrzył sobie ranę. Schował pistolety do kabur i wsiadł do samochodu. Odjechał w stronę centrum.