Post by David "Bullet" Rorke on May 18, 2018 18:02:59 GMT 1
Park znajduje się po wschodniej stronie Ocean Drive. Po przeprojektowaniu i ulepszeniu w połowie lat osiemdziesiątych stało się częścią projektu przebudowy tego, co jest teraz dzielnicą architektoniczną South Beach w Miami Beach. Wzdłuż Ocean Drive w parku widać trawiaste tereny i palmy, boiska do siatkówki i bary. Falisty deptak, zwany Promenadą, rozdziela trawę parku i plaży na 21 St, gdzie zamienia się w promenadę. Chodnik inspirowany jest brazylijskim architektem krajobrazu Roberto Burle Marxem spacerującym wzdłuż plaży Copacabana w pobliżu Rio de Janeiro.
Żółty Mustang podjechał zatrzymał się na parkingu przed parkiem. David otworzył drzwi samochodu i wysiadł. Powolnym krokiem ruszył w stronę głównej części parku. Gdy szedł wyciągnął jointa, którego trzymał za uchem i podpalił go. Zauważył on żebraka, który siedział na ziemi na kartonie, z plastikowym kubkiem w ręce. David podszedł do niego i popatrzył na niego z obrzydzeniem. Bezdomny spojrzał na chłopaka.
- Poratujesz? - wyciągnął kubek w jego stronę.
David zaśmiał się i kopnął w go w rękę. Kubek poleciał kilka metrów dalej. Bezdomny spojrzał na kubek, a potem na chłopaka. Patrzył na niego z niedowierzaniem, smutkiem i ze złością. David wziął lolka między palce i pstryknął nimi tak, że niedopałek uderzył żula w czoło. Zaśmiał się i poszedł dalej. Z daleka widział już kilku gości, którzy oblegali dwie ławki, położone na przeciwko siebie.
- Patrzcie kto idzie! - zawołał jeden z nich.
David skierował w ich stronę środkowy palec.
- Jak to kto? Wasz Pan dziwki! - zawołał ze śmiechem.
Podszedł do nich i po kolei z każdym zaczął przybijać piątki. Usiadł na jednej z ławek.
- I jak ten towar, którym cię wczoraj poczęstowałem? - zapytał gruby ubrany w krótkie spodenki i białą bluzę chłopak.
- Wiesz, odlot miałem na kilka dobrych godzin. A rano tak mnie napierdalał łeb, że myślałem, że zejdę. - odpowiedział mu David.
Gruby zaśmiał się i wyrzucił za siebie pustą puszkę po piwie.
- A to jeszcze nic. Jutro załatwię coś tak dobrego, że będziesz warzywem. - powiedział.
- Mam taką nadzieję Zeus. To co? Jakieś plany na dzisiaj macie zjeby? - popatrzył na wszystkich po kolei.
- W sumie to chyba nie..- odpowiedział mu czarny chłopak, ubrany w niebieski podkoszulek i w czarne dżinsy.
- No to co. Zabawimy się trochę co? - powiedział David po czym z kieszeni swojej bluzy wyciągnął torebkę z trawą i bletki. Skręcił trzy idealnie wyglądające lolki. Zaczęli wszyscy palić.
Po godzinie wszyscy byli już na haju. David powoli wstał i popatrzył na resztę.
- Zeus, Lamar, wstawajcie. Idziecie ze mną czaruchy.- powiedział David.
-Bullet kurwa czego chcesz? - zapytał go Zeus bełkotem.
- Musimy iść. Psiarnia zaraz może tu być.- przetarł oczy.
- A co z resztą?
- ich wstawajcie. - Bullet powoli szedł w stronę bramy.
Zeus i Lamar powoli wstali i zaczęli za nim iść. David wsiadł do samochodu i odpalił silnik. Poczeka aż reszta wsiądzie. Gdy to już zrobili odjechał.
Żółty Mustang podjechał zatrzymał się na parkingu przed parkiem. David otworzył drzwi samochodu i wysiadł. Powolnym krokiem ruszył w stronę głównej części parku. Gdy szedł wyciągnął jointa, którego trzymał za uchem i podpalił go. Zauważył on żebraka, który siedział na ziemi na kartonie, z plastikowym kubkiem w ręce. David podszedł do niego i popatrzył na niego z obrzydzeniem. Bezdomny spojrzał na chłopaka.
- Poratujesz? - wyciągnął kubek w jego stronę.
David zaśmiał się i kopnął w go w rękę. Kubek poleciał kilka metrów dalej. Bezdomny spojrzał na kubek, a potem na chłopaka. Patrzył na niego z niedowierzaniem, smutkiem i ze złością. David wziął lolka między palce i pstryknął nimi tak, że niedopałek uderzył żula w czoło. Zaśmiał się i poszedł dalej. Z daleka widział już kilku gości, którzy oblegali dwie ławki, położone na przeciwko siebie.
- Patrzcie kto idzie! - zawołał jeden z nich.
David skierował w ich stronę środkowy palec.
- Jak to kto? Wasz Pan dziwki! - zawołał ze śmiechem.
Podszedł do nich i po kolei z każdym zaczął przybijać piątki. Usiadł na jednej z ławek.
- I jak ten towar, którym cię wczoraj poczęstowałem? - zapytał gruby ubrany w krótkie spodenki i białą bluzę chłopak.
- Wiesz, odlot miałem na kilka dobrych godzin. A rano tak mnie napierdalał łeb, że myślałem, że zejdę. - odpowiedział mu David.
Gruby zaśmiał się i wyrzucił za siebie pustą puszkę po piwie.
- A to jeszcze nic. Jutro załatwię coś tak dobrego, że będziesz warzywem. - powiedział.
- Mam taką nadzieję Zeus. To co? Jakieś plany na dzisiaj macie zjeby? - popatrzył na wszystkich po kolei.
- W sumie to chyba nie..- odpowiedział mu czarny chłopak, ubrany w niebieski podkoszulek i w czarne dżinsy.
- No to co. Zabawimy się trochę co? - powiedział David po czym z kieszeni swojej bluzy wyciągnął torebkę z trawą i bletki. Skręcił trzy idealnie wyglądające lolki. Zaczęli wszyscy palić.
Po godzinie wszyscy byli już na haju. David powoli wstał i popatrzył na resztę.
- Zeus, Lamar, wstawajcie. Idziecie ze mną czaruchy.- powiedział David.
-Bullet kurwa czego chcesz? - zapytał go Zeus bełkotem.
- Musimy iść. Psiarnia zaraz może tu być.- przetarł oczy.
- A co z resztą?
- ich wstawajcie. - Bullet powoli szedł w stronę bramy.
Zeus i Lamar powoli wstali i zaczęli za nim iść. David wsiadł do samochodu i odpalił silnik. Poczeka aż reszta wsiądzie. Gdy to już zrobili odjechał.