Post by Rey Wolfgang on May 19, 2018 23:38:44 GMT 1
Pub był położony w jednej z bocznych dzielnic Śródmieścia, gdzie nie było aż takiego ruchu. Jednakże, sam pub był dość ruchliwy. Ludzie, grający na wszystkich 3 stołach bilardowych, krzyczący z zachwytu i czasami z rozczarowania. Ludzie rozmawiający przy stolikach jak i przy barku. Pomimo tego, pub był schludny, zadbany i pachnący tytułową Wiosną.
Hank siedział przy jednym ze stolikach. Od razu, kiedy Alan wszedł, zaczął do niego machać. Alan dosiadł się do stolika.
-To co? Co to za zlecenie? - zapytał się otwarcie Alan.
-Powoli kowboju. - Hank wyciągnął skórzaną teczkę spod stołu, otworzył i rzucił pare zdjęć na stół. - To jest Twój cel. - pokazał palcem na średnio zbudowanego Azjatę w garniturze. - Jest on powiązany z Yakuzą, a raczej jest ich informatorem - szpiegiem powiedzmy. Codziennie przychodzi do tego pubu napić się, zgarnąć jakąś dziwkę itp itd. Według moich informacji powinien być tutaj za co najmniej...- szybko sprawdził zegarek - 10 minut. No dokładnie 10 minut. Parkuje swoje auto zawsze za pubem w alejce. Chce, żebyś się ustawił się na schodach pożarowych w tej właśnie alejce i kropnąć go właśnie tam.
-Rozumiem. Od razu jak wbije tutaj, przygotuje się na stanowisku. - oznajmił ze spokojem Alan.
-No i idealnie! - podekscytowany Hank, schował wszystkie zdjęcia do teczki i wstaną od stołu - Dobra, na mnie już czas. Kasa będzie w Twojej skrzynce na listy. Do zobaczenia, przyjacielu. -Hank machnął ręką i wyszedł z pubu.
*10 minut później*
Alan rozglądał się po pubie i ukradkiem spojrzał na zegar. 10 minut już minęło, ale nie było ani śladu celu. Aż w końcu, wszedł. Mężczyzna ze zdjęcia. Alan zapalił papierosa, wstaną od stolika i ruszył ku wyjściu, w tym samym momencie, kiedy mężczyzna usiadł przy barku. Udając się na tyły puba zauważył on auto.
To musi być to - pomyślał.
Alan wdrapał się niemalże na sam szczyt schodów pożarowych, wyciągnął pistolet i szybko zamontował tłumik. Brakowało mu tego. Tej ciszy przed burzą. Tej zbierającej się w nim adrenalinie. Minęło parę minut. Alan nagle pod sobą usłyszał jakieś głosy. Zerknął na dół i zauważył mężczyznę ze zdjęcia rozmawiającego z jakimiś innymi Azjatami. Przygotował szybko pistolet i czekał na właściwy moment. Po chwili mężczyźni odeszli i został sam cel, który przed wyjazdem zdecydował się na papierosa. Pewnie nawet mu do głowy nie przyszło, że to jest jego ostatni.
Kiedy mężczyźni odeszli z pola widzenia Alana, oddał szybki, precyzyjny strzał trafił cel prosto w skroń. Zanim zdążył runąć na ziemie, Alan był już na dachu i skracał drogę na ulice. Po paru dzielnicach później, Alan zszedł na ulice i zobaczył ruchliwy tłum. Cholerni ludzie. Korzystając z okazji, Alan roztopił się w tłumie niczym dym z Marlboro i kierował się do swojego mieszkania.
Hank siedział przy jednym ze stolikach. Od razu, kiedy Alan wszedł, zaczął do niego machać. Alan dosiadł się do stolika.
-To co? Co to za zlecenie? - zapytał się otwarcie Alan.
-Powoli kowboju. - Hank wyciągnął skórzaną teczkę spod stołu, otworzył i rzucił pare zdjęć na stół. - To jest Twój cel. - pokazał palcem na średnio zbudowanego Azjatę w garniturze. - Jest on powiązany z Yakuzą, a raczej jest ich informatorem - szpiegiem powiedzmy. Codziennie przychodzi do tego pubu napić się, zgarnąć jakąś dziwkę itp itd. Według moich informacji powinien być tutaj za co najmniej...- szybko sprawdził zegarek - 10 minut. No dokładnie 10 minut. Parkuje swoje auto zawsze za pubem w alejce. Chce, żebyś się ustawił się na schodach pożarowych w tej właśnie alejce i kropnąć go właśnie tam.
-Rozumiem. Od razu jak wbije tutaj, przygotuje się na stanowisku. - oznajmił ze spokojem Alan.
-No i idealnie! - podekscytowany Hank, schował wszystkie zdjęcia do teczki i wstaną od stołu - Dobra, na mnie już czas. Kasa będzie w Twojej skrzynce na listy. Do zobaczenia, przyjacielu. -Hank machnął ręką i wyszedł z pubu.
*10 minut później*
Alan rozglądał się po pubie i ukradkiem spojrzał na zegar. 10 minut już minęło, ale nie było ani śladu celu. Aż w końcu, wszedł. Mężczyzna ze zdjęcia. Alan zapalił papierosa, wstaną od stolika i ruszył ku wyjściu, w tym samym momencie, kiedy mężczyzna usiadł przy barku. Udając się na tyły puba zauważył on auto.
To musi być to - pomyślał.
Alan wdrapał się niemalże na sam szczyt schodów pożarowych, wyciągnął pistolet i szybko zamontował tłumik. Brakowało mu tego. Tej ciszy przed burzą. Tej zbierającej się w nim adrenalinie. Minęło parę minut. Alan nagle pod sobą usłyszał jakieś głosy. Zerknął na dół i zauważył mężczyznę ze zdjęcia rozmawiającego z jakimiś innymi Azjatami. Przygotował szybko pistolet i czekał na właściwy moment. Po chwili mężczyźni odeszli i został sam cel, który przed wyjazdem zdecydował się na papierosa. Pewnie nawet mu do głowy nie przyszło, że to jest jego ostatni.
Kiedy mężczyźni odeszli z pola widzenia Alana, oddał szybki, precyzyjny strzał trafił cel prosto w skroń. Zanim zdążył runąć na ziemie, Alan był już na dachu i skracał drogę na ulice. Po paru dzielnicach później, Alan zszedł na ulice i zobaczył ruchliwy tłum. Cholerni ludzie. Korzystając z okazji, Alan roztopił się w tłumie niczym dym z Marlboro i kierował się do swojego mieszkania.