Post by Marco Croix on May 28, 2018 23:47:37 GMT 1
Budynek z zewnątrz nie wyróżniał się zbytnio, od pozostałych w tej dzielnicy.
Dość sporych gabarytów budynek, zbudowany w całości z czerwonej cegły.
Zabite kratami okna, niecenzuralne graffiti na ścianach, lub kilka metalowych drzwi.
Jedynym charakterystycznym elementem był szyld, na którym neonowymi napisami, widniał napis "Isuzu Parts".
W środku na pierwszy rzut oka znajdował się zwyczajny warsztat, w którym pracownicy starają się zarobić pieniądze.
O dziwo jednak nie było to proste. Jak na psucie się samochodów w dzisiejszych czasach i na klientów jednak popytu nie było. Warsztat ten miał zasadniczą wadę, a była to lokalizacja. Oddalona od centrum, w dość ponurej dzielnicy. To ją kilka lat temu zalała fala morderstw, która wstrząsnęła Miami.
Zniechęciło to ludzi do zaglądania w to miejsce.
Warsztat ten miał jednak inne źródło utrzymania, a był to handel narkotykami, oraz przerzut ich za granicę.
Tutaj handlarze mieli jeden ze swoich głównych punktów wytwórczych.
Zatrzymał swój samochód po drugiej stronie ulicy od wejścia.
Chwilę poobserwował z samochodu, co dzieje się za zewnątrz.
A działo się tam naprawdę dużo.
Zauważył on czterech gości, którzy stali przed wejściem i palili papierosy.
U jednego zauważył, przewieszoną przez ramię krótką strzelbę.
Zastanowił się jak najlepiej będzie zrobić to tak, by nie miał zbyt wielkich problemów dostaniem się do środka.
Odpalił silnik i powoli odjechał.
Postanowił zajechać na tył warsztatu i zobaczyć jak tam sprawy się mają.
Skręcił w uliczkę, która doprowadziła go do tyłów.
Przejeżdżając obok, zauważył on tylko dwóch gości.
Najprawdopodobniej mieli pistolety, bo żadnej broni długiej nie zauważył.
To było to.
Zatrzymał samochód kilka metrów za potencjalnym wejściem.
Wyciągnął on swój pistolet i ze schowka wyciągnął tłumik, który dokręcił do lufy broni.
Teraz był gotowy.
Wysiadł z samochodu i otworzył bagażnik.
Obok torby znajdowała się kamizelka taktyczna, do której schował magazynki do HK MP5, oraz granaty.
Sam pistolet maszynowy przewiesił przez ramię na pasku.
Zamknął bagażnik.
Odciągnął magazynek w jego pistolecie z tłumikiem.
Poszedł w stronę tylnego wejścia...
...Dwóch ubranych w ciuchy robocze gości stało przed wejściem, paląc papierosa.
- I co jak myślisz? - zaciągnął się jeden. - Miami Heat wygra jutrzejsze rozgrywki? - zapytał drugiego.
Ten wypuścił dym ustami i pokiwał głową.
- Oczywiście, stary oni teraz są w zajebistej formie. - odpowiedział drugi. - Wątpię, by ktoś ich zdołał za teraz. - spojrzał na idącego w ich stronę mężczyznę. Było dość ciemno, więc przez chwilę nie zauważył kamizelki, oraz broni. Jednak gdy podszedł bliżej...
...Marco wycelował w nich pistolet z tłumikiem i wystrzelił dwa razy, trafiając gości w głowę. Cicho i skutecznie. Teraz jedynie wejść do środka.
Powoli podszedł do drzwi wejściowych.
Usłyszał jednak kroki. Stanął obok drzwi tak, by mieć wychodzącego od razu pod ręką.
Drzwi otworzyły się...
...Chłopak wyszedł, zapalając papierosa. Swój wzrok miał skupiony na zapalniczce, która nie chciała dać ognia.
- No zapal się ty jebana kurwo! - powiedział gość.
W ten podniósł wzrok i zobaczył dwa leżące ciała, z których głów dość obficie sączyła się krew. Chciał krzyknąć, lecz...
...Marco szarpnął gościem i przycisnął go do ściany, przy której stał jeszcze przed chwilą. Zatkał mu usta dłonią i docisnął pistolet do jego brzucha.
- Ilu ich tam jest? - zapytał. - Pokarz na palcach. - powiedział groźnym tonem Marco.
Ten w odpowiedzi pokazał mu palec środkowy.
Strzelił gościowi w stopę, bardziej przyciskając dłoń do jego ust.
- Ilu?! - warknął.
Ten podniósł ręce do góry i na palcach pokazał, że siedmiu.
Marco skinął głową i wystrzelił siedem razy w brzuch kolesia, mając lufę przyciśniętą do jego brzucha.
Puścił ciało luzem, które opadło na beton jak bezwładna lalka, rzucona przez dzieciaka, w geście protestu.
Szybko zmienił magazynek.
Powoli otworzył drzwi i wszedł do środka.
Na szczęście przed nim był mały korytarz, więc nie odsłonił się od razu na działanie wrogów.
Powolnym i uważnym krokiem, mając pistolet przed sobą, ruszył do drzwi na drugim końcu korytarzyka.
Chwycił za klamkę i lekko uchylił je by, sprawdzić co jest po drugiej stronie.
Nie wiele zobaczył, więc zaczął nasłuchiwać...
... - Mike rusz dupę z tym kluczem! - krzyknął niski głos.
- Już daję, chwila kurwa pali się? - odpowiedział mu młody głos.
Przy stole siedziało dwóch facetów ubranych w czarne garnitury.
Jeden palił papierosa.
- Ostatnia dostawa spóźniła się dwa dni, możesz mi to wytłumaczyć Misza? - zapytał gość z petem.
- Już tłumaczę. - rozległ się głos, który słychać było obok drzwi. - Nasz kurier dał dupy, po wpadł na granicy, przez co nasi chłopcy musieli płacić tym miastowym kundlą łapówę. Policja w tym mieście nie ma za grosz szacunku do samych siebie. Nawet dziwce po stosunku daje więcej, a ci? Kilka zielonych więcej i już są gotowi by obciągnąć z połykiem. - zaśmiał się.
- Nie ma co jednak cieszyć się przed wcześnie. Mamy na głowie jeszcze Tyfona. To on jest prawdziwym zagrożeniem, a nie to całe MPD. Miami Police Departament psia jego mać...
...Marco znał już położenie wszystkich. Dwóch było po prawej stronie od drzwi, najprawdopodobniej grzebali przy jakimś aucie.
Dwóch siedziało przy stole, które zauważył po uchyleniu drzwi.
Jeden stał zaraz przy drzwiach.
Trzech ostatnich było na zewnątrz.
To był czas. Rozplanował sobie wszystko w głowie, w ciągu kilku sekund.
Jednak coś pokrzyżowało mu plany...
...- Idę zobaczyć jak trzymają się chłopacy. - powiedział głos, tuż przy drzwiach....
...Marco wyciągnął granat błyskowy i wyrwał zawleczkę.
Gdy tylko drzwi otworzyły się rzucił go do pomieszczenia i kopnął gościa tak, że ten zgiął się w pół.
Wykorzystał go jako tarczę.
Wbiegł z nim do pomieszczenia.
Granat wybuchł ogłuszając Marco, ale nie oślepiając.
Wszystko dzięki jego nowej tarczy.
Wypalił w nią trzy pociski i wychylił się.
Wszyscy w pomieszczeniu leżeli na ziemi.
Zajął się wpierw gośćmi w garniturach.
Podbiegł do stołu prześlizgując się po nim.
W trakcie wślizgu strzelił dwa razy w jednego gościa, a na drugim wylądował.
Powalił go kopniakiem.
Gdy ten leżał, Marco wystrzelił w niego kilka razy.
Chwycił za pistolet maszynowy i puścił serię w gości przy aucie.
Obydwoje padli, jednak jeden zdołał uniknąć kul jakimś cudem.
Wychylił się za samochodu i wypalił kilka strzałów w stronę Marco.
Ten wywrócił stół, przez który jeszcze chwilę temu robił wślizg.
Wychylił się z boku i wystrzelił.
Trafił gościa w klatkę piersiową.
Nagle mocny kopniak w drzwi otworzył je od strony frontu.
Do pomieszczenia wszedł gość ze strzelbą.
Zaczął strzelać w stronę Marco.
Stół nie był najlepszą kryjówką i pociski przebiły go raniąc go u bok.
Ból jednak nie grał teraz znaczenia.
Wyciągnął kolejny granat oślepiający i odbezpieczył go.
Rzucił go, a gdy ten wybuchł wyskoczył za osłony.
Kopnął oślepionego typa tak, że ten wypadł za drzwi.
Schował się za ścianą, przy drzwiach.
Po jej drugiej stronie usłyszał sapanie.
Wycelował w nią i puścił grad kul.
Kilka z nich przebiło ścianę i te zabiły gangstera, który stał po drugiej stronie.
W tym samym momencie wbiegł inny gość.
Marco jednak spodziewał się tego i zareagował błyskawicznie.
Złapał gościa za rękę, w której trzymał broń i wykrzywił mu ją.
W tym samym czasie wyciągnął swoją berette i zaczął jednocześnie uderzał lufą w klatkę gościa, jak i również pociągał za spust.
Skończył dopiero, jak usłyszał szczęk broni, charakterystyczny dla pustego magazynka.
Upuścił ciało i wyszedł na zewnątrz przeładowywując broń.
Jednak przerwał mu nagły kop w jego ręce, co spowodowało wylecenie broni z rąk Marco.
Spojrzał na typa.
No tak przecież był jeszcze jeden.
Ten uderzył go w twarz i kopnął w brzuch.
Marco lekko się zakiwał.
Wykorzystał to gangster, który chciał wyprowadzić sierpowego w szczękę Tyfona.
Błąd.
Marco szybkim ruchem skontrował atak przeciwnika i uderzył go z łokcia w szczękę.
Łokciem przycisnął gardło gościowi i przyparł go o ścianę.
Ze pochwy wyciągnął nóż i wbił mu go w brzuch.
- Ładna walka muszę przyznać. A teraz powiedz mi, gdzie znajdę Pawła, bo ostatnia osoba, o którą to pytałem wskazała mi to miejsce. - warknął.
- Tyfon. Nie mogę Ci powiedzieć! On mnie zabije! - krzyknął.
Marco przekręcił nóż w jego brzuchu.
- Ja to zrobię, jak mi nie powiesz. Gdzie jest wasza główna siedziba w Miami?! - wrzasnął.
Gość wył z bólu.
- W centrum jest klub ze striptizem Vanilla Unicorn. Paweł najczęściej tam przesiaduje! - krzyknął.
- Dziękuję. - powiedział Marco, po czym szarpnął nożem tak, że rozciął mu cały brzuch.
Jego flaki zobaczyły światło dzienne, a ten sam zwymiotował krwią zmieszaną z białą substancją.
Odwrócił się na pięcie i podniósł leżący na ziemi pistolet.
Wrócił przez warsztat do samochodu.
Dopiero teraz poczuł ból, dochodzący z jego boku.
Ściągnął kamizelkę taktyczną i podwinął koszulę.
Akurat tam gdzie nie chroniła kamizelka kuloodporna.
Co za pech. Ściągnął ją z siebie.
Odpalił papierosa i sprzęt schował do bagażnika.
Skierował się do środka samochodu.
Chwycił za klamkę od drzwi samochodu.
Przeszkodził mu jednak nagły ból.
Coś zostało wbite w jego obojczyk, a potem w plecy.
Odwrócił się i zauważył gościa, o którym nie wspomniał mu strażnik.
Ten miał wycelowany pistolet w jego głowę.
Marco chwycił go za lufę, jednak ten wypalił i ranił go wprost w klatkę piersiową.
Zrobiło mu się słabo, jednak udało mu się rozbroić trepa.
Wypalił w niego kilka razy.
Osłabiony wsiadł do samochodu i odjechał.
Do domu miał za daleko.
Jedynym ratunkiem teraz była pani detektyw.
Dość sporych gabarytów budynek, zbudowany w całości z czerwonej cegły.
Zabite kratami okna, niecenzuralne graffiti na ścianach, lub kilka metalowych drzwi.
Jedynym charakterystycznym elementem był szyld, na którym neonowymi napisami, widniał napis "Isuzu Parts".
W środku na pierwszy rzut oka znajdował się zwyczajny warsztat, w którym pracownicy starają się zarobić pieniądze.
O dziwo jednak nie było to proste. Jak na psucie się samochodów w dzisiejszych czasach i na klientów jednak popytu nie było. Warsztat ten miał zasadniczą wadę, a była to lokalizacja. Oddalona od centrum, w dość ponurej dzielnicy. To ją kilka lat temu zalała fala morderstw, która wstrząsnęła Miami.
Zniechęciło to ludzi do zaglądania w to miejsce.
Warsztat ten miał jednak inne źródło utrzymania, a był to handel narkotykami, oraz przerzut ich za granicę.
Tutaj handlarze mieli jeden ze swoich głównych punktów wytwórczych.
Zatrzymał swój samochód po drugiej stronie ulicy od wejścia.
Chwilę poobserwował z samochodu, co dzieje się za zewnątrz.
A działo się tam naprawdę dużo.
Zauważył on czterech gości, którzy stali przed wejściem i palili papierosy.
U jednego zauważył, przewieszoną przez ramię krótką strzelbę.
Zastanowił się jak najlepiej będzie zrobić to tak, by nie miał zbyt wielkich problemów dostaniem się do środka.
Odpalił silnik i powoli odjechał.
Postanowił zajechać na tył warsztatu i zobaczyć jak tam sprawy się mają.
Skręcił w uliczkę, która doprowadziła go do tyłów.
Przejeżdżając obok, zauważył on tylko dwóch gości.
Najprawdopodobniej mieli pistolety, bo żadnej broni długiej nie zauważył.
To było to.
Zatrzymał samochód kilka metrów za potencjalnym wejściem.
Wyciągnął on swój pistolet i ze schowka wyciągnął tłumik, który dokręcił do lufy broni.
Teraz był gotowy.
Wysiadł z samochodu i otworzył bagażnik.
Obok torby znajdowała się kamizelka taktyczna, do której schował magazynki do HK MP5, oraz granaty.
Sam pistolet maszynowy przewiesił przez ramię na pasku.
Zamknął bagażnik.
Odciągnął magazynek w jego pistolecie z tłumikiem.
Poszedł w stronę tylnego wejścia...
...Dwóch ubranych w ciuchy robocze gości stało przed wejściem, paląc papierosa.
- I co jak myślisz? - zaciągnął się jeden. - Miami Heat wygra jutrzejsze rozgrywki? - zapytał drugiego.
Ten wypuścił dym ustami i pokiwał głową.
- Oczywiście, stary oni teraz są w zajebistej formie. - odpowiedział drugi. - Wątpię, by ktoś ich zdołał za teraz. - spojrzał na idącego w ich stronę mężczyznę. Było dość ciemno, więc przez chwilę nie zauważył kamizelki, oraz broni. Jednak gdy podszedł bliżej...
...Marco wycelował w nich pistolet z tłumikiem i wystrzelił dwa razy, trafiając gości w głowę. Cicho i skutecznie. Teraz jedynie wejść do środka.
Powoli podszedł do drzwi wejściowych.
Usłyszał jednak kroki. Stanął obok drzwi tak, by mieć wychodzącego od razu pod ręką.
Drzwi otworzyły się...
...Chłopak wyszedł, zapalając papierosa. Swój wzrok miał skupiony na zapalniczce, która nie chciała dać ognia.
- No zapal się ty jebana kurwo! - powiedział gość.
W ten podniósł wzrok i zobaczył dwa leżące ciała, z których głów dość obficie sączyła się krew. Chciał krzyknąć, lecz...
...Marco szarpnął gościem i przycisnął go do ściany, przy której stał jeszcze przed chwilą. Zatkał mu usta dłonią i docisnął pistolet do jego brzucha.
- Ilu ich tam jest? - zapytał. - Pokarz na palcach. - powiedział groźnym tonem Marco.
Ten w odpowiedzi pokazał mu palec środkowy.
Strzelił gościowi w stopę, bardziej przyciskając dłoń do jego ust.
- Ilu?! - warknął.
Ten podniósł ręce do góry i na palcach pokazał, że siedmiu.
Marco skinął głową i wystrzelił siedem razy w brzuch kolesia, mając lufę przyciśniętą do jego brzucha.
Puścił ciało luzem, które opadło na beton jak bezwładna lalka, rzucona przez dzieciaka, w geście protestu.
Szybko zmienił magazynek.
Powoli otworzył drzwi i wszedł do środka.
Na szczęście przed nim był mały korytarz, więc nie odsłonił się od razu na działanie wrogów.
Powolnym i uważnym krokiem, mając pistolet przed sobą, ruszył do drzwi na drugim końcu korytarzyka.
Chwycił za klamkę i lekko uchylił je by, sprawdzić co jest po drugiej stronie.
Nie wiele zobaczył, więc zaczął nasłuchiwać...
... - Mike rusz dupę z tym kluczem! - krzyknął niski głos.
- Już daję, chwila kurwa pali się? - odpowiedział mu młody głos.
Przy stole siedziało dwóch facetów ubranych w czarne garnitury.
Jeden palił papierosa.
- Ostatnia dostawa spóźniła się dwa dni, możesz mi to wytłumaczyć Misza? - zapytał gość z petem.
- Już tłumaczę. - rozległ się głos, który słychać było obok drzwi. - Nasz kurier dał dupy, po wpadł na granicy, przez co nasi chłopcy musieli płacić tym miastowym kundlą łapówę. Policja w tym mieście nie ma za grosz szacunku do samych siebie. Nawet dziwce po stosunku daje więcej, a ci? Kilka zielonych więcej i już są gotowi by obciągnąć z połykiem. - zaśmiał się.
- Nie ma co jednak cieszyć się przed wcześnie. Mamy na głowie jeszcze Tyfona. To on jest prawdziwym zagrożeniem, a nie to całe MPD. Miami Police Departament psia jego mać...
...Marco znał już położenie wszystkich. Dwóch było po prawej stronie od drzwi, najprawdopodobniej grzebali przy jakimś aucie.
Dwóch siedziało przy stole, które zauważył po uchyleniu drzwi.
Jeden stał zaraz przy drzwiach.
Trzech ostatnich było na zewnątrz.
To był czas. Rozplanował sobie wszystko w głowie, w ciągu kilku sekund.
Jednak coś pokrzyżowało mu plany...
...- Idę zobaczyć jak trzymają się chłopacy. - powiedział głos, tuż przy drzwiach....
...Marco wyciągnął granat błyskowy i wyrwał zawleczkę.
Gdy tylko drzwi otworzyły się rzucił go do pomieszczenia i kopnął gościa tak, że ten zgiął się w pół.
Wykorzystał go jako tarczę.
Wbiegł z nim do pomieszczenia.
Granat wybuchł ogłuszając Marco, ale nie oślepiając.
Wszystko dzięki jego nowej tarczy.
Wypalił w nią trzy pociski i wychylił się.
Wszyscy w pomieszczeniu leżeli na ziemi.
Zajął się wpierw gośćmi w garniturach.
Podbiegł do stołu prześlizgując się po nim.
W trakcie wślizgu strzelił dwa razy w jednego gościa, a na drugim wylądował.
Powalił go kopniakiem.
Gdy ten leżał, Marco wystrzelił w niego kilka razy.
Chwycił za pistolet maszynowy i puścił serię w gości przy aucie.
Obydwoje padli, jednak jeden zdołał uniknąć kul jakimś cudem.
Wychylił się za samochodu i wypalił kilka strzałów w stronę Marco.
Ten wywrócił stół, przez który jeszcze chwilę temu robił wślizg.
Wychylił się z boku i wystrzelił.
Trafił gościa w klatkę piersiową.
Nagle mocny kopniak w drzwi otworzył je od strony frontu.
Do pomieszczenia wszedł gość ze strzelbą.
Zaczął strzelać w stronę Marco.
Stół nie był najlepszą kryjówką i pociski przebiły go raniąc go u bok.
Ból jednak nie grał teraz znaczenia.
Wyciągnął kolejny granat oślepiający i odbezpieczył go.
Rzucił go, a gdy ten wybuchł wyskoczył za osłony.
Kopnął oślepionego typa tak, że ten wypadł za drzwi.
Schował się za ścianą, przy drzwiach.
Po jej drugiej stronie usłyszał sapanie.
Wycelował w nią i puścił grad kul.
Kilka z nich przebiło ścianę i te zabiły gangstera, który stał po drugiej stronie.
W tym samym momencie wbiegł inny gość.
Marco jednak spodziewał się tego i zareagował błyskawicznie.
Złapał gościa za rękę, w której trzymał broń i wykrzywił mu ją.
W tym samym czasie wyciągnął swoją berette i zaczął jednocześnie uderzał lufą w klatkę gościa, jak i również pociągał za spust.
Skończył dopiero, jak usłyszał szczęk broni, charakterystyczny dla pustego magazynka.
Upuścił ciało i wyszedł na zewnątrz przeładowywując broń.
Jednak przerwał mu nagły kop w jego ręce, co spowodowało wylecenie broni z rąk Marco.
Spojrzał na typa.
No tak przecież był jeszcze jeden.
Ten uderzył go w twarz i kopnął w brzuch.
Marco lekko się zakiwał.
Wykorzystał to gangster, który chciał wyprowadzić sierpowego w szczękę Tyfona.
Błąd.
Marco szybkim ruchem skontrował atak przeciwnika i uderzył go z łokcia w szczękę.
Łokciem przycisnął gardło gościowi i przyparł go o ścianę.
Ze pochwy wyciągnął nóż i wbił mu go w brzuch.
- Ładna walka muszę przyznać. A teraz powiedz mi, gdzie znajdę Pawła, bo ostatnia osoba, o którą to pytałem wskazała mi to miejsce. - warknął.
- Tyfon. Nie mogę Ci powiedzieć! On mnie zabije! - krzyknął.
Marco przekręcił nóż w jego brzuchu.
- Ja to zrobię, jak mi nie powiesz. Gdzie jest wasza główna siedziba w Miami?! - wrzasnął.
Gość wył z bólu.
- W centrum jest klub ze striptizem Vanilla Unicorn. Paweł najczęściej tam przesiaduje! - krzyknął.
- Dziękuję. - powiedział Marco, po czym szarpnął nożem tak, że rozciął mu cały brzuch.
Jego flaki zobaczyły światło dzienne, a ten sam zwymiotował krwią zmieszaną z białą substancją.
Odwrócił się na pięcie i podniósł leżący na ziemi pistolet.
Wrócił przez warsztat do samochodu.
Dopiero teraz poczuł ból, dochodzący z jego boku.
Ściągnął kamizelkę taktyczną i podwinął koszulę.
Akurat tam gdzie nie chroniła kamizelka kuloodporna.
Co za pech. Ściągnął ją z siebie.
Odpalił papierosa i sprzęt schował do bagażnika.
Skierował się do środka samochodu.
Chwycił za klamkę od drzwi samochodu.
Przeszkodził mu jednak nagły ból.
Coś zostało wbite w jego obojczyk, a potem w plecy.
Odwrócił się i zauważył gościa, o którym nie wspomniał mu strażnik.
Ten miał wycelowany pistolet w jego głowę.
Marco chwycił go za lufę, jednak ten wypalił i ranił go wprost w klatkę piersiową.
Zrobiło mu się słabo, jednak udało mu się rozbroić trepa.
Wypalił w niego kilka razy.
Osłabiony wsiadł do samochodu i odjechał.
Do domu miał za daleko.
Jedynym ratunkiem teraz była pani detektyw.