|
Post by Markus "Teufel" Luft on May 31, 2018 10:43:04 GMT 1
Był to ohydny, czteropiętrowy budynek pokryty brązową, łuszczącą się farbą, w niektórych miejscach z jego ścian odpadał tynk. Wyglądał podobnie do każdej innej meliny Kolumbijczyków, może poza ich głównymi siedzibami, które były zadbane. Był położony w nieciekawej okolicy, dlatego raczej wtapiał się w tło i nie przyciągał dużej uwagi. Prawie nikt poza Kolumbijczykami nie wiedział jak wygląda wnętrze.
Markus zatrzymał swój motocykl w uliczce niedaleko budynku. Nie bał się, że ktoś go ukradnie, ponieważ jego znajomy, mechanik, który przemalował mu wóz, pobawił się kablami przy mechanizmie zapłonowym i teraz każdy kto próbował włożyć do stacyjki coś większego niż kluczyk, na przykład śrubokręt, był od razu rażony prądem. Teufel bał się, że ta sztuczka kiedyś obróci się przeciwko niemu, bo na przykład któryś z kabelków za bardzo się przesunie do góry i zahaczy o niego kluczykiem, ale chwilowo nie miał się czym martwić. Chłopak wyglądał trochę zabawnie w czarnym płaszczu, granatowej chuście i szarym berecie, ale to przebranie skutecznie kryło jego tożsamość. Markus zsiadł z motoru i upewnił się, że jego broń jest naładowana. Gdy już to zrobił, ruszył w stronę budynku.
|
|
|
Post by Markus "Teufel" Luft on May 31, 2018 15:04:54 GMT 1
Markus spojrzał ukradkiem na główne wejście. Wyglądało na prawie niestrzeżone, przy drzwiach stał tylko jeden osiłek mający prawdopodobnie pistolet ukryty pod marynarką. Chłopak jednak nie zamierzał nim wchodzić, bo znał plan budynku i wiedział, że zaraz przy wejściu znajduje się coś w rodzaju "pokoju dla ochrony"; małe pomieszczenie z okienkiem na korytarz, zapchane szafkami z ekwipunkiem. Obszedł budynek dookoła, jednak tylne drzwi były zamknięte i zastawione śmietnikiem. Nagle zobaczył, że okno na pierwszym piętrze jest otwarte. Wpadł na pewien pomysł; a co jeżeli podsunę pod nie kontener na śmieci i wdrapię się do wnętrza?
Jak pomyślał tak uczynił. Nie narobił dużo hałasu, dzięki czemu wciąż miał pewną przewagę, którą dawał mu element zaskoczenia. Po cichu wgramolił się do pomieszczenia, które okazało się być łazienką, na szczęście pustą. Gdy dotarł do drzwi, lekko je uchylił; w nos uderzył go smród moczu i charakterystyczny zapach marihuany. Zyskał kolejny punkt przewagi - wszyscy prawdopodobnie będą zjarani. Wyjrzał lekko przez małą szparę; w ciemnym korytarzu stało dwóch Latynosów w różowych koszulach z jointami, którzy żywo gadali o czymś po hiszpańsku i co jakiś czas głośno się śmiali. Poza tym chyba nie było nikogo. Chłopak wychylił się i posłał w mężczyzn krótką, śmiercionośną serię z pistoletu maszynowego. Obaj opadli na ścianę za nimi i cicho osunęli się na ziemię. Luft wyszedł na korytarz i skierował się w stronę klatki schodowej, ponieważ Samuel miał znajdować się na czwartym, ostatnim piętrze. Wchodząc po schodach uważnie obserwował wszystko dookoła. Gdy dostał się na trzecie piętro zobaczył, że ludzi jest tu trochę więcej. Na korytarzu stała spora grupka Kolumbijczyków z licho ubranymi dziewczętami; wszyscy pili jakiś alkohol i zdawali się być we wspaniałym humorze. Markus nie miał zamiaru im go psuć, więc po cichu skierował się na czwarte piętro. Wszedł na górę. Tutaj korytarz był zupełnie pusty. Niemożliwe, że poszło tak łatwo - pomyślał.
|
|
|
Post by Markus "Teufel" Luft on May 31, 2018 15:55:56 GMT 1
Dotarł do drzwi na końcu korytarza i zaczął nasłuchiwać - cisza. Otworzył je na oścież oddając strzał w kierunku fotela, który według planu był idealnie na przeciwko wejścia do pomieszczenia. Spodziewał się, że zobaczy jak Samuel upada z przestrzeloną czaszką na biurko, jednak Samuela tam nawet nie było. Kula uderzyła w oparcie fotela wbijając się w nie. Teufel dostrzegł, że w pomieszczeniu zamiast Samuela znajduje się jakiś kolumbijski gnojek, niewiele młodszy od niego. Stał dwa metry od biurka, miał na oko piętnaście czy szesnaście lat i patrzył na niego przerażonym wzrokiem. Chciał coś wrzasnąć, ale Luft odbił się od ziemi jak jakiś drapieżny kot i powalił go na posadzkę. Zatkał mu usta lewą ręką, prawą celował pistoletem maszynowym w jego czoło.
-Dobra gnoju, możemy to załatwić ładnie, albo wręcz przeciwnie. Gdzie jest Samuel Salaresso?
Dzieciak patrzył się na niego przerażony. Teufel delikatnie odsunął rękę od jego ust. Już myślał, że nastolatek odpowie, jednak zamiast tego wziął wdech z wyraźnym zamiarem wrzaśnięcia czegoś na całe gardło. Niemiec spoliczkował go zanim dzieciak zdążył choćby ruszyć krtanią i ponownie zatkał mu usta.
-Rozumiem... - powiedział Markus. Spoliczkował go jeszcze raz. I jeszcze jeden. Zobaczył, że na biurku leży szmatka, prawdopodobnie do wycierania i polerowania giwer. Podniósł gnojka za kołnierz i przesunął go do biurka, po czym zakneblował go.
-Dobra, inaczej się pobawimy. - podał mu jakiś leżący na biurku pusty notatnik i długopis. - Napisz mi gdzie jest Samuel, jasne?! - spytał go ściszonym głosem.
Latynos patrzył na niego strwożony, ze łzami w oczach, jednak po chwili odwrócił wzrok i upuścił długopis. Markus popatrzył się na gnojka diabolicznym wzrokiem. Mały odwrócił się i spojrzał na niego z mieszanką strachu i złości. Teufel przystawił mu pistolet do kolana.
-Pisz albo strzelam - wycedził przez zęby. Latynos zamknął oczy. Markus pociągnął za spust. Dzieciak zgiął się w pół i zaczął się rzucać. Teufel odczekał kilka minut i podał mu znowu zeszyt. Tym razem nastolatek bez żadnego oporu zapisał na nim coś koślawym pismem. "Mrs Valeria" oraz adres i dopisek "Dok nr. 7". Pewnie nazwa statku... -Dziękuję - odpowiedział wnerwiony Teufel. Nie chciał go zabijać, w końcu to był tylko dzieciak. Jednak nie chciał mieć także kolejnych świadków. Gnój i tak się wykrwawi - pomyślał. Skierował się w stronę wyjścia. Nagle rozległ się huk, a koło jego ucha przeleciał pocisk i uderzył w sufit. Markus obejrzał się i dostrzegł tego samego dzieciaka celującego z ziemi giwerą w jego kierunku. Momentalnie wyjął pistolet i posłał kulę w jego kierunku. Gdy stwierdził, że nie żyje, popędził w stronę klatki schodowej.
|
|
|
Post by Markus "Teufel" Luft on Jun 1, 2018 13:26:11 GMT 1
Zbliżał się do klatki, ale strzał bez tłumika zaalarmował ludzi na dole. Wbiegali po schodach. Markus momentalnie zawrócił i skręcił do jakiegoś otwartego pokoju. Była to chyba sypialnia; leżały tam dwa materace, na ziemi stała lampa i wszędzie były porozrzucane kondomy. Teufel słyszał, że Latynosi się zbliżają, dlatego zamknął cicho pokój i przekręcił sterczący w drzwiach klucz. Nagle zauważył, że nad zamkiem wisi jakaś karteczka z nabazgrolonym hiszpańskim napisem. Nie umiał go przeczytać, jednak obrazek przedstawiający pęknięty klucz lekko mu pomógł. Zdanie znaczyło chyba "nie przekręcać klucza". Markus spróbował otworzyć zamek... klucz uwalił mu ręce rdzą po czym złamał się.
Zajebiście... Utknąłem w jakiejś zasyfionej sypialni. - pomyślał. Podszedł do okna. Nie miał zamiaru skakać - w końcu był na czwartym piętrze. Zobaczył coś co mu pomogło; przy każdym oknie pod nim wisiały sznury na pranie. Wyglądają na wytrzymałe. Niemiec po cichu otworzył okno i właśnie chwytał się pierwszego sznura, kiedy usłyszał walenie do drzwi i jakieś krzyki. Muszę szybko działać... Chwycił się sznura jedną dłonią, a drugą wyjął nóż motylkowy. Przeciął jeden z końców sznura, dzięki czemu popędził w dół jak na lianie. Chwycił się sznura znajdującego się piętro niżej i powtórzył działanie. I jeszcze raz. I ostatni.
Gdy w końcu, z obtarciami i zadrapaniami od szorowania po ścianie, znalazł się w uliczce za budynkiem usłyszał, że na czwartym piętrze ktoś wyważył drzwi. Markus popędził szybko w stronę ulicy w której zaparkował motor, po czym wsiadł na niego i odjechał w kierunku portu.
|
|