Post by Peter Grent on Jun 1, 2018 9:47:11 GMT 1
IMIĘ: Peter
NAZWISKO: Grent
WIEK: 31 lat
PŁEĆ: Mężczyzna
UMIEJĘTNOŚCI:
- podstawowa zdolność posługiwania się bronią białą i palną
- duże doświadczenie w nieczystych walkach wręcz
-doświadczenie w naprawach urządzeń elektrycznych i mechanicznych
OGÓLNY WYGLĄD:
Szczupły. Lekko umięśniony. 183 cm wzrostu. Brązowe włosy. Piwne oczy. Niedbały zarost. Najczęściej nosi stare dzinsy oraz znoszoną, brązową, skórzaną kurtkę.
PRZYNALEŻNOŚĆ: Freelancer
WYPOSAŻENIE:
- stary chopper
- rewolwer po ojcu.
SKRÓCONA HISTORIA:
Urodziłem się w 1961 roku, w małym nic nieznaczącym miasteczku przy granicy z Kanadą. Mój ojciec był wojskowym, a matka kanadyjką.
Dorastałem tam. Ojciec chciał mnie nauczyć wojaczki. "Nie wiadomo czy Ruskie Ścierwa zaatakują jutro czy za rok, przygotowanym trzeba być zawsze" mawiał, gdy pokazywał mi jak działają karabiny, rewolwery i inne środki niosące śmierć. Miał rację, choć miałem przekonać się o tym dużo później. Gdy miałem 24 lata. Miałem własne mieszkanie, dziewczynę z którą chciałem się pobrać oraz pracę w miejscowym warsztacie. Mieliśmy nawet marzenie by wyjechać do Miami. O wojnie słyszeliśmy tylko z radia. Było to szczęśliwe i spokojne życie... do czasu. Najpierw zadzwoniła Mama. Jej głos się łamał, była roztrzęsiona, płakała. Poinformowała, że mój ojciec zginął na Hawajach. Przeklęte Ruskie Ścierwa! Matka z rozpaczy po kilku dniach zmarła. Pochowałem ich tego samego dnia. Dwa lata później moja dziewczyna, nie... wtedy już żona, zaszła w ciążę. W dzień, gdy się o tym dowiedzieliśmy do miasteczka przyjechały Ruskie Ścierwa z jakiegoś gangu. Chcieli haracz... od wszystkich. Zapowiedzieli, że będą wracać co roku. Dla przykładu, zakatowali tutejszego sędziego... w trakcie rozprawy, by wszyscy widzieli, że z nimi się nie żartuje. Dla dobra mej rodziny, nie mogłem dopuścić, by Ruskie Ścierwa terroryzowali moje... nasze miasteczko, nasz dom! Zorganizowałem miejscowy bunt. To był błąd. Chciałem dobrze, a doprowadziłem do rzezi. W ciągu pół roku pomordowali większość miasteczka... w tym moją żonę z nienarodzonym dzieckiem. Nie miałem siły by walczyć. Złamali mnie. Tyle śmierci, tyle agresji, tyle przelanej krwi. I to wszytko dlatego, że myślałem że damy radę. Co mogą cywile z kilkoma strzelbami i pistoletami, przeciwko zorganizowanej grupie przestępczej. Ich krew była na moich rękach. Dali mi ultimatum. Opuszczę miasto i ruch oporu przestanie walczyć, a wtedy przestaną zabijać niewinnych. Nie miałem wyboru. Spakowałem parę rzeczy, wsiadłem na mego chopper'a i opuściłem moje rodzinne miasteczko. Pełny rozpaczy i goryczy jechałem z miasteczka do miasteczka. Od jednej dorywczej pracy do drugiej. Od jednego baru do drugiego. Zapijałem smutek oraz cierpienie. Nie raz spałem pod gołym niebem. Tak minęło 5 lat. Teraz dotarłem do Miami. I tu zostanę.
INFORMACJE DODATKOWE:
- choć to ukrywa, jest bardzo emocjonalny.
MOTYW PRZEWODNI POSTACI:
NAZWISKO: Grent
WIEK: 31 lat
PŁEĆ: Mężczyzna
UMIEJĘTNOŚCI:
- podstawowa zdolność posługiwania się bronią białą i palną
- duże doświadczenie w nieczystych walkach wręcz
-doświadczenie w naprawach urządzeń elektrycznych i mechanicznych
OGÓLNY WYGLĄD:
Szczupły. Lekko umięśniony. 183 cm wzrostu. Brązowe włosy. Piwne oczy. Niedbały zarost. Najczęściej nosi stare dzinsy oraz znoszoną, brązową, skórzaną kurtkę.
PRZYNALEŻNOŚĆ: Freelancer
WYPOSAŻENIE:
- stary chopper
- rewolwer po ojcu.
SKRÓCONA HISTORIA:
Urodziłem się w 1961 roku, w małym nic nieznaczącym miasteczku przy granicy z Kanadą. Mój ojciec był wojskowym, a matka kanadyjką.
Dorastałem tam. Ojciec chciał mnie nauczyć wojaczki. "Nie wiadomo czy Ruskie Ścierwa zaatakują jutro czy za rok, przygotowanym trzeba być zawsze" mawiał, gdy pokazywał mi jak działają karabiny, rewolwery i inne środki niosące śmierć. Miał rację, choć miałem przekonać się o tym dużo później. Gdy miałem 24 lata. Miałem własne mieszkanie, dziewczynę z którą chciałem się pobrać oraz pracę w miejscowym warsztacie. Mieliśmy nawet marzenie by wyjechać do Miami. O wojnie słyszeliśmy tylko z radia. Było to szczęśliwe i spokojne życie... do czasu. Najpierw zadzwoniła Mama. Jej głos się łamał, była roztrzęsiona, płakała. Poinformowała, że mój ojciec zginął na Hawajach. Przeklęte Ruskie Ścierwa! Matka z rozpaczy po kilku dniach zmarła. Pochowałem ich tego samego dnia. Dwa lata później moja dziewczyna, nie... wtedy już żona, zaszła w ciążę. W dzień, gdy się o tym dowiedzieliśmy do miasteczka przyjechały Ruskie Ścierwa z jakiegoś gangu. Chcieli haracz... od wszystkich. Zapowiedzieli, że będą wracać co roku. Dla przykładu, zakatowali tutejszego sędziego... w trakcie rozprawy, by wszyscy widzieli, że z nimi się nie żartuje. Dla dobra mej rodziny, nie mogłem dopuścić, by Ruskie Ścierwa terroryzowali moje... nasze miasteczko, nasz dom! Zorganizowałem miejscowy bunt. To był błąd. Chciałem dobrze, a doprowadziłem do rzezi. W ciągu pół roku pomordowali większość miasteczka... w tym moją żonę z nienarodzonym dzieckiem. Nie miałem siły by walczyć. Złamali mnie. Tyle śmierci, tyle agresji, tyle przelanej krwi. I to wszytko dlatego, że myślałem że damy radę. Co mogą cywile z kilkoma strzelbami i pistoletami, przeciwko zorganizowanej grupie przestępczej. Ich krew była na moich rękach. Dali mi ultimatum. Opuszczę miasto i ruch oporu przestanie walczyć, a wtedy przestaną zabijać niewinnych. Nie miałem wyboru. Spakowałem parę rzeczy, wsiadłem na mego chopper'a i opuściłem moje rodzinne miasteczko. Pełny rozpaczy i goryczy jechałem z miasteczka do miasteczka. Od jednej dorywczej pracy do drugiej. Od jednego baru do drugiego. Zapijałem smutek oraz cierpienie. Nie raz spałem pod gołym niebem. Tak minęło 5 lat. Teraz dotarłem do Miami. I tu zostanę.
INFORMACJE DODATKOWE:
- choć to ukrywa, jest bardzo emocjonalny.
MOTYW PRZEWODNI POSTACI: