Post by Demon on Jun 6, 2018 17:59:51 GMT 1
Na samym skraju błyszczącego nocą neonami miasta biegła pewna ulica.
Nie wyróżniała się ona niczym szczególnym. Była już dość wiekowa, asfalt na niej był wielokrotnie łatany, a wokoło nie znajdowały się żadne zabudowania oprócz oświetlonego pojedynczą, samotną lampą przystanku autobusowego. Kawałek dalej rosły coraz gęściej drzewa, które w końcu, już poza miastem, przeistaczały się w las. Bardzo rzadko ktokolwiek tędy przejeżdżał, a jeszcze rzadziej - przechodził. Komunikacja miejska już dawno zdążyła zmienić trasę, którą podróżowały autobusy, więc nawet wspomniany przystanek był nieaktywny. Stał się jedynie pozostałością, echem zamierzchłych czasów. Ze względu na niewygodne usytuowanie, nikt nie decydował się na budowę w tym miejscu jakichkolwiek nieruchomości - najbliższe budynki widoczne były dopiero kilka przecznic dalej.
Jedynym zwracającym na to miejsce jakąkolwiek uwagę punktem był więc przystanek i towarzysząca mu wiernie, wciąż działająca lampa uliczna.
Zapadł już zmrok, a na ławce siedziała jedna osoba. Oczekiwała kogoś od dobrych kilku minut. Chłodny, momentami niemal przejmujący wiaterek ignorował osłonę budowli i uderzał raz po raz prosto w postać, obejmując ją delikatnie niczym kochanek. Byli ze sobą sam na sam, ale nie na długo. Odgłos kroków sprawił, że postać przestała zwracać uwagę na wiatr, a ten w odpowiedzi zadął jakby chciał wyrazić w ten sposób swój żal spowodowany przerwaniem wspólnej chwili.
- Jak zawsze, jesteś tu przede mną - rzekł mężczyzna w średnim wieku, odziany w czarną, skórzaną kurtkę.
- Nie chcę cię rozczarować - mruknęła postać, po czym wstała.
Przywitali się ze sobą.
- Dobrze cię znowu widzieć.
- I ciebie... Demonie.
Postać uśmiechnęła się słysząc swój tytuł.
- Ostatnie dni były dla ciebie łaskawe?
- Powiedziałbym raczej, że pracowite. Samo czytanie raportów od wszystkich potrafi zapełnić niekiedy cały dzień, co dopiero ich analiza i dalsze planowanie.
- Nie wątpię.
- A ty? Jak się miewasz?
- Dobrze. W zasadzie, to jestem w tej chwili ostatnią osobą, o którą powinieneś się martwić.
Mężczyzna pokiwał w odpowiedzi głową.
- Tak, jak wspomniałem - podjął - ostatnie dni były pracowite, ale i owocne.
Po tych słowach wyciągnął z aktówki plik złączonych ze sobą spinaczem biurowym kartek i podał je Demonowi. Ten wziął je do ręki i zaczął przeglądać pobieżnie kolejne strony.
- Ponadto - odezwał się po chwili mężczyzna - szykuje się kolejna akcja. Duża. Jak dotychczas, chyba największa. Już najwyższy czas przejść do rzeczy.
- Jak najbardziej. Też tak sądzę - odparł, nie unosząc wzroku znad kartek.
Ich lektura była interesująca, a zawarta w nich wiedza mogła już niedługo okazać się bardzo pomocna.
- Gdzie i kiedy to nastąpi?
- W pewnym rzekomo nieużywanym hangarze - wyjaśnił tamten - za kilka dni w dzielnicy portowej.
Nie wyróżniała się ona niczym szczególnym. Była już dość wiekowa, asfalt na niej był wielokrotnie łatany, a wokoło nie znajdowały się żadne zabudowania oprócz oświetlonego pojedynczą, samotną lampą przystanku autobusowego. Kawałek dalej rosły coraz gęściej drzewa, które w końcu, już poza miastem, przeistaczały się w las. Bardzo rzadko ktokolwiek tędy przejeżdżał, a jeszcze rzadziej - przechodził. Komunikacja miejska już dawno zdążyła zmienić trasę, którą podróżowały autobusy, więc nawet wspomniany przystanek był nieaktywny. Stał się jedynie pozostałością, echem zamierzchłych czasów. Ze względu na niewygodne usytuowanie, nikt nie decydował się na budowę w tym miejscu jakichkolwiek nieruchomości - najbliższe budynki widoczne były dopiero kilka przecznic dalej.
Jedynym zwracającym na to miejsce jakąkolwiek uwagę punktem był więc przystanek i towarzysząca mu wiernie, wciąż działająca lampa uliczna.
Zapadł już zmrok, a na ławce siedziała jedna osoba. Oczekiwała kogoś od dobrych kilku minut. Chłodny, momentami niemal przejmujący wiaterek ignorował osłonę budowli i uderzał raz po raz prosto w postać, obejmując ją delikatnie niczym kochanek. Byli ze sobą sam na sam, ale nie na długo. Odgłos kroków sprawił, że postać przestała zwracać uwagę na wiatr, a ten w odpowiedzi zadął jakby chciał wyrazić w ten sposób swój żal spowodowany przerwaniem wspólnej chwili.
- Jak zawsze, jesteś tu przede mną - rzekł mężczyzna w średnim wieku, odziany w czarną, skórzaną kurtkę.
- Nie chcę cię rozczarować - mruknęła postać, po czym wstała.
Przywitali się ze sobą.
- Dobrze cię znowu widzieć.
- I ciebie... Demonie.
Postać uśmiechnęła się słysząc swój tytuł.
- Ostatnie dni były dla ciebie łaskawe?
- Powiedziałbym raczej, że pracowite. Samo czytanie raportów od wszystkich potrafi zapełnić niekiedy cały dzień, co dopiero ich analiza i dalsze planowanie.
- Nie wątpię.
- A ty? Jak się miewasz?
- Dobrze. W zasadzie, to jestem w tej chwili ostatnią osobą, o którą powinieneś się martwić.
Mężczyzna pokiwał w odpowiedzi głową.
- Tak, jak wspomniałem - podjął - ostatnie dni były pracowite, ale i owocne.
Po tych słowach wyciągnął z aktówki plik złączonych ze sobą spinaczem biurowym kartek i podał je Demonowi. Ten wziął je do ręki i zaczął przeglądać pobieżnie kolejne strony.
- Ponadto - odezwał się po chwili mężczyzna - szykuje się kolejna akcja. Duża. Jak dotychczas, chyba największa. Już najwyższy czas przejść do rzeczy.
- Jak najbardziej. Też tak sądzę - odparł, nie unosząc wzroku znad kartek.
Ich lektura była interesująca, a zawarta w nich wiedza mogła już niedługo okazać się bardzo pomocna.
- Gdzie i kiedy to nastąpi?
- W pewnym rzekomo nieużywanym hangarze - wyjaśnił tamten - za kilka dni w dzielnicy portowej.