|
Post by Peter Grent on Jun 9, 2018 17:32:27 GMT 1
„Warsztat Wujka Gary’ego” był małym warsztacikiem na krańcu West Side, niedaleko od peryferii. Z zewnątrz wyglądał jak szary kwadratowy klocek pośród wysokich szklanych wież. W wewnątrz również był tylko zwykłym, szarym warsztatem. W głównym pomieszczeniu, gdzie naprawiano auta czuć było zapach smaru. Opony, narzędzia i części walały się pod ścianą. Pod przeciwną ścianą znajdowały się trzy stare, zniszczone fotele, dwa stoliki oraz automat do kawy. Na samej ścianie miejsce miały przyklejone taśmą plakaty z nagimi modelkami. Znajdowały się tam też troje drzwi. Jedne prowadziły do toalety, drugie do niewielkiego magazynu na części, a trzecie do gabinetu właściciela. Gabinet również był mały. Właścicielem był Gary Cooper. Był on 60-letnim, czarnoskórym mężczyzną ze słabością do marihuany.
Peter zatrzymał chopper’a pod warsztatem. Nie musiał wchodzić do środka, by czuć zapach smaru. Pracował już w wielu warsztatach. Smar wyczuwał z daleka. Neonowy szyld z napisem „Warsztaty Wujka Gary’ego” wyglądał jakby miał zaraz się przepalić. Jedna z liter szybko mrugała, a inna w ogóle się nie paliła. Naszły go wątpliwości czy nie powinien poszukać innego, bardziej porządnego warsztatu, ale z drugiej strony w takim jak ten bardziej prawdopodobne, że przyjmą takiego przybłędę jak on. Oddalił wątpliwości siłą woli i wszedł. Nie zdziwił się bałaganem w warsztacie. Wielokrotnie takie widział. Był przyzwyczajony. Na środku warsztatu stał niedokończony Dodge Challenger Zauważył mechanika drzemiącego w fotelu. Postanowił go nie budzić. Podszedł do drzwi z napisem „Biuro Właściciela Gary’ego Cooper’a, wchodź i nie pyskuj”. Uśmiechnął się i zapukał.
- Wejść! – Krzyknął właściciel ochrypłym głosem. Peter wszedł. Gabinet był małym pokojem z kilkoma szafkami, biurkiem, jednym oknem i starym, czarnoskórym właścicielem. Ten zaciągał się jointem siedząc w fotelu.
- Dzień dobry, ja w sprawie pracy. – Rozpoczął konwersację Peter.
- Ha. To bardzo dobrze. Odkąd zniknął Benny, Franky musi pracować na dwie zmiany. – Gary uśmiechnął się, szczerym, wspomaganym przez joint’a uśmiechem.
- Jak to, zniknął, Panie Cooper? – Zapytał Grent. Czarnoskóry mężczyzna się roześmiał.
- Po pierwsze, jeśli chcesz tu pracować mów mi Wujku Gary, lub po prostu wujku. Po drugie, w ostatnim czasie wielu znika w tym mieście. Chyba nie myślisz ,że to przez tego Demona, nie? Pewnie się schlał i wpadł do jakiegoś kanału. Ale mniejsza o niego. Jakie masz doświadczenie? – Gary wydaje się sympatycznym człowiekiem. Peter’a opuściły wszystkie wcześniejsze troski.
- Żyłem w drodze przez kilka lat. Żeby zarobić na jedzenie i paliwo pracowałem dorywczo w wielu miejscach, w tym w kilkunastu warsztatach. Na chopper, którym podróżowałem, zarobiłem pracując w warsztacie w rodzinnym miasteczku. – Celowo nie wspomniał o przyczynach jego opuszczenia rodzinnego domu.
- Hahhaha. Życie w drodze. Takie doświadczenie to ja rozumiem! Mówiłeś, że jak się nazywasz, synek?
- Nie mówiłem. Peter Grent. – Przedstawił się.
- Peter, synek, witaj w załodze wujka Gary’ego. Pracę zaczynasz od dzisiaj. Jakieś pytania? – Zaciągnął się jeszcze bardziej joint’em.
- Mógłbym połowę wypłaty dostać dzisiaj po pracy? Muszę zapłacić za motel. – Zapytał obawiając się, że na wypłatę będzie musiał czekać przez miesiąc.
- Nie ma problemu. Obudź Franky’ego, niech ci pokaże gdzie, co jest. I niech pójdzie do domu. Chłopak zasłużył na odpoczynek. – Zgodził się „wujek”. Peter obudził Franky’ego, a ten oprowadził go po warsztacie. „Chłopak” miał 35 lat. Gdy Franky poszedł do domu, Peter zaczął pracować. Do wieczora udało mu się złożyć Dodge’a Challenger’a. Odebrał wypłatę i wrócił do motelu.
|
|
|
Post by Peter Grent on Jun 11, 2018 10:38:26 GMT 1
W końcu miał stałą pracę. Pracował pilnie przez kilka dni. Przez ten czas naprawił kilka samochodów, a co dziwniejsze, zaprzyjaźnił się z Franky’m i Gary’m. Franky był spokojnym człowiekiem, zarówno z charakteru jak i zachowania. Zawsze zachowywał się jakby nie spał od dwóch dni. Natomiast Gary był jak zwykle wesoły, życzliwy i naćpany. Praca w tym warsztacie sprawiała mu przyjemność. Prawie żałował, że dostał wolne. Ale wiedział, że przepracowanie nie jest czymś dobrym. A poza tym chciał nadrobić kilka filmów, pomóc Donnie w motelu i zwiedzić trochę miasto. Wychodząc z zakładu zakręciło mu się w głowie. Oto skutki przepracowania. – pomyślał. Ruszył do motelu.
|
|
|
Post by Rey Wolfgang on Jun 12, 2018 17:55:08 GMT 1
Dotarł jakimś cudem do warsztatu i wniósł motor do środka. Było zaskakująco pusto. -Halo? - krzyknął Rey rozglądając się. To miejsce przypominało mu jakąś melinę.
Z biura wyszedł mężczyzna, leniwie, od niechcenia. Spojrzał się na Alana, potem na motor i znowu na Alana. -W czym mogę pomóc synu? - Zapytał się mężczyzna, lekko się uśmiechając. -Laura rozbiła swój motor i mnie tutaj przysłała. - Podał mężczyźnie kasę, którą mu dała Laura. -Co? Laura? Rozbiła się? - Mężczyzna wybuchł śmiechem i wziął pieniądze. - Ciekawe z kim tym razem się ścigała. Postaw motor tam przy ścianie i wróć jutro.
Alan pokiwał tylko głową i odstawił motor w skazanym miejscu, po czym wyszedł z warsztatu. Kurwa. Teraz musi znowu z buta wracać, taki kawał. Alan wziął głęboki oddech, zapalił papierosa i szybkim krokiem udał się w stronę domu Laury.
|
|
|
Post by Peter Grent on Jun 12, 2018 22:43:09 GMT 1
Wszedł do budynku. Zameldował się u Gary’ego i rozpoczął pracę. Zaczął od motoru. Miał duże doświadczenie z naprawianiem motorów. Swój chopper nie raz naprawił, czasem mając do dyspozycji tylko podstawowe narzędzia. A tu miał cały warsztat. Motor miał mnóstwo drobnych uszkodzeń, to cud, że jeszcze dało się nim jeździć. W ciągu kilku długich godzin udało mu się go naprawić. Nie było to łatwe. Wycięczony padł na fotel i zasnął.
|
|
|
Post by Peter Grent on Jun 13, 2018 21:01:23 GMT 1
Peter przebudził się z niespokojnego snu. Rozejrzał się szybko. Uspokoił się widząc, że przysnął na fotelu w warsztacie. Odkąd Franky jest na chorobowym Peter jest zmuszony brać podwójną zmianę. Przydałby się ktoś za Franky’ego. – pomyślał. Wziął łyk kawy z automatu. Była to jedna z gorszych kaw jakie pił. Będzie musiał pomówić z Gary’m o wymianie automatu do kawy. Zapukał do drzwi biura. - Śmiało synku, właź. – usłyszał chrapliwy głos swego pracodawcy. Peter wszedł. Gary właśnie szykował sobie marihuanę. - Chciałbym... - Chcesz się, synek, zaciągnąć? – przerwał mu staruszek. Peter’a kusiło by przyjąć ofertę, lecz nie chciał ryzykować kolejnej utraty przytomności. Alkohol też postanowił odstawił. - Nie, dziękuję. Chciałem zapytać o ten stary automat do kawy. Może by go wymienić na lepszy model? – zasugerował Gary’emu. - Hehehe, a co? Nie smakuje kawka z naszego automaciku? Hehehe. Może, może. Zastanowię się nad tym. Naprawiłeś już ten motor? – zapytał, a następnie się zaciągnął jointem. - Tak. Miał mnóstwo drobnych usterek. Ciężko mi uwierzyć, że się nie rozpadł. - Hehehe. Laura jak zwykle w formie. Będę musiał ją pouczyć by bardziej szanowała swój motor. – stwierdził szef. - Laura to właścicielka tego motoru, tak? – zapytał Grent. - Tak. Laura to świetna dziewczyna. Gdybym miał mieć córkę, to była by to Laura. Ma charakterek. Ostatnio rzadziej ją widuję. – opowiedział Gary, zaciągając się co jakiś czas jointem. - Wiadomo kiedy Franky wróci do pracy? – zapytał Peter. - Niestety, lekarze wykryli u niego coś poważnego, jakiegoś AIDS’a lub innego HIV’a. Szkoda chłopaka. Miał jeszcze tyle pojazdów do naprawienia... będziemy musieli znowu szukać kogoś do pracy. – wyjaśnił właściciel. Peter’a zmartwiło to bardzo. Zdążył polubić cichego i spokojnego współpracownika. Podziękował za rozmowę i wrócił do pracy.
|
|
|
Post by Laura Palmer on Jun 15, 2018 21:00:23 GMT 1
Dojechali do Warsztatu. Laura wyszła i przeciągnęła się. Zapukała o framugę drzwi. -Czy jest tutaj ktoś?
|
|
|
Post by Rey Wolfgang on Jun 15, 2018 21:19:13 GMT 1
Kiedy wyszła z auta, od razu ruszył w stronę jej domu.
|
|
|
Post by Peter Grent on Jun 15, 2018 21:47:25 GMT 1
Peter usłyszał pukanie. Otworzył drzwi. - W czym mogę pomóc? - zapytał kobietę stojącą przed warsztatem.
|
|
|
Post by Laura Palmer on Jun 15, 2018 21:52:09 GMT 1
-Ja po motor. I chce porozmawiać z szefem. Podeszła do maszyny. Klepnęła siedzenie. -I jak poszła naprawa?- Zapytała.
|
|
|
Post by Peter Grent on Jun 15, 2018 22:37:48 GMT 1
- Ahh. To pani motor. Udało mi się go naprawić, choć miał mnóstwo drobnych usterek. To cud, że jeszcze dało się go uruchomić. Szef opowiadał o pani w samych pozytywach. Jest w swym gabinecie. - powiedział i zaprowadził kobietę pod drzwi gabinetu.
|
|
|
Post by Laura Palmer on Jun 16, 2018 6:16:45 GMT 1
Weszła bez pukania do gabinetu. -Dobry Gary!- Wychyliła głowę za drzwi z uśmiechem.
|
|
|
Post by Peter Grent on Jun 16, 2018 7:19:29 GMT 1
-Aaa Laura. Dziewczyno, dawno cię nie widziałem. Wyglądasz jakby coś po tobie przejechało. Hahaha - zaśmiał się Gary. - Mimo to, dobrze cię widzieć. Przybyłaś tylko odebrać motor czy może masz jakąś sprawę do starego wujka? - zapytał Laurę. Peter w tym czasie oddalił się by kontynuować pracę. Za godzinę kończył zmianę.
|
|
|
Post by Laura Palmer on Jun 16, 2018 7:24:22 GMT 1
-No trochę się wydarzyło. Usiadła na krześle naprzeciwko. -Szukam pracy. Moją pierwszą myślą było to żeby popytać tutaj.
|
|
|
Post by Peter Grent on Jun 16, 2018 7:30:39 GMT 1
- Moja droga! To się świetnie składa. Franky ciężko zachorował. Prawdopodobnie nie będzie już pracował, przez co Peter musi pracować na dwie zmiany. - odpowiedział, uradowany szef. - Peter to nasz nowy pracownik. Kiedy możesz zacząć pracować?
|
|
|
Post by Laura Palmer on Jun 16, 2018 7:35:53 GMT 1
-Gdyby nie te ciuchy, to nawet od zaraz kapitanie!- Zasalutowała. -Powiedzmy że mogę od jutra.- Uśmiechnęła się.
|
|
|
Post by Peter Grent on Jun 16, 2018 7:49:50 GMT 1
- Załatwione, jutro zaczniesz pracę. Zanim pójdziesz, niech Peter pokaże ci co, gdzie jest. - powiedział a następnie zawołał Peter'a. Ten po chwili przyszedł. - Tak? - zapytał. - Pokaż Laurze warsztat. Będzie ona od jutra tu pracować. - wyjaśnił. - To dobrze. Witaj. Jestem Peter Grent. - przywitał się z kobietą.
|
|
|
Post by Laura Palmer on Jun 16, 2018 8:03:24 GMT 1
-Laura- Podała mu rękę. Rozglądała się po warsztacie. -Dużo się tu nie zmieniło.
|
|
|
Post by Peter Grent on Jun 16, 2018 8:10:44 GMT 1
- Trochę. Przede wszystkim próbowałem zrobić porządek. A tu się porządku po prostu nie da zrobić. Tam jest magazyn, a tam są toalety. - pokazał Laurze najważniejsze rzeczy w warsztacie.
|
|
|
Post by Laura Palmer on Jun 16, 2018 10:12:25 GMT 1
Kiwnęła głową. Złapała za maszyne i ustawiła ją by mogła wyjechać . -To wszystko jasne. Przyjde jutro. Wsiadła na motor. -Do zobaczenia! Odjechała.
|
|
|
Post by Peter Grent on Jun 16, 2018 11:37:45 GMT 1
- Do zobaczenia - pożegnał nową współpracownicę. Peter uznał ją za miłą dziewczynę, choć wyglądała jak chodzące nieszczęście. Skończył drugą zmianę i pojechał do domu wypocząć.
|
|
|
Post by Laura Palmer on Jun 17, 2018 16:56:17 GMT 1
Molly dojechała do pracy. Zrobiła sobie kawę. Obrzydliwa. Jak zwykle. Rozejrzała się po warsztacie. Stary syf stare śmieci. Zajrzała do biura. -Wujku Gary! Jestem! -Laura! Witaj!- Wstał i podał jej dłoń.- Dobrze cię widzieć. Siadaj, porozmawiamy chwilę. Laura usiadła na krzesełku naprzeciwko biura. -Jak się trzymasz? Znalazłaś tego swojego chłoptasia. Laura wzięła głęboki wdech. Trzymaj się dziewczyno... Trzymaj. -Okazuje się, że nie żyje. Ale proszę. Nie mówmy o tym więcej. Chce zacząć żyć od nowa. -Rozumiem...- Zakłopotał się przebiegiem sytuacji.- To może weźmiesz się już do pracy? Nie musisz się spieszyć. Dwa auta i trzy motocykle. Laura kiwnęła głową. -Robi się! Wyszła z gabinetu i zaczęła naprawiać jedno z aut.
|
|
|
Post by Laura Palmer on Jun 17, 2018 20:33:55 GMT 1
Kiedy naprawiła auta, wzięła się za motocykle. To była dla niej czysta przyjemność. Nie zauważyła, jak minęła godzina zmiany. Otworzyła drzwi gabinetu -Wujku Gary! Ja już skończyłam! -Dobrze, przyjdź jutro. -Dobrze, to do jutra! Założyła kask. Odjechała do domu.
|
|
|
Post by Peter Grent on Jun 19, 2018 9:27:03 GMT 1
Wrócił do pracy. Przez cały czas gdy pracował miał dziwne odczucia. Coś było nie tak. Był późny wieczór niedługo kończyła się zmiana, a Peter przeliczał właśnie liczbę części zamiennych w magazynie, gdy podjechał samochód. Z przodu wyglądał normalnie. Natomiast bagażnik był mocno zgnieciony. Z auta wysiadło dwóch ludzi. Na oko, jeden miał czterdziestkę, a drugi trzydziestkę. Oboje byli ubrani w garnitury. Jednakże były one pogniecione. Fryzury były rozczochrane, a twarze pokryte potem. Prawa dłoń jednego była obwinięta, czerwonym od krwi, bandażem. Peter wywnioskował po ich niedbałym wyglądzie, że wypadek, który ich spotkał był niedawno. - Dzień dobry. W czym mogę pomóc? – zapytał. - A nie widać? W końcu to cholerny warsztat do kurwy nędzy! – odpowiedział ten, który wyglądał na młodszego. - Przepraszam za kolegę. Mieliśmy niedawno wypadek i kolega zestresował się bardzo. Chcemy by pan zreperował nam bagażnik, jak widać. Zapłacimy potrójnie, za specjalne względy. – wyjaśnił starszy i mrugnął do Peter’a wspominając o specjalnych względach. Nie wiedział on o co może chodzić starszemu mężczyźnie. Zaniepokoiło go to, ale starał się zachowywać normalnie. - Oczywiście, zajmę się tym jak najszybciej. – powiedział Peter. - Wiedziałem, że można liczyć na pana. Oto zaliczka. Wpadniemy po samochód za parę dni. – rzekł i przekazał Grent’owi plik banknotów. Peter ocenił ich ilość na większą niż jego pensja. A to miała być tylko zaliczka. Dziwne. Mężczyźni skierowali się do wyjścia. Szli powoli, ciesząc się z pozbycia ciążącego im wozu. Obaj zapalili papierosy. Peter wzruszył ramionami i schował forsę do kieszeni. Następnie zajrzał do zniszczonego bagażnika. Był bardzo mocno zniszczony. Coś przykuło jego uwagę. Były to plamy krwi we wnętrzu bagażnika. Mogły powstać przy wypadku. – tłumaczył sobie. Lecz ujrzał jeszcze coś. Zadrapania. Znajdywały się one od wewnętrznej strony zniszczonego bagażnika, więc nie mogły powstać przez wypadek. Nie może być. – z wahaniem przyłożył dłoń do śladów po zadrapaniach. Z przerażeniem odkrył, że pasują. Skurwysyny, trzymali kogoś w bagażniku. – pomyślał. Przerażenie ustąpiło miejsce wściekłości i nienawiści, gdy w jednej z plam krwi dostrzegł kilka długich włosów, prawdopodobnie kobiecych. Kątem oka dostrzegł, że skurwiele spokojnie palą sobie przy wyjściu. Najwyraźniej nie śpieszyło się im lub czekali na taksówkę. Peter wziął do ręki śrubokręt. Twarz jego wykrzywił morderczy grymas. Powoli szedł w stronę palącej dwójki. Serce biło mu szybko. Za szybko. - Ile ona miała lat? – wychrypiał do nich. Oni zaskoczeni odwrócili się w jego stronę. Starszy wyciągał broń, lecz Peter wbił mu śróbokręt w dłoń. Ten wypuścił broń z ręki. Młodszy otrząsnął się z szoku i sięgnął po broń. Zabandażowaną dłonią nie mógł stabilnie trzymać broni więc Grent wytrącił mu ją z ręki. Uderzył go kilka razy aż ten padł nieprzytomny. W tym czasie starszy wyciągnął śróbokręt z rany i zaczął uciekać. Podjechała taksówka. Peter widząc to kątem oka chwycił za leżącą na ziemi broń młodszego i ruszył w pogoń. Wystrzelił dwa razy w stronę uciekniera. Nie trafił. A ścigany zdążył wejść do taksówki. Odjechał. Peter przebiegł jeszcze kilka metrów gdy dotarło do niego, że to bez sensu. Stanął i zaczerpnął powietrza w płuca. Świat wokół niego zamazał się. Zanim stracił przytomność dotarło do niego coś jeszcze. Zrozumiał, że wpakował się właśnie w niezłe gówno.
Otworzył oczy. Leżał w fotelu. Warsztat był zamknięty, a światła były zgaszone. Głowa go niesamowicie bolała. Powoli przekręcił głowę i zawył z bólu. Po chwili z gabinetu wyszedł Gary. Był wściekły. - Co cię, kurwa synek, napadło? Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego kim oni byli!? To byli mafiozi. A ty jednego zatłukłeś do nieprzytomności, a drugiemu wbiłeś śrubokręt w dłoń! A co gorsza, dałeś mu uciec! Cholera! – nakrzyczał na Peter’a staruszek. Grent przyjmował z pokorą słowa, a właściwie krzyki Gary’ego. Wiedział, że popełnił błąd. Umysł miał wtedy zaćmiony przez gniew. Przeklinał się za brak kontroli nad emocjami. Dochodząc jeszcze do siebie wskazał palcem na bagażnik. Gary spojrzał się na samochód mafii. Wiedział. - Myślisz, że nie wiem co tacy jak oni robią!? W ten sposób nie wskrzesisz tej dziewczyny. Ahh. Rozumiem cię, ale wpakowałeś nas w gówno najgorszego sortu. Przez lata trzymałem warsztat z dala od kłopotów. A teraz? Arghhh!– zrobił przerwę na oddech i zaczął przechadzać się po warsztacie. Peter w tym czasie powoli wstał. Ból trochę ustąpił, ale nie na tyle by czuł się dobrze. - Hmm... wstałeś. Nie widziałem byś miał jakieś rany. Czemu straciłeś przytomność? – zapytał. - Od jakiegoś czasu zdaża się, że urywa mi się film. Nie wiem, dlaczego. - Ehhh. Synek... lubię cię. Stałeś się już częścią załogi. – nastała chwila niezręcznej ciszy. Dał Peter’owi chwilę by doszedł do siebie. Następnie podszedł do drzwi od magazynu i je otworzył. W środku leżał związany, z workiem na głowie, młodszy mafiozo. Rzucił go na środek warsztatu. - Znasz się, synek, na przesłuchaniach? – zapytał Gary Peter’a. - Nie. Czy to konieczne? - Tak. Musimy wiedzieć na czym stoimy i co nam zagraża. - Więc spróbuję. – odpowiedział. Gardził torturami i wstydził się tego, co musiał zrobić. Wiedział jednak, że ten łotr zasługiwał na karę. Śmierć byłaby zbyt szybką karą dla takiego bydlaka. Podszedł do wijącego się mafioza i zdjął mu worek z twarzy. - Ponawiam pytanie: Ile ona miała lat!? -wycedził. - Wal się pierdol...arghhh! – Peter kopnął mafioza. - Ponawiam pytanie! – pomachał mu śrubokrętem przed oczami. - Grozisz mi chuju!? Czy ty wiesz kim jestem!? – wydarł się przesłuchany. Peter miał dość. Wbił mu śrubokręt w oko. Gary przypatrywał się temu z tyłu. - Drugi raz mi tak odpowiesz, stracisz drugie oko. – poinformował go Peter. - Dobra...aargghh... miała 15 lat. Chcieliśmy tylko trochę się zabawić...aaa... odwoziliśmy ją tam skąd ją porwaliśmy. – mafiozo stękał z bólu. - Z jakiej mafii jesteś? - Z Gangu Chuck’a Grey’a – odpowiedział. Następnie zadał mu jeszcze parę pytań i wbił mu śróbokręt prosto w serce. Choć chciał go zabić, nie czuł satysfakcji, gdy już to zrobił. - Większość dowodów już zlikwidowałem. Znam gościa który pozbędzie się ciała i samochodu. Natomiast co do Gangu Chuck’a Grey’a: nie jest to duży gang, ale i tak jesteśmy poważnie zagrożeni. Zamknę warsztat. Przyczaimy się przez kilka tygodni... – omawiał plan Gary. Peter nie słuchał. Znowu życie mu się spieprzyło. Huragan emocji pustoszył mu serce. Nie, nie może tak być! – postanowił. - Nie będziemy uciekać. Zabarykadujesz się w warsztacie. Ja... zlikwiduję cały ten pieprzony gang. Nic nam więcej nie zagrozi. – przemówił. Gary oniemiał. - Synek, nie żartuj. Jak dasz radę zabić cały gang? – niedowierzał staruszek. - Kiedyś już walczyłem z całą mafią. A to, jest tylko jeden gang. Mam doświadczenie. – wyjaśnił Peter. Pomógł przygotować warsztat na najazd gangsterów. - A co z Laurą? – zapytał Gary, gdy Peter wychodził z zakładu. - Jak przydzie to powiesz jej że mamy małą awarię, trzeba chwilowo zamknąć warsztat i że za dwa dni będzie znowu otwarte. - Dwa dni? Tak szybko? - Jeśli się zawahamy... musimy zrobić to szybko. – podkreślił wagę sytuacji. Następnie odjechał.
|
|
|
Post by Laura Palmer on Jun 19, 2018 20:35:31 GMT 1
Podjechała na parking i ściągnęła kask. Odpaliła papierosa. Emanowała siłą. Jej postura, jej mina. Kiedy zgasiła papierosa podeszła do mechanika. Ale ktoś ją zaczepił. -Przepraszam. Pracuje pani w tym warsztacie?- Zapytał mężczyzna w garniturze. -Tak, ale mamy teraz małą awar...- Nie dokończyła zdania. Przerwał jej cios z pieści prosto w jej nos. Usłyszała chrzęst. Nie spodziewała się tego. Uderzyła o ścianę budynku i osunęła się na ziemię. -Wszyscy macie przejebane.- Wyciągnął nóż.-Wiesz za co? -Chuj mnie to obchodzi- Opluła go. Mężczyzna uderzył ją jeszcze raz. -Jeden z waszych okaleczył naszych ludzi... A ty masz całkiem ładną buźkę...-Przystawił szybkim ruchem ostrze do jej kącika ust i pociągnął w stronę ucha. Bolało. Mężczyzna właśnie miał rozciąć drugi kącik gdy Laura wywinęła się i uderzyła go pięścią w brzuch. Mężczyzna zwinął się. Zaczęła go kopać. Cały jej lewy policzek zalał się krwią.
|
|
|
Post by Laura Palmer on Jun 19, 2018 22:28:11 GMT 1
Zauważyła że podjechało kilka samochodów. Zauważyła też Garego który wyszedł. -Szybko! Schowaj się! Wyciągnął do niej dłoń. Laura biegła. Już prawie. Biegnij. Biegnij.
Strzał. Biegnij Poczuła kulę przechodzącą przez ramie. Biegnij Strzał.
Łydka.
Laura upadła. Zaczęła się czołgać. Już. Chwilkę. Jeszcze trochę i wujcio Gary ci pomoże. Zaraz będzie po wszystkim. Kilka metrów przed.
Niewystarczająco.
Poczuła jak ktoś ją ciągnie za nogę w tył. -Tak się kończy jak się nam przeszkadza kurwa! Gary zamknął drzwi. -WUJKU RATUJ!- Wrzasnęła panicznie. -Weź ją ucisz kurwa.- Mruknął jeden z mafiozów. Mężczyzna złapał Laure za głowę i uderzył nią o samochód. Ból rozlał się od głowy po całe ciało. A potem tylko ciemność. Nieprzytomną dziewczynę wrzucili do bagażnika. Odjechali.
|
|
|
Post by Rey Wolfgang on Jun 20, 2018 14:32:39 GMT 1
Zauważył motor Laury na podjeździe przed warsztatem. Wyszedł szybko z auta. Warsztat wyglądał na zamknięty, tak jak mówiła Laura, aczkolwiek było widać, że drzwi wejściowe były uchylone. Alan wyciągnął pistolet i po cichu wszedł do środka. Zobaczył tego samego staruszka co ostatnio, siedzącego na fotelu przy biurze. Wyglądał marnie, zrezygnowany. Alan schował broń i do niego podszedł. -Zabrali ją...- powiedział rozpaczliwe staruszek - Zabrali Laure. Alan przykucnął przy staruszku i złapał go za ramiona. -Kto ją zabrał i gdzie pojechali? - Zapytał się, lekko podenerwowany. -Nie duży gang...pojechali w stronę opuszczonego baru. To jedna z ich kryjówek. Jeśli ich tam nie ma, główną baze operacji mają w jednym opuszczonych doków. -Dziękuje. - Alan poklepał staruszka po ramieniu i poszedł w kierunku auta.
Kiedy wszedł do środka, upewnił się, że w schowku ma zapasowe magazynki. Zostaly mu tylko dwa. Schował pistolet i ruszył w kierunku baru.
|
|
|
Post by Peter Grent on Jun 20, 2018 20:43:11 GMT 1
Peter przyjechał. Ale przyjechał zbyt późno. Warsztat stał w płomieniach. Peter patrzył na to oniemiały. Straż pożarna właśnie podjechała by gasić pożar. Łzy spływały po jego nieogolonych policzkach. Zebrał się na odwagę i zagadał do przechodnia. - Co się stało z warsztatem? – zapytał przełykając łzy. - Podobno ktoś zaatakował melinę jednego z gangów, a w ramach zemsty reszta gangsterów podpaliła warsztat myśląc, że to był ktoś tu pracujący. A przynajmniej tak słyszałem. – odpowiedział zapytany mężczyzna. - Właściciel uciekł z pożaru? - Kilku gangsterów włamało się do warsztatu, słyszano strzały, gangsterzy podpalili budynek i uciekli. Nikt, poza nimi, nie wyszedł z budynku. Prawdopodobnie zabili właściciela. A przynajmniej takie są plotki. – Peter patrzył na płonący budynek z coraz większą rozpaczą. Nagle jeden ze strażaków wyniósł z warsztatu ciało. Peter podbiegł do strażaka, spojrzał się na ciało. Było to częściowo poparzone ciało Gary’ego. Staruszek nie oddychał. Strażak położył ciało na ziemi. Peter ukląkł przy ciele. Twarz jego była mokra od łez, a ciałem jego targały spazmy. Znowu ważne dla niego osoby zaczęły ginąć. Płakał nad ciałem tak długo, aż ktoś go odciągnął. Nie wiedział co się z nim dzieje. Nie zwracał na to uwagi.
Doszedł do siebie po jakimś czasie. Pożar został ugaszony, a z warsztatu zostały zgliszcza. Peter siedział na ziemi oparty o ścianę budynku po drugiej stronie ulicy. Czuł się pusty. Czegoś mu brakowało. Brakowało mu sprawiedliwości. Nie spocznie dopóki nie wymierzy sprawiedliwości każdemu gangsterowi w tym mieście! Poszukał swego motoru i pojechał do doków.
|
|