Post by Max "Venture" Cave on Jun 11, 2018 19:11:29 GMT 1
Wysoki na dwanaście pięter wieżowiec, który charakteryzuje się tym, że na jego szczycie znajdują się dwa wielkie żurawie, które pomagają przy budowie jednego z pobliskich wieżowców.
Kryjowka Ezechiela znajdowała się na samym szczycie budynku, na ostatnim piętrze.
Był to zwykły apartament.
Dość spory, ale właściciel i tak większości z pomieszczeń nie używał.
Wyposażenie dość przeciętne.
Max dotarł na miejsce.
Windą wjechał na odpowiednie piętro.
Zapukał do drzwi.
Nikt nie odpowiadał.
Zapukał drugi raz.
Znowu cisza.
Próbował tak jeszcze kilka razy, ale nikt nie odpowiadał.
Spojrzał na okno, na korytarzu.
Podszedł do niego i otworzył je.
Przeszedł na drugą stronę i znalazł się na krawędzi, która dzieliła go od polecenia kilkanaście pięter w dół.
Chwycił się metalowej rynny, po czym złapał lekko wystającą betonową półkę.
Nowoczesne budowle sprzyjały jego umiejętnością.
Dotarł tak na balkon i przerzucił nogi nad barierką.
Okno balkonowe było otwarte więc wszedł do środka.
Znalazł się w całkowicie pustym pokoju.
Szedł dalej.
Zauważył, że Ezechiel leży na kanapie ze słuchawkami na uszach.
Ezechiel był o wiele starszy od Maxa, ale to nie przeszkadzało mu w równie dobrych umiejętnościach w parkour.
Venture podszedł do mężczyzny i stuknął w niego kilka razy palcem.
Ten otworzył oczy i ściągnął słuchawki.
-O Venture. Jak dostałeś się do środka, przecież drzwi były zamknięte? - zapytał mężczyzna.
-Balkon. Przeszedłem przez balkon. - odpowiedział mu Max.
Ezechiel zaśmiał się.
-Zawsze wiedziałem, że jesteś ryzykantem, ale żeby aż tak. - zmienił pozycje na siedzącą.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - odpowiedział że śmiechem Max.
Ezechiel wstał i poszedł do kuchni, gdzie zapalił papierosa.
-To co leży na stole jest ważne, dla klienta. - wskazał głową na pakunek leżący na stole. - Musisz uważać by dotarł w całości do odbiorcy. - spoważniał. -Stary lombard w środku centrum.
-Jasne. - odpowiedział Max.
Wziął paczkę i schował ją do plecaka.
-Powoszenia. - rzucił krótko. -Gdy skończysz masz wolne. - dodał.
Venture wyszedł z mieszkania.
Zawołał windę i zjechał na sam dół.
Wszedł na najbliższy budynek i ruszył po dachach do celu.
Kryjowka Ezechiela znajdowała się na samym szczycie budynku, na ostatnim piętrze.
Był to zwykły apartament.
Dość spory, ale właściciel i tak większości z pomieszczeń nie używał.
Wyposażenie dość przeciętne.
Max dotarł na miejsce.
Windą wjechał na odpowiednie piętro.
Zapukał do drzwi.
Nikt nie odpowiadał.
Zapukał drugi raz.
Znowu cisza.
Próbował tak jeszcze kilka razy, ale nikt nie odpowiadał.
Spojrzał na okno, na korytarzu.
Podszedł do niego i otworzył je.
Przeszedł na drugą stronę i znalazł się na krawędzi, która dzieliła go od polecenia kilkanaście pięter w dół.
Chwycił się metalowej rynny, po czym złapał lekko wystającą betonową półkę.
Nowoczesne budowle sprzyjały jego umiejętnością.
Dotarł tak na balkon i przerzucił nogi nad barierką.
Okno balkonowe było otwarte więc wszedł do środka.
Znalazł się w całkowicie pustym pokoju.
Szedł dalej.
Zauważył, że Ezechiel leży na kanapie ze słuchawkami na uszach.
Ezechiel był o wiele starszy od Maxa, ale to nie przeszkadzało mu w równie dobrych umiejętnościach w parkour.
Venture podszedł do mężczyzny i stuknął w niego kilka razy palcem.
Ten otworzył oczy i ściągnął słuchawki.
-O Venture. Jak dostałeś się do środka, przecież drzwi były zamknięte? - zapytał mężczyzna.
-Balkon. Przeszedłem przez balkon. - odpowiedział mu Max.
Ezechiel zaśmiał się.
-Zawsze wiedziałem, że jesteś ryzykantem, ale żeby aż tak. - zmienił pozycje na siedzącą.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - odpowiedział że śmiechem Max.
Ezechiel wstał i poszedł do kuchni, gdzie zapalił papierosa.
-To co leży na stole jest ważne, dla klienta. - wskazał głową na pakunek leżący na stole. - Musisz uważać by dotarł w całości do odbiorcy. - spoważniał. -Stary lombard w środku centrum.
-Jasne. - odpowiedział Max.
Wziął paczkę i schował ją do plecaka.
-Powoszenia. - rzucił krótko. -Gdy skończysz masz wolne. - dodał.
Venture wyszedł z mieszkania.
Zawołał windę i zjechał na sam dół.
Wszedł na najbliższy budynek i ruszył po dachach do celu.