|
Post by Laura Palmer on Jun 20, 2018 7:02:55 GMT 1
Opuszczony bar znajdował się na obrzeżach West Side. Z zewnątrz wyglądał jakby miał się zaraz zawalić. Nie było śladu po niebieskiej farbie, jaką pomalowany był ten budynek. Resztki neonowego szyldu leżały kilka metrów dalej. W środku nie było lepiej. Podłogę zasypywał ogrom szkła i resztek mebli. Na ścianie był grzyb.
Za barem znajdowało się zaplecze. W przeciwieństwie do reszty budynku, było czyste, zimne i puste. Były tam też różne narzędzia i akumulator.
Laura siedziała nieprzytomna na krześle. Jej włosy zasłaniały opuszczoną, zakrwawioną twarz. Wokół niej było kilku mafiozów. -Obudź ktoś tą sukę. Jeden z mężczyzn złapał za kij. Uderzył Laure w nogi. Ta zerwała się wijąc z bólu. Rana znowu została otwarta przez jej krzyk. -No... Nie powiem. Spieszy nam się. Myślę że nie będziemy się długo męczyć, jeśli od razu grzecznie powiesz nam dane kolesia który ranił mi załogę. Ukucnął przed nią. Laura milczała z odwróconą na bok głową. -I...? -Pierdol się.- Prychnęła Laura Poczuła mocne uderzenie. -Jako że nam się spieszy... Nie będziemy się bawić, tylko przejdziemy do konkretów.- Kiwnął palcem. Jeden z mafiozów podał mu akumulator i cążki. -Co wolisz najpierw? Pieczeń czy dentystę. -Nic ci nie powiem.-Laura była nieugięta. Mafioza szybkim ruchem przystawił dwa końce kabla z akumulatora do jej ciała. Przeszedł ją paraliżujący ból. -Nazwisko. -Na prawde nie wiem!- Krzyknęła. Wyrwał jej zęba. Bił. Raził prądem. Laura znowu straciła przytomność. -Żałosne stworzenie. Podszedł jeden z mężczyzn -A co z nią zrobimy, jak się wygada? Przecież jej nie wypuścimy! Spojrzał na dziewczynę. Złapał za brode by przyjrzeć się jej twarzy. -Zależy od niej. Mimo że pokaleczona to ładna jest. Jak będzie grzeczna to oszczędze jej nędzne życie, i będzie siedziała w burdelu do końca swoich dni.
|
|
|
Post by Laura Palmer on Jun 20, 2018 14:42:13 GMT 1
Minęła godzina? Dwie? Kilka? Dni? Laurze zmieszało się pojęcie czasu. Z resztą kto by liczył czas gdy jesteś obijany po całym ciele. Ale była nieugięta. Nie pisnęła ani słowa. -I co z nią robimy?- Zapytał jeden z mężczyzn. -Dobra nie mam czasu. Zamknij ją w pudle,jak wrócę to się zastanowię. O ile wrócę. Odwiązali osłabioną dziewczynę. Mimo wszystko stawiała opór, ale nie miała wystarczająco siły. Wrzucili ją do ciasnej drewnianej skrzyni i zakryli pokrywą którą zabarykadowali. Kopnęli kilka razy w skrzynie śmiejąc się. Odeszli. Wyszli z baru zostawiając Laure zamkniętą w skrzyni. Może jej przyszłej trumnie. Laura była przerażona. Pierwszy raz. Obudziła się w niej klaustrofobia. Ciasne pomieszczenie zostawiało drzazgi po każdym ruchu. Szarpała się. Krzyczała histerycznie. Miała problem z oddychaniem spowodowany strachem.
|
|
|
Post by Rey Wolfgang on Jun 20, 2018 15:18:53 GMT 1
Kiedy Alan podjechał pod bar, zobaczył paru mężczyzn kierujących się do samochodów. Alan wyciągnął pistolet i uderzył w klakson. Mężczyźni się odwrócili w stronę Alana. Alan uderzył w gaz, wjeżdżając w jednego z mafiozów, przeciskając go pomiędzy autem a budynkiem. Rozległ się krzyk. -Co do kurwy!? - Powiedział jeden, po czym dostał kulką w głowę, która przeleciała przez szybę auta. Alan zaczął strzelać do pozostałych trafiając jednego parę razy w klatkę piersiową, ale dwóch z nich już zdążyło uciec autem. Zostało ich trzech. Zaczęła się strzelanina.
Alan był przygwożdżony przez ostrzał. Czekał cierpliwie, aż będą musieli przeładować i kiedy tak się stało, Alan ruszył szybko w kierunku mężczyzn. Jednemu wbił nóż w gardło i przybliżył go do siebie, chowając się za nim. Oddał parę strzałów w kierunku dwóch pozostałych napastników, trafiając jednego w głowę, a drugiego w ramię i w nogę, co wyeliminowało go z akcji. Alan wyciągnął nóż i podszedł do mężczyzny, który się czołgał do swojej broni. Alan ustał mu na ręce i przyłożył nóż do gardła. -Gdzie jest dziewczyna? - Powiedział, ze spokojem w głosie, dociskając lekko nóż do jego gardła. -W...barze...zamknęliśmy ją w skrzyni i... - Kiedy miał już dokończyć, Alan poderżnął mu gardło. Wstał z ziemi i udał się do baru. Mężczyzna przygwożdżony przez auto Alan, dalej krzyczał z bólu, próbując odsunąć auto. Zanim Alan wszedł do środka, strzelił mężczyźnie w głowę. Przeszukiwał każdy kąt baru, kiedy nagle zobaczył drewnianą skrzynie, stojącą pod ścianą.
Rozwalił górną część skrzyni. Zobaczył Laurę, skatowaną, przerażoną. Objął dziewczynę i wziął ją na ręce. Zaprowadził ją do auta i położył ją na tylnych siedzeniach auta. Nie mógł z nią jechać do szpitala. Nie w takiej sytuacji. Wsiadł do auta i pojechał w kierunku jej domu.
|
|