|
Post by Rey Wolfgang on Jun 4, 2018 18:13:42 GMT 1
Podjechał, tym razem na swoje miejsce parkingowe. Czuł, że nie ma czego się obawiać wobec Marco, przynajmniej na razie. Kiedy udał się na swoje piętro, zobaczył Hanka stojącego przed jego drzwiami. Kiedy usłyszał kroki Alana, odwrócił się w jego stronę i pomachał mu.
-Heeej, przyjacielu, gdzieś Ty się podziewał? Martwiłem się. - zaśmiał się Hank. -Załatwiam coś ważnego w tym momencie. Wpadłem tylko na chwile. - otworzył drzwi, wpuszczając Hanka do środka. -Stary, ale kurwa bajzel tu masz. - pokazał palcem na puste butelki.
Kurwa faktycznie. Alan szybko zaczął sprzątać butelki i wyrzucił je wszystkie do kosza. Hank w tym momencie wyciągnął teczkę i podał ją Alanowi wraz z wizytówką.
-To ja ci nie będę przeszkadzał. Jak coś to dzwoń. Do zobaczenia, przyjacielu - powiedział uśmiechnięty Hank, po czym wyszedł.
Alan wziął trochę kasy ze swojej torby, pistolet i nóż i zanim wyszedł, przypomniał sobie o wizytówce którą ktoś zostawił pod jego drzwiami. Miał teraz ważniejsze sprawy na głowie. Wyszedł z mieszkania ze swoimi rzeczami, udał się do auta i kierował się w stronę domu Laury.
|
|
|
Post by Laura Palmer on Jun 6, 2018 18:31:25 GMT 1
Podjechała na chwilę. Weszła do mieszkania. Wzięła dla Reya kilka ubrań, wyciągnęła ze skrzynki kopertę. Zamknęła drzwi. Rzeczy pochowała w skrytce motocykla, a kopertę w głębokiej kieszeni. Odjechała.
|
|
|
Post by Rey Wolfgang on Jun 22, 2018 22:59:09 GMT 1
Zaparkował auto. Wyszedł i ciężkim krokiem z papierami szedł do swojego mieszkania. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Nic się nie zmieniło, ale czuł się mimo tego obco. Czuł jakby się komuś włamał do domu, a nie wrócił do swojego własnego. Odpalił telewizor i rzucił papierami na stół. Usiadł na kanapie i zapalił papierosa. Nie mógł przestać o niej myśleć. Ale to pewnie wszystko i tak minie. Może i miała racje. Może i tak będzie lepiej.
|
|
|
Post by Rey Wolfgang on Jun 24, 2018 16:16:14 GMT 1
Alan cały dzień siedział na kanapie. Całe mieszkanie waliło od papierosów, a popielniczka niemalże się wylewała petami i popiołem. Spojrzał na akta rozwalone na stole. Tak bardzo to zaniedbał, że pewnie i sam sprawca zapomniał już o nim. Musiał się wziąć w garść.
Policja nadal bada strzelaninę na dokach. Policja podejrzewa kolejne porachunki gangów... Przynajmniej jeden problem z głowy. Teraz tylko czekał na Hanka, z czymś, żeby w końcu się stąd oderwać.
|
|
|
Post by Laura Palmer on Jun 25, 2018 9:17:41 GMT 1
Wracając do domu zatrzymała się na chwilę przed jego domem. Jej przemoczone włosy przyklejały się do twarzy. Nie wiedziała po co tu stoi. Przecież miała odpuścić. Ale z drugiej strony znowu chciała wpaść w tą spirale iluzji i kłamstwa. Znowu leżeć w jego ramionach. Tak kusiło ją by nacisnąć dzwonek. Ale nie. Nie może tego zrobić. Dla jego dobra. Wyciągnęła kartkę i schowała się w suchym miejscu. Napisała liścik. "Przepraszam Alan. Za wszystko. Za to że dałam ci nadzieję. Nie nadaje się do związków. Nie teraz. Powinnam rozdzielić nas wcześniej. Żeby to mniej bolało. Nas obu. Znajdziesz kogoś kto bardziej zasługuje na takiego anioła stróża jak ty. Przepraszam. Że zrobiłam ci nadzieję. Że przywiązaliśmy się do siebie. Muszę sama sobie poradzić. Muszę zacząć od całkowitego początku żeby pożegnać się z przeszłością. Wierzę że ty znajdziesz szczęście na jakie zasługujesz. Zawsze będę o tobie pamiętać. Laura." Zostawiła list na wycieraczce. Zadzwoniła do drzwi i powolnym krokiem odeszła.
|
|
|
Post by Rey Wolfgang on Jun 25, 2018 19:16:05 GMT 1
Otworzył drzwi i się rozejrzał. Zauważył pod sobą liścik na wycieraczce, podniósł go i wrócił z powrotem na kanapę. Zaczął go czytać. Nagle wszystkie wspomnienia jakie miał z Laurą przeszły mu przed oczami. Patrzył się na chwile na list po czym go położył na stole. Spojrzał na telefon, z nadzieją że zadzwoni. Ktokolwiek. Nigdy nie odczuwał jeszcze takiej samotności. Nie było mu źle z bycia samemu. Pewnie to tylko kwestia czasu.
|
|
|
Post by Rey Wolfgang on Jun 28, 2018 1:50:15 GMT 1
Nagle po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Nareszcie. Alan szybko się oderwał od kamapy i podniósł słuchawke. -Stary słuchaj! Mamy to! Kurwa mać mamy to! - W słychawce rozległ się głos Hank. Brzmiał jakby wygrał na loterii. -Czego się dowiedziałeś? -Słuchaj, zrobiliśmy niezły rozpierdol w tymkasynie, ale dowiedzieliśmy się gdzie szef Yakuzy, wraz z resztą szych się zabunkrowali. Wykupili jeden z wieżowców. Calutki. I jak się spodziewać, jest zapełniony ochroną uzbrojoną po zęby. Ale jeżeli znowu ci.... -Zajmę się tym. - Przerwał Hankowi Alan. - Ale będę potrzebować parę ładunków wybuchowych i granatów. A i jakiś pistolet, najlepiej dużego kalibru, ale bez przesady. Hank przez chwilę nic nie mówił. Najwyraźniej był w szoku. -O-okej. Przyjadę do Ciebie z tym wszystkim jutro. Do zobaczenia, przyjacielu. Rozłączył się. Alan odetchnął niemal z ulgą. Może w końcu wszystkie przewyższające go myśli minął. Położył się na kanapie i próbował zasnąć.
|
|
|
Post by Rey Wolfgang on Jun 29, 2018 23:02:53 GMT 1
Następnego dnia, Alan obudził się i zobaczył stojącego obok Hanka. -Powiedz mi...Po co ci to wszystko? - Powiedział Hank, unosząc lekko torbę z rzeczami o które poprosił. Alan przetarł oczy i wstał z kanapy, patrząc się zimnym wzrokiem na mężczyznę. -Podaj mi adres. - Powiedział zimnym głosem Alan. -Chłopie...Ja rozumiem, ale bez przesady. Alan zabrał Hankowi torbę i otworzył zawartość. Wyciągnął pistolet, naładował go i schował. Hank patrzył się na Alana. Zaniepokojony. Podał mu kartkę z adresem. Alan kiwnął tylko głową i zaczął iść w kierunku wyjścia. Nagle usłyszał odbezpieczoną broń. Odwrócił tylko głowę na bok i kątem oko zobaczył Hanka, mierzącego w jego kierunku z pistoletu. -I co, masz zamiar tam iść żeby zginąć? - Zapytał się, lekko drżącym głosem Hank. Alan pokiwał tylko głową. -Nie. Jadę tam, żeby dowiedzieć się czy faktycznie żyje. - Po tych słowach, wyszedł z mieszkania i poszedł w kierunku auta. Kiedy Alan już odjechał, Hank opuścił swoją broń i wyjrzał przez okno. -Do zobaczenia, przyjacielu. - Powiedział sam do siebie, po czym zapalił papierosa i wyszedł z mieszkania, kierując się w swoją stronę.
|
|