|
Post by Roy "Mustang" Green on May 25, 2018 23:01:18 GMT 1
- Bingo. Znaczy się... Ja głównie pracuję w zakładzie pogrzebowym. Mój kuzyn, właściciel jedno, załatwił mi robotę, jak nie miałem grosza przy duszy po wyjściu z paki.
|
|
|
Post by Laura Palmer on May 25, 2018 23:13:38 GMT 1
Moment. Może tam będzie jakiś trop. Poczuła jakby dostała obuchem w łeb. A co jeśli go tam znajdzie. Co ona zrobi. Ale musi wiedzieć. Musi. - Mówił pan zakład pogrzebowy?
|
|
|
Post by Rachel Williams on May 25, 2018 23:26:26 GMT 1
"Wyjściu z paki." No tak, to wiele tłumaczy - pomyślała, ale bez uprzedzenia. Wiedziała, że czasami nawet dobrzy ludzie robią złe rzeczy, więc skreślanie wszystkich od razu było nierozsądne. Mimo wszystko wolała jednak nie poruszać kwestii powodu odsiadki. Przeważnie Rachel nie prowadziła rozmów z gośćmi baru, ale akurat ta nie przebiegała póki co najgorzej, a wiedziała, że dzięki temu zdecydowanie szybciej zleci jej czas. No i facet docenił dobrą muzykę, a to już jakiś start! Nie to, co ta półżywa metalowa zołza - stwierdziła w myślach i uśmiechnęła się na chwilę z powodu humorystycznego akcentu tego określenia.
|
|
|
Post by Roy "Mustang" Green on May 25, 2018 23:32:04 GMT 1
Pokiwał głową spoglądając na Laurę. - Może wydawać się to całkiem straszne, ale nie po tym jak usłyszy Pani nazwę. Bo kuzyn mój jest, za przeproszeniem, durniem. Nazwał zakład... "Słoneczko". I ciągle się upiera, że nie zmieni nazwy, bo ona przyciąga. "Dom Pogrzebowy Słoneczko, oświetlimy Twoją ostatnią drogę", jak mawia slogan z wizytówki. Co nie zmienia faktu, że człowiek z niego o złotym sercu - odparł z uznaniem. Wyciągnął z kieszeni kurtki wizytówkę zakładu, była bardzo elegancka, czarna z białymi, wytłoczonymi napisami ze stylowym fontem. - A co, czyżby Pani potrzebowała pomocy? W razie gdyby, tu ma Pani namiary.
|
|
|
Post by Laura Palmer on May 25, 2018 23:38:02 GMT 1
Spojrzała na niego. -Szukam kogoś. Od bardzo dawna. I na razie zakład pogrzebowy jest moim jedynym pomysłem.
|
|
|
Post by Rachel Williams on May 25, 2018 23:59:28 GMT 1
Słysząc slogan zaśmiała się z powodu absurdalności zarówno jego, jak i nazwy zakładu. Zaczęło w niej również powoli narastać zdziwienie, że zmarnowana kobieta przesiadująca przy barze dotąd nie poderżnęła sobie żył. Wyglądała na chodzący smutek, zaś jej stwierdzenia nacechowane były pesymizmem i naiwną nadzieją. Oczywiście, Rachel nie była do tego stopnia arogancka, żeby nawet w myślach ganić ją za poszukiwanie tego mężczyzny po prawie trzech latach. W jej oddaniu było coś szlachetnego, ale na oko widać było, że doprowadzało ją ono do zapaści w samej sobie. Była jak ten pies, który po śmierci ukochanego właściciela szuka go po całej okolicy bądź siada na jego grobie i przestaje jeść czy pić na tak długo, aż umrze. Bezsensowne, ale i wzruszające.
|
|
|
Post by Roy "Mustang" Green on May 26, 2018 0:06:59 GMT 1
Również zachichotał. - Oj taa... Wielu albo reaguje śmiechem, albo zdziwieniem. "Jak ktoś przy zdrowych zmysłach może tak nazwać DOM POGRZEBOWY?!" - odparł gestykulując. - Odpowiedź brzmi, nijak. Tutaj kłania się stara, dobra Mary Jane... - dodał dopijając drink do końca. Podrapał się lekko po policzku. - Hmm... - spojrzał na Laurę. Zdawało się, iż rozumie jej ból i desperację. Zniknęła gdzieś jego wrogość, pojawiła się empatia, współczucie. - Sądzę, iż to rzeczywiście może być dobry trop. Powiem Pani jedno, jeśli owa osoba jest martwa, to na 90 procent będzie mowa w aktach. Mogłaby Pani podać nazwisko tego człowieka? - odparł wyciągając notatnik i długopis.
|
|
|
Post by Laura Palmer on May 26, 2018 0:08:48 GMT 1
Podała potrzebne dane. -A zdjęcie się przyda? Nie wiedziała co robi. Nie wiedziała czego oczekuje. Z jednej strony miała nadzieję że gdzieś żyje, z drugiej nie wiadomo czy nawet jeśli nie znajdą go w aktach- Czy poprosu gdzieś nie leży w dzikim grobie. Nie wiedziała czemu to robi, ale czuła że musi.
|
|
|
Post by Rachel Williams on May 26, 2018 0:14:52 GMT 1
Nie chciała psuć kobiecie chwili, w której na coś natrafiła i dalej bagatelizować jej problemu, więc siedziała przez chwilę cicho. Nawet, jeżeli nie zapowiadało się to na zbyt obiecujący trop.
|
|
|
Post by Roy "Mustang" Green on May 26, 2018 0:16:52 GMT 1
- Hmm... Raczej wątpię. Chociaż może je Pani pokazać, zapiszę sobie cechy szczególne. I jeśli można, poprosiłbym o Pani numer telefonu. Jak będę coś wiedział, dam Pani znać. Ja lub kuzyn.
|
|
|
Post by Laura Palmer on May 26, 2018 0:18:38 GMT 1
Podała zdjęcie i numer telefonu. -Na prawdę nie wiem jakiej spodziewać się odpowiedzi... Jakiej odpowiedzi ja sama oczekuje- Zaśmiała się nerwowo i histerycznie.
|
|
|
Post by Rachel Williams on May 26, 2018 0:25:16 GMT 1
- Bez względu na charakter otrzymanej odpowiedzi, człowiek powinien w takich przypadkach poznać prawdę - wtrąciła się, wypowiadając nagłą myśl na głos. Cała ta sprawa była jej zupełnie obojętna, ale uznawszy myśl za słuszną poczuła instynktowną potrzebę podzielenia się nią. Plus, chciała dodać kobiecie trochę otuchy. Może i była irytująca w swoim lamencie, ale jednak cały czas był to człowiek. Wyraźnie cierpiący człowiek.
|
|
|
Post by Roy "Mustang" Green on May 26, 2018 0:34:37 GMT 1
Spisał wszystkie informacje bardzo dokładnie. Spojrzał na biedną kobietę z troską, oddając jej zdjęcie. Barmanka zaś mogła zobaczyć, iż Roy ma całkiem ładny charakter pisma. - Jakakolwiek prawda by nie była, to to wciąż jest prawda. A niech Panie mi uwierzą, ta potrafi zdziałać cuda w tych ciężkich czasach - odparł chowając notatnik. Wyciągnął jeszcze jedną dziesiątkę i podał ja barmance - To jako napiwek. Dziękuję za drinka. A co do Pani, postaram się w najbliższym czasie odezwać. Na razie jednak muszę przeprosić, czas nagli. Dobrej nocy. Wstał z miejsca i jak gdyby nic opuścił lokal. Wsiadł na swój motocykl i odjechał.
|
|
|
Post by Laura Palmer on May 26, 2018 0:39:25 GMT 1
Skończyła tequile. Jeszcze chwile wpatrywała się w zdjęcie. Schowała je spowrotem do portfela. -Ja będę się zbierać- Wstała. Wyszła na zewnątrz, założyła kask i odjechała.
|
|
|
Post by Rachel Williams on May 26, 2018 1:28:47 GMT 1
Coś, co można by żartobliwie nazwać kółkiem wzajemnej desperacji w jednej chwili rozpierzchło się. Prysło, niczym bańka mydlana. Tylko ona jedna pozostała na posterunku by dalej trzymać wartę... Ta myśl wywołała u dziewczyny chwilowe uczucie nostalgii. Odezwała się jej wrodzona wrażliwość, która była przeważnie uśpiona podczas pracy. Nie mogła reagować emocjonalnie na wszystko, o czym słyszała. Nie tu. Nie w tym mieście. Niemniej jednak, ta niedługa rozmowa podczas której radość i codzienność wymieszały się z rozpaczą i wyjątkową desperacją podziałała na kobietę wewnętrznie. Ten moment zdał się być czymś niemal nieuchwytnym, czymś wysoce cenionym lecz dostrzeganym dopiero wtedy, gdy zniknie. Dobraniem skrajnie różnych emocji w idealnych, niegryzących się ze sobą proporcjach. Ubrana w białą sukienkę kobieta westchnęła i podziękowała w duchu dwójce nieznajomych za tę chwilę. Reszta nocy minęła już bez podobnych wrażeń i w towarzystwie dużej ilości dobrej muzyki. Po skończeniu pracy kobieta zamknęła klub, ale od wewnątrz. Została w nim zupełnie sama, nawet ochrona opuściła już budynek. Rachel podeszła do znajdujących się w jednym z rogów, równolegle względem toalet, metalowych drzwi. Włożyła w nie spory, wyglądający wręcz zabytkowo klucz, przekręciła go, po czym oburącz otworzyła przejście. Odtwarzacz akurat dotarł do końca ostatnio włożonej płyty i zaczął od początku. Z rozmieszczonych w sali głośników zaczęły cicho płynąć pierwsze dźwięki starej, francuskiej piosenki w wykonaniu Django Reinhardta.
Zeszła w dół.
|
|
|
Post by Laura Palmer on May 29, 2018 16:14:59 GMT 1
Weszła do baru. Jej mina była bardziej pogodna i wyglądała na bardziej otwartą i miłą- aczkolwiek dalej twarda dziewuchę. Usiadła z lekkim uśmiechem przy barze i czekała na barmankę.
|
|
|
Post by Rachel Williams on May 29, 2018 18:09:33 GMT 1
- I jak? - Wszystko gotowe, proszę pani - odparł klęczący przy drzwiach wejściowych mężczyzna ubrany w stój roboczy - Nowy zamek działa jak marzenie. - Dobrze. Dziękuję panu bardzo - odparła, wręczając facetowi pieniądze. - Nie ma za co, to nic wielkiego. Polecam się na przyszłość! - odparł, po czym wyszedł z klubu. Rachel skrzyżowała ramiona i odprowadziła go wzrokiem. Dzisiaj była ubrana zwyczajnie, ale była bladsza i zdawała się mizerniejsza. W istocie, źle się czuła. Stojący obok ochroniarz podszedł bliżej niej. - Zawsze mogła wparować tu mafia i zacząć strzelać na lewo i prawo - powiedział starając się poprawić jej humor. - Nie będziecie mieli nic przeciwko, jeżeli wezmę sobie wolne? - zapytała, ignorując jego wypowiedź. Ochroniarz spuścił wzrok. - Nie - powiedział ściszonym głosem - Oczywiście, że nie. Dziewczyna pokiwała powoli głową. - Pójdę po swoje rzeczy - odparła słabo. Wróciła za bar, po czym zaczęła zbierać się do wyjścia.
|
|
|
Post by Laura Palmer on May 29, 2018 18:16:50 GMT 1
Zauważyła że barmanka wychodzi. Zaczepiła ją. -Możemy chwilę pogadać?
|
|
|
Post by Rachel Williams on May 29, 2018 18:53:05 GMT 1
Odwróciła się niemal gniewnie. Widok tej dziewczyny dodatkowo nadszarpnął jej nerwy. Zgadywała, że zapyta ją zaraz o mężczyznę z fotografii, bo pewnie nie pamiętała z powodu chlania, że już to jakiś czas temu zrobiła. - Słucham - powiedziała dopiero po chwili, żeby nie zareagować gwałtowniej.
|
|
|
Post by Laura Palmer on May 29, 2018 19:09:09 GMT 1
-Potrzebuję twojej pomocy- Zamyśliła się- Ale tym razem takiej prawdziwej, nie alkoholu. -Byłam częstym gościem barów i sama wiem, że ludzie tacy jak wy słyszą więcej niż konfesjonał. A ja naprawdę potrzebuje pomocy.- Spuściła wzrok- Jeśli nie chcesz, to oczywiście nie ma sprawy. Nię będę zła- Uśmiechnęła się szczerze.
|
|
|
Post by Rachel Williams on May 29, 2018 19:11:04 GMT 1
Wzięła oddech, żeby się trochę uspokoić. - Tak?
|
|
|
Post by Laura Palmer on May 29, 2018 19:14:45 GMT 1
-Czy może słyszałaś coś o akcji z telefonami w 89? On właśnie wkręcił się w to gówno i nie mógł się z tego wydostać.- Wzruszyła ramionami- Klasyczną sytuacją... Wyszedł i nie wrócił. Zostawił mnie i dzieck...- Przerwała i spuściła głowę- Tylko mnie. On jest jedyną osobą, jaka mnie jakoś napędza do dalszego egzystowania tutaj. Dlatego staram się zaangażować w to jak najwięcej ludzi. Każda informacja jest na wagę złota. -Proszę- Spojrzała na nią niczym szczeniak. Dwukolorowe oczy sugerowały że był to szczeniaczek rasy Husky.
|
|
|
Post by Rachel Williams on May 29, 2018 19:19:34 GMT 1
- Wybacz, pracuję tutaj od niedawna i nie wiem na temat tej sprawy więcej, niż mówili w wiadomościach. Obróciła się i wzięła na ramię nakrycie wierzchnie. - Na twoim miejscu udałabym się na komisariat - dodała.
|
|
|
Post by Laura Palmer on May 29, 2018 19:22:41 GMT 1
-Huh?- Spojrzała na nią.- Nie... To odpada... byłam wiele razy i ani śladu. Mam też znajomą detektyw, która tam pracuje. Byłam z nią raz tutaj!- Uśmiechnęła się- Ale... nic. Jak kamień w wodę.- Spuściła głowę zrezygnowana.- Jakim cudem tak charakterystyczny facet, jak on może tak skutecznie zniknąć? Na tyle lat? Zamyśliła się. -Pewnie myślisz że zamiast go szukać piję. To w sumie po części prawda, jednak jest też o wiele smutniejszy powód...
|
|
|
Post by Rachel Williams on May 29, 2018 19:24:24 GMT 1
- To wszystko? - zapytała opierając się rękoma o ladę i patrząc jej w oczy.
|
|
|
Post by Laura Palmer on May 29, 2018 19:26:19 GMT 1
Spuściła wzrok zrezygnowana. Westchnęła. -Tak, przepraszam za problem. W sumie nie powinnam obarczać moimi problemami innych ludzi. Tylko sama się nimi zająć, zamiast chlać i rozpaczać.- Ściekły jej łzy, ale szybko je starła. Laura uświadomiła sobie że nikogo nie obchodzą jej probleemy. Ludzie mają swoje własne. Nikt nie będzie ją głaskał za to że straciła partnera, a z desperacji wykończyła własne dziecko, i że przez to wpadła w alkoholizm. Nikogo to nie obchodzi.
Kierowała się w stronę wyjścia.
|
|
|
Post by Rachel Williams on May 29, 2018 19:41:14 GMT 1
Patrzyła ze zmarszczonymi gniewnie brwiami na odchodzącą kobietę. Spuściła głowę i zamknęła na chwilę oczy. Musiała odpocząć. Musiała wrócić do domu. Jednakże, widok odchodzącej dziewczyny wprawił ją w smutek. Ta jedna spośród wszystkich gotujących się w niej, nieznajdujących ujścia emocji wybiła się na krótką chwilę na pierwszy plan. Jak mogła jej pomóc? Przy tym wszystkim, jak mogła... Wtem, odpowiedź napłynęła nie wiadomo skąd. Niczym nagłe natchnienie, zajaśniała na chwilę w jej głowie na tyle mocno, by uświadomić ją w tym, co mogła zrobić. Mogła ją wysłuchać. Wyszła zza lady i poszła wolnym krokiem w kierunku wyjścia. Dołączyła do kobiety przed wejściem do klubu i podjęła niepewnie temat na nowo. - Mówiłaś, że co tam się wydarzyło...?
|
|
|
Post by Laura Palmer on May 29, 2018 19:43:26 GMT 1
Kiedy się odwróciła popłakała się bezgłośnie, jej twarz wykrzywił grymas bólu i zrezygnowania. Kiedy Rachel zatrzymała ją odwróciła się. Spojrzała na nią. -Akcja z telefonami w 89?- Zapytała ocierając łzy.- Przepraszam, beksa jestem.
|
|
|
Post by Rachel Williams on May 29, 2018 19:56:01 GMT 1
Dopiero teraz, patrząc bez zasłaniającego jej perspektywy gniewu dostrzegła błyszczące się od łez oczy dziewczyny. Zauważyła, że wyglądała inaczej. Lepiej, niż poprzednio. Czy to specjalnie na tę rozmowę? - zapytała sama siebie w myślach. Jej poprzednie słowa dopiero teraz do niej dotarły. Gorzkie, prawdziwe stwierdzenia, które chwilę temu słyszała, lecz nie słuchała. Nie chciała słuchać. Powstrzymywała napływające z żalu do oczu łzy. Uświadomiła sobie bowiem jak okrutnie ją niemal potraktowała, nie chcąc nawet poświęcić chwili na jej wysłuchanie... To nie była prawdziwa ona. To był tylko bardzo zły dzień. - Przepraszam, słucham? - odparła, wyrywając się z zamyślenia. Głos niemal się jej załamał, ale zaczęła się powoli zmuszać do spokoju. Już wszystko dobrze, powtarzała w myślach. Nic się nie stało.
|
|
|
Post by Laura Palmer on May 29, 2018 20:09:46 GMT 1
-Chodziło ci o telefony prawda? Czy o coś innego bo już sama się pogubiłam- Zaśmiałą się przez łzy. A może jednak los się do niej uśmiechnął. Może jednak na prawdę musiała chociaż trochę sama ruszyc zad? -Poza tym chyba się sobie nie przedstawiłyśmy. Laura jestem- Podała dziewczynie rękę.
|
|