|
Post by Marco Croix on Jun 5, 2018 11:52:53 GMT 1
- Dobrze. W takim razie dziękuję raz jeszcze i do usłyszenia. - powiedział. Wyszedł z zakładu i wsiadł do samochodu. Odpalił papierosa i odjechał.
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jun 5, 2018 12:17:21 GMT 1
Gdy tylko Marco opuścił zakład, odetchnął ciężko i usiadł pod ścianą. Czekała go długa i pracowita noc. Dwójka gości narobiła sporego bałaganu w piwnicy, do tego pozostawili ślady krwi w windzie i na klamkach. Wpierw jednak przygotował sobie mocną dużą kawę, byleby nie zasnąć w trakcie czynności. Porządki rozpoczął od ustawienia jednej z płyt w odtwarzaczu. Muzyka wypełniła pomieszczenie.
Kolejne godziny minęły mu na dokładnym odkażeniu sprzętów, usunięciu wszelkich śladów po gwiazdach tego wieczoru. Z pozoru żmudne zadanie okazało się niezwykle ciężkie, choćby przez brutalność czy fakt palenia papierosów. Następnym razem wezmę dodatkowe trzy tysie, jak będą jarać tutaj, pomyślał grabarz. Musiał również usunąć zabezpieczenia ze stołu, stały się bezużyteczne przez tę akcję. Wreszcie jednak wszystko było czyste, dokładnie takie, jakby nic tu się nie wydarzyło. Wyłączył płytę. Ostatnim zadaniem było zajęcie się zbędnymi resztkami. Trochę się zagapił, bo wśród pyłów znajdowało się roztopione szkło. Miał jednak swoje sposoby. Po problematycznym szefie nie pozostał jakikolwiek ślad. Nikt go nie znajdzie, nie pochowa, nie ujrzy. On zaś nikogo już nie skrzywdzi. Sprawiedliwość idealna. Sprawdził, czy ktoś nie dzwonił. Jakiś zwyczajny klient wymagający Jego usług... I nic, zero. Kolejny dzień spokoju. Wiedział jak go wykorzysta. Uruchomił automatyczną sekretarkę w zakładzie, po czym po ustawieniu kamer i ostatnim sprawdzeniu wszystkiego opuścił swój przybytek. Dotarł do wozu zaparkowanego kilka ulic dalej i odjechał.
|
|
|
Post by Demon on Jun 5, 2018 19:57:09 GMT 1
Pół godziny przed 18.00 tego samego dnia ktoś zaczął zbliżać się do Zakładu. Gdy przeszedł na drugą stronę ulicy i znalazł się przy bramie, lampy naokoło budynku zaczęły migotać i po krótkiej chwili zgasły. Osoba spróbowała otworzyć bramę i gdy ta stanęła otworem, uśmiechnęła się. Weszła, zamknęła ją za sobą, po czym przeszła dalej, do głównego budynku. Martwe kamery obserwowały biernie przemieszczającą się po pomieszczeniach osobę. Gdy ta w końcu dotarła do biura Jeremy'ego, usiadła wygodnie na znajdującym się naprzeciw biurka fotelu i zaczęła czytać gazetę z którą przyszła na miejsce. Oczekiwała w zupełnej ciszy na właściciela.
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jun 5, 2018 20:08:47 GMT 1
Niedługo przed godziną 18 dotarł na miejsce. Zaparkował tam, gdzie zwykle, czyli w garażu. Coś jednak mu nie pasowało. Lampy wokół były zgaszone, okolica zdawała się być zimniejsza niż zwykle. Przyjrzał się kamerom, zdawały się być wyłączone. Zamknął więc garaż i sprawdził główne wejście... Otwarte. Próbował nie spanikować. W myślach karcił się, że nie wziął Roya ze sobą. Na wszelki wypadek miał swój pistolet. Powoli wszedł do środka i przeczesał parter. Gdy upewnił się, iż jest czysto, wszedł na pietro. Powoli nacisnął klamkę i wszedł do biura. Spojrzał na osobę czytającą gazetę. - ...można było poczekać na dole - odparł zamykając drzwi. Usiadł na miejscu. Jego twarz wyrażała coś pomiędzy lekką złością, a skupieniem. Uważnie lustrował wzrokiem gościa.
|
|
|
Post by Demon on Jun 5, 2018 20:15:24 GMT 1
Gość uniósł wzrok znad gazety i przyjrzał się uważnie grabarzowi. Po chwili położył złożoną stertę kartek na kolanach i uśmiechnął się. - Witam, panie Jeremy. To był ten sam mężczyzna, z którym grabarz rozmawiał kilka dni wcześniej na Cmentarzu Mount Nebo w West Side. Ubrany był, identycznie jak poprzednio, w czarny garnitur.
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jun 5, 2018 20:18:29 GMT 1
- Ja również witam - odparł poważnym tonem. - Zatem... Jaka jest ta pilna sprawa, że aż włamał się Pan do mojego Zakładu?
|
|
|
Post by Demon on Jun 5, 2018 20:25:05 GMT 1
- Pana Zakładu? - odparł jakby z zaskoczeniem mężczyzna - Wydaje mi się, że to miejsce jest także domem dla wielu innych osób. Wielu innych... spraw. Jednak jeżeli twierdzi pan, że jest to pana Zakład, to czy nikt nigdy panu nie powiedział, że nierozsądne jest wpuszczać do siebie nieznajomych ludzi?
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jun 5, 2018 20:32:10 GMT 1
- Z drugiej strony zaś budynek, jak i wyznaczony kawałek ziemi należą do mnie. Prawo własności, zapewne zna Pan to pojęcie - odparł spokojnym, choć wciąż poważnym tonem. - Czyż nie jest tak, że to Ameryka, kraj ludzi wolnych? Jak i prawa oraz bezprawia. Kraj, gdzie mam prawo posiadać broń dzięki drugiej poprawce, a także prowadzić ten biznes, albowiem zarobiłem na ten przywilej. Co do nieznajomych, spotkaliśmy się już wcześniej. Także słucham, czego Pan, jak i zapewne Pańscy ludzie czy przełożeni, oczekuje ode mnie? Sprawiał wrażenie zimnego i profesjonalnego. Nie dawał sobą pomiatać.
|
|
|
Post by Demon on Jun 5, 2018 20:41:30 GMT 1
Mężczyzna stopniowo coraz bardziej się uśmiechał, w miarę, gdy Jeremy wypowiadał kolejne słowa. Na końcu się roześmiał. - Moi ludzie i przełożeni... - powtórzył cicho sam do siebie, jakby z rozbawieniem - Wie pan, to zależy. Ale jedno mogę panu powiedzieć na pewno - nikt nie lubi, gdy ginie jeden z jego współpracowników. Cisza wypełniła pomieszczenie, a mężczyzna w garniturze utkwił w nim wzrok. Czekał, aż zrozumie.
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jun 5, 2018 20:43:34 GMT 1
O dziwo zachował spokój, choć w środku stres go niemal rozszarpywał na kawałki. Wiedział o co chodzi. - ...no i? - spytał najspokojniej jak umiał.
|
|
|
Post by Demon on Jun 5, 2018 21:29:05 GMT 1
- No i wiem, że jest pan rozsądnym, przedsiębiorczym człowiekiem. Dbającym o szczegóły, pewnie ze świetną pamięcią... a jak nie, to z licznymi notatkami. Może ze słabością do ciasteczek - spojrzał kątem oka, lecz w widoczny sposób, na metalowe pudełeczko. - Tak czy inaczej, wie pan, że nic nie ma za darmo - dodał, po czym położył w połowie długości stołu notatnik i długopis.
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jun 5, 2018 21:32:14 GMT 1
- Ze słabością do ciasteczek, przystojnych gości i żelków, jeśli aż tylu informacji Pan potrzebuje. Nie mniej jednak... Czego konkretnie Pan oczekuje, hm?
|
|
|
Post by Demon on Jun 6, 2018 6:09:39 GMT 1
- Po panu? W tej chwili nie mam pojęcia, czego można po panu oczekiwać. Pewnie niczego dobrego. Tak czy inaczej, bardzo pomocne byłoby parę literek na tym notatniku. Imiona... nazwiska... może nawet adresy tych, którzy brali udział we wczorajszej akcji. Mężczyzna skrzyżował ramiona na piersi, wpatrując się z oczekiwaniem na Jeremy'ego. - Chyba się teraz przekonamy, jakie powinny być moje oczekiwania wobec pana, co, panie Jeremy?
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jun 6, 2018 8:08:43 GMT 1
- I tu mamy chyba problem... - odrzekł spokojnie, szczerze. - Sam Pan nie podał nazwiska, imienia, adresu. Numer, z którego Pan dzwonił, był zastrzeżony. Tak samo numer osoby, która do mnie dzwoniła wczoraj. Imię? Zapewne podała mi fałszywe, bo "Bob"... - to właśnie zapisał. - To raczej nie jest Jego imię. Tyle Panu przynajmniej mogę powiedzieć, że to był facet. Dosyć... Nietypowy. Jakby nie stąd... Wszystko to zapisywał, bardzo dokładnie: Fałszywe imię, Bob. Numer zastrzeżony. Uroda nietypowa, prawdopodobnie osoba zza granicy. - Zadzwonił do mnie, ja wiem, z raz. Umówiliśmy się na konkretną godzinę. Ja się pojawiłem, on przywiózł Waszego człowieka, koniec śpiewki.
|
|
|
Post by Demon on Jun 6, 2018 8:12:46 GMT 1
- Oh... - zamilkł na chwilę. Jego mina zdradzała, że w czymś się utwierdzał. - A więc przybył sam?
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jun 6, 2018 8:16:38 GMT 1
- Tak, jak mówię. I nie staram się niczego ukrywać... Bo wiem, że zapewne ma Pan coś na mnie. I to sporo - odparł z powagą. Mówił takim tonem, że praktycznie każdy by mu uwierzył. - Więc niech Pan przestanie grać w swoje gierki, dobrze? Mówię zatem. Był sam. Zadziałał sam. Zadzwonił z zastrzeżonego numeru. Przedstawił się jako Bob, choć z całą pewnością ma inaczej na imię. I wyglądał, jakby... No nie wiem, przyjechał z daleka. Może z Europy?
|
|
|
Post by Demon on Jun 6, 2018 13:41:56 GMT 1
Pokiwał potakująco głową, po czym utkwił wzrok w mężczyźnie. Coś się jednak zmieniło. Teraz był on zimny i przenikliwy, przypominający wzrok ojca, którego syn pomimo przyłapania na gorącym uczynku kłamie w żywe oczy. Wpatrywał się tak w niego przez kilkadziesiąt sekund, jakby oczekując, a gdy odpowiedziała mu cisza, wziął do ręki leżącą na nogach gazetę i powoli wstał. - Miał pan rację, panie Jeremy. Tu gazety nie kłamią - powiedział, po czym rzucił ją złożoną na biurko w taki sposób, że na wierzchu znalazła się ostatnia strona. - Do widzenia. Odszedł, a chwilę po jego zniknięciu wróciło zasilanie. Na ostatniej stronie gazety wydrukowany był czarno-biały plakat ze zdjęciem kobiety.
ZAGINIONA
Monica Green
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jun 6, 2018 14:07:08 GMT 1
Najpierw karcący wzrok mężczyzny, a teraz informacja zamieszczona w gazecie sprawiła, iż Jeremy oprzytomniał. Przyjrzał się dokładnie fotografii. Tak, to była ona. Jego Siostra. Wpadł w panikę. Nie wierzył w to, co teraz widzi. To był sen, koszmar na jawie. Poderwał się z miejsca i gwałtownym ruchem zrzucił gazetę oraz kilka innych rzeczy z biurka. Pudełko otworzyło się, a wizytówki wysypały na podłogę. Mamrotał coś niezrozumiale, szukał czegoś obłąkańczym wzrokiem. Przestał cokolwiek rozumieć, stracił nad sobą panowanie. Dopiero po ponad trzydziestu minutach odzyskał świadomość. Siedział na podłodze, wokół niego leżało sporo przedmiotów. On sam zaś miał świeże rany na ramionach, poziome, zadane żyletką. Dyszał ciężko, płacząc. Powoli podniósł się z miejsca i udał do łazienki. Dokładnie odkaził rany i zabandażował. Doprowadził się do względnego ładu. Wrócił do biura i posprzątał powstały bałagan. Zmył ślady krwi z podłogi, uporządkował wizytówki. Raz jeszcze spojrzał na gazetę. Chciał się upewnić czy to prawda. Pojechał więc w jedyne miejsce, gdzie mógł ją niemal na sto procent o tej porze odnaleźć.
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jul 3, 2018 19:31:33 GMT 1
Po nietypowej dla niego przerwie nareszcie wrócił do pracy. Jak zawsze miał mnóstwo zleceń na głowie, wieczne problemy z konkurencją i nie tylko. Do tego wciąż pewien jegomość wisiał mu forsę. Dziesięć tysięcy dolarów. Wiedział, że musi prędzej czy później się po nie upomnieć. Jak nie on sam, to pośle Roya. Paląc kolejnego papierosa czuł, że coś może nadejść.
|
|
|
Post by Marco Croix on Jul 3, 2018 19:40:40 GMT 1
Telefon zaczął dzwonić.
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jul 3, 2018 19:42:13 GMT 1
Nie mylił się. Zawsze wiedział, że jeśli boli go coś więcej, niż kręgosłup, to telefon zadzwoni. Podniósł słuchawkę. - Zakład pogrzebowy, słucham.
|
|
|
Post by Marco Croix on Jul 3, 2018 19:46:52 GMT 1
- Witam. Z tej strony Marco. Dzwonię w pewnej sprawie. Spokojnie nie zapomniałem o pieniądzach. Zapłacę przy najbliższym spotkaniu, które mam nadzieję, że będzie dość szybko. - powiedział.
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jul 3, 2018 19:48:47 GMT 1
- ...w sumie miałem do Pana w najbliższym czasie zadzwonić, nie tylko w kwestii pieniędzy - odparł poważnie. - Będzie to wymagało rozmowy w cztery oczy. Nie mniej jednak, wpierw słucham Pana. Co się wydarzyło?
|
|
|
Post by Marco Croix on Jul 3, 2018 19:55:13 GMT 1
Westchnął. - Słyszał Pan pewnie o strzelalinie w Vanilla Unicorn. Zginął tam pewnien policjant, który był bardzo ważny dla mojej ukochanej. - powiedzia. - Stąd moje pytanie. Czy dotarło do was to ciało i czy jest możliwość zobaczenia go przed pogrzebem? - zapytał.
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jul 3, 2018 19:59:41 GMT 1
Tak, słyszał o strzelaninie. Już od samego rana było o niej głośno w telewizji, a wiadomości z gazety tylko to potwierdziły. Sprawdził dzisiejsze kartoteki oraz godzinę. Powoli zbliżała się 15. Miał informację z komisariatu, że ma pojechać po ciało około 15:30-16:00. - Niedługo będę wyjeżdżał po ciało. Około godziny 17 powinno być w zakładzie. Proszę wtedy się zjawić w zakładzie, dobrze?
|
|
|
Post by Marco Croix on Jul 3, 2018 20:08:02 GMT 1
- Tak zrobimy. - oznajmił. - Przywiozę również pieniądze. Do zobaczenia. - odłożył słuchawkę.
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jul 3, 2018 20:20:36 GMT 1
- Do widzenia. Również odłożył słuchawkę. Zgasił peta w popielniczce i zajrzał do akt nieszczęśnika. Młody policjant, Max Collins. Postrzelony w klubie Vanilla Unicorn. Sprawa lepka jak stara sperma. Przez to, że policja zgarnęła ciała nie było szans na dodatkowy zarobek. Pozostało jedynie dopilnować tej sprawy. Przed godziną 16 wyjechał z zakładu pogrzebowego i udał na komisariat. Znał procedury. Podpisał sporą ilość dokumentacji, porozmawiał z właściwymi ludźmi, przyjął zlecenie. Przed 17 był już z powrotem. Nie otwierał nawet worka. Po prostu dał go na stół. Obok ułożył dokumentację policyjną, w razie gdyby zainteresowana osoba chciała przeczytać co wykazała sekcja zwłok. Wrócił na górę w oczekiwaniu na gości.
|
|
|
Post by Marco Croix on Jul 3, 2018 21:09:57 GMT 1
Zatrzymał się przed wejściem. Spojrzał na dziewczynę. - Idziemy?
|
|
|
Post by Molly Tyler on Jul 3, 2018 21:16:01 GMT 1
Kiwnęła głową. Wzięła głęboki wdech. -Muszę z nim porozmawiać.
|
|
|
Post by Jeremy Green on Jul 3, 2018 21:16:54 GMT 1
(pomijam)
|
|