|
Post by Molly Tyler on May 18, 2018 12:52:35 GMT 1
Wysoki budynek komisariatu stał w centrum śródmieścia. Wysoki, majestatyczny budynek, Dom (bez)praw(i)a w kolorze brązowego kamienia stał wypełniony pracownikami, przemieszczającymi się między pomieszczeniami niczym mrówki w mrowisku. Z tą różnicą, że mrówki zdychają szybko z wycieńczenia, a nam nawet na śmierć nie pozwolą, nie mówiąc o urlopie. W przeciwieństwie do mrówek też możesz tutaj wywalczyć o iluzję bycia wyżej w hierarchii, tylko dla własnej satysfakcji patrzenia na ludzi z góry. Chociaż sama praca w komisariacie sprawiała, że możesz patrzeć z góry na złoczyńców- którzy mieli tego strasznego pecha, by wpaść w pułapkę. Wtedy możesz wyrzucić na nich własną frustrację. Wyzwiska, poniżenie i agresja wobec przesłuchiwanych były najskuteczniejszym sposobem, by ich złamać. Nawet jeśli nie byli niczego winni. Ale kogo to obchodzi. Miasto chce widzieć twarz skruszonego złoczyńcy, nawet jeśli ten biedny facet jest jedynie biednym sklepikarzem, który stał akurat w zły miejscu i czasie.
Odkąd powstała ta mała wojna w Miami, pracownicy nie mieli dnia spokoju. Codziennie kilka morderstw, napadów, kradzieży. Trzeba być gotowym do pracy w każdej sekundzie.
Czasami Molly chciałaby współczuć tym małym policjantom i żółtodziobom, bo zwykle to oni dostawali najgorszy szajs do roboty. Ale nie potrafiła im współczuć. Jeśli są tak nisko, oznacza, że dopiero zaczynają- albo jeszcze nie zasługują na żaden szacunek. Wspinanie się po szczeblach kariery zawodowej to ciężki kawałek chleba i nikt nie powinien tego dostawać ot, tak. A jeśli dostaje od życia bęcki- to za mało się stara.
Dzięki swojej wieloletniej ciężkiej pracy miała wygodne biuro z metalową tabliczką z wygrawerowanym nazwiskiem. Zasługiwała na to- Zawsze była najlepsza. I nikt nie miał prawa wpychać się przed nią.
No właśnie.
Myśl, że ten przemądrzały palant, zabrał jej najbardziej chodliwą sprawę w Miami, doprowadzała ją do szału. Dlaczego on? Co takiego zrobił, że to on będzie zbierał laury i pochwały. Jeszcze to, że zdradza tajemnicę śledztwa jakiemuś podrzędnemu pisarzynie, było dla Molly nie do przyjęcia. Uznawała to za kompletnie nieprofesjonalne z jego strony. Skąd wiadomo, że nie współpracuje z kimś z ciemnych sfer i utrudnia nam w tym wszystkim sprawę. Podejrzane też było to, że za każdym razem, kiedy wielki pan detektyw wracał- "wlókł za sobą" wiele ciał. Jak twierdził- "w obronie koniecznej". Chociaż się nie dziwiła. Sama chętnie rozszarpałaby mu krtań samymi zębami. Sama jego obecność doprowadzała (przynajmniej ją) do szaleństwa.
Molly siedziała w swoim biurze, przeglądając papiery z kolejnego napadu tych pieprzonych zamaskowanych. Miała nadzieję, że znajdzie jakąś lukę, której Manuel nie zauważył. Że wytknie mu ją, strzelając mu z liścia dłonią, na której będzie dokument. Jednak nie znajdowała nic, co mogłaby mu wypomnieć.
Sprawy też nie ułatwiała myśl, że umówiła się z Laurą, a zamiast tego siedziała nadal w swojej pracy. Ale no cóż.
Bar poczeka.
W pewnym momencie usłyszała pukanie do drzwi. Nie zdążyła wydać z siebie nawet odrobiny głosu, gdy drzwi otworzyły się z hukiem, uderzając, o ścianę, w której zresztą już było widać wgniecenia. Molly już wiedziała kto to.
-Max, jestem dumna, że nauczyłam cię wreszcie pukać do drzwi, ale do cholery, musisz jeszcze czekać, aż powiem, żebyś wszedł- syknęła.
Max tylko przekręcił oczyma.
Maxymilian był zwykłym policjantem. uczniakiem, który kiedyś ma starć się detektywem. Dlatego wszyscy stwierdzili, że zrobienie z niego jej prywatnego Watsona będzie dobrym pomysłem.
Nie było.
Zdyszany chłopak poniósł papierową torbę z zawartością.
-Przyniosłem ci kanapki, jadłaś coś dzisiaj w ogóle?
-Jadłam niedawno- rzuciła od niechcenia. Tak naprawdę kłamała. Od rana nic nie jadła.
Brzmiała bardzo wiarygodnie, gdyby nie fakt, że po wypowiedzeniu tych słów je żołądek zaczął wydawać dźwięk podobny do odgłosu godowego wieloryba i łosia w agonii.
Max tylko się uśmiechnął, kładąc paczuszkę na jej biurku.
-Zauważyłem, że ostatnio z twoim zdrowiem jest...przerwał- Trochę gorzej. Byłaś u lekarza?
-Nie potrzebuje- burknęła.
Chłopak spojrzał na nią jakby gadała o skuteczności terapii u Jerzego Zięby jakieś totalne głupoty.
-Mdlałaś kilka razy w tygodniu. To nie jest nic.
W Molly coś się zagotowało. NIKT nie ma prawa mówić jej, co ma robić. Ona wie najlepiej. Zresztą, jeśli u lekarza okazałoby się, że coś jest z nią nie tak (a na pewno tak by się okazało), pewnie musiałaby zrezygnować z pracy na jakiś czas- a to oznaczałoby spadek w jej wyimaginowanym rankingu.
-Jesteś tylko moim podwładnym. Nie matką. Nie masz prawa mi rozkazywać!- Wrzasnęła.
Max tylko podniósł ręce
-No ok, ok spokojnie.- Zaciął się chwilę by znaleźć sposób na załagodzenie sytuacji- A... może pójdziemy razem do baru się napić, panie Sherlocku?- Uśmiechnął się przyjaźnie
Molly widocznie złagodniała. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Przykro mi panie Watson, ale jestem już z kimś umówiona.
-Może innym razem- pomachał jej ręką i wyszedł.
Molly usiadła wygodnie w fotelu, i zaczęła jeść kanapki od Maxa. Były nawet smaczne.
Molly domyślała się, o co chodzi Maxowi i do czego dąży. Podoba mu się i to było czuć. Uważała, że on też nie jest jakiś super zły. Przyjemny dla oka, zabawny, troskliwy- czasem aż za bardzo.
Nagle poczuła spięcie mięśni i dziwne uczucie, jakiego nie umiała określić. Wiedziała co się zaraz stanie.
-Na prawdę? Zakochałaś się w jakimś żółtodziobie?- Usłyszała głos za fotelem.
Molly nie odwracając się, westchnęła, jakby co najmniej upadły jej papiery, a nie słyszała głosy w swojej głowie.
-Nie.
-Znam cię bardziej niż ty sama. Znam bardziej twoje własne myśli. Nie pamiętasz? Trzymaj się tylko ludzi ,którzy dają ci korzyść. Co ci da ten żółtodziób? Tylko upadek w rankingu.
-Wypierdalaj.- Powiedziała niedbale z ustami pełnymi kanapki.
-Chyba że chcesz skończyć jak twój braciszek, zakopany w dziurze i zapomniany.
Przypomniała sobie.
Kiedy sama musiała zakopywać zwłoki swojego brata, bo nikt z rodziny nawet nie śmiał wezwać pogotowia, już nie mówiąc o odprawieniu pogrzebu. Czuła jak coś w niej pęka kolejny raz.
- POWIEDZIAŁAM KURWA WYPIERDALAJ!- Wrzasnęła z całej siły.
Nastała cisza. Dziewczyna ułożyła papiery na miejsce i wyszła z biura, modląc się, by nikt nie patrzył na nią jak na wariatkę.
To by przecież zniszczyło twoją reputację
|
|
|
Post by Demon on May 18, 2018 14:16:14 GMT 1
Wtem zastąpił jej drogę jakiś mężczyzna. - O, Molly. Hej. Właśnie do ciebie zmierzałem i... Jego pociągła twarz zdradzała niewyspanie i, możliwie, coś w rodzaju frustracji. To był niejaki detektyw Kenneth Bailey, znany ostatnimi czasy na posterunku jako miejscowe dziwadło. Nie, żeby nie wykonywał swojej pracy dobrze - zaprzeczenie temu byłoby zwyczajnym kłamstwem. Chodziło po prostu o fakt, że ostatnimi czasy, można by rzec, gonił ducha. - Zastanawiałem się - powiedział po chwili przerwy - czy nie zechciałabyś mi pomóc z tą sprawą... Mówił dość niewyraźnie i nieskładnie. Widać było w nim niepewność wobec kobiety.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 18, 2018 14:42:56 GMT 1
Nie miała już najmniejszej ochoty by robić cokolwiek związanego z pracą. Nie dzisiaj.
Zrób to
"Nie mam siły"- odpowiedziała sama sobie w myślach.
Jeśli mu pomożesz, sama możesz coś zyskać. Im dłużej siedzisz w pracy, tym bardziej widać jaka pracowita jesteś.
"Ze zmęczonym umysłem i tak nie będę w stanie nic zrobić"
Zrób to Zrób to Zrób to Zrób to Zrób to[...] powtarzał głos w jej głowie.
ZRÓBTOZRÓBTOZRÓBTOZRÓBTOZRÓBTOZRÓBTOZRÓBTOZRÓBTOZRÓBTOZRÓBTOZRÓBTOZRÓBTOZRÓBTO[...] brzmiało w jej głowie jak kakofonia.
Starała się to ignorować, wyłączając się lekka od świata zewnętrznego.
W świecie realnym wyglądała, jakby patrzyła pusto w jedno miejsce. Nie wytrzymała i po koło 30 sekundach bycia w stanie obecnym- nieprzytomnym, ocknęła się.
-... A w jakiej sprawie dokładniej?
|
|
|
Post by Demon on May 18, 2018 15:01:49 GMT 1
Wziął głęboki oddech, zanim odpowiedział. - W sprawie Demona. Po tych słowach przygotował się mentalnie na niezły opieprz. Wiedział to i owo o Molly i fakt, że się do niej udał, nie miałby żadnego sensu gdyby nie to, że wszędzie indziej już próbował. Za każdym razem albo mu z grzecznym, łaskawym uśmiechem odmawiano, albo wprost go wyśmiewano. Tutaj spodziewał się raczej tego drugiego, z dodatkową domieszką pogardy.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 18, 2018 15:03:51 GMT 1
- Słuchaj... nie mam czasu na pierdoły- Westchnęła zmęczona- Jestem na nadgodzinach, powinnam być już dawno w domu.
Serio chcesz mu pomóc? Nad tą bajeczką? Legendą? Pomyśl że jeśli uznają go za szaleńca... konkurencji jest trochę mniej...
"Zamknij pizdę i daj mi spokój"
- Nie powinieneś się zająć czymś bardziej poważnym? No wiesz mamy trochę na głowie.- Spojrzała na niego- Tak, wiem, wiem, bycie najlepszym oznacza wiele roboty i wyzwań- Powiedziała to zupełnie poważnie.- Ale mimo wszystko jakaś pomoc jest zawsze niezbędna, bo jak padnę na pysk i mnie zabraknie to ten komisariat stanie w płomieniach niekompetencji w ciągu kilku minut. Tak na prawde było mu jego trochę szkoda. Uznała że w ramach relaksu popatrzy co on tam nazmyślał.Westchnęła - No mogę ci pomóc. Molly popierdoliło "Ryj" -Ale wątpie że to cokolwiek da, ta cała akcja z demonami to raczej bajka szaleńca.
|
|
|
Post by Demon on May 18, 2018 15:20:07 GMT 1
Kenneth aż zamrugał z zaskoczenia. - Serio? Pomożesz mi? To... świetnie! - nagle wydał się cały szczęśliwy. Wiedział, że nikt mu nie wierzył, ale cieszył się, że przynajmniej jedna osoba zgodziła się na wysłuchanie tego, co miał do powiedzenia. Fakt, że tą osobą była Molly Tyler zakrawał o czyste szaleństwo, ale mu było wszystko jedno. - Nie zabiorę ci zbyt wiele czasu, obiecuję. Nie proszę o nic więcej niż wysłuchanie mnie - powiedział - Przejdziemy do mojego gabinetu?
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 18, 2018 15:30:37 GMT 1
- Nie ma sprawy.- Nadal nie wierzyła, że to robi. Molly Tyler jednak nie jest taką narcystyczną suką, jak to kilka razy usłyszała. Podeszła do automatu z kawą i wrzuciła 2 dolary. Wybrała 2 kawy z mlekiem, z czego jedną podała Kennethowi. - Wyglądasz na zmęczonego. Ojej milutka Molly, czy tu jest jakiś ukryty plan udupienia Kennetha? A może chcesz wlać cyjanek do jego kawy? "Nie po prostu jestem miła. Dzień dobroci dla słabszych, od tego raczej nie degradują" Molly wiedziała że gdyby nie to, co stało się w przeszłości, może by była miłą i świetną osobą. Ale zawsze coś ją pchało do góry. Uzależniła się od sukcesów tak mocno, że potrafiła być nawet agresywna dla konkurencji. Ale skoro na razie znajdowała się na wyżynach, a nikt poza Mannym nie starał się jej wleźć za skórę... To po co. W sumie nie wiedziała po co to teraz robi. Nie rozumiała, czemu chce być miła. Może to jej nieświadomy bunt, przeciwko krzykom w jej głowie? Jednak mimo wszystko patrzyła na reszte z góry. Byli gorsi- Należy im się lekka pogarda.
|
|
|
Post by Demon on May 18, 2018 21:02:07 GMT 1
Detektyw podziękował za kawę, po czym poprowadził kobietę do swojego gabinetu. Otworzył drzwi, przepuścił Molly przodem i wszedł do środka, zatrzaskując je za sobą. Pomieszczeniu zdecydowanie przydałoby się świeże powietrze, lecz tym, co z miejsca zwracało na siebie uwagę była znajdująca się za biurkiem ściana - cała zaklejona rozmaitymi wycinkami z gazet. Na biurku natomiast walały się różne papiery, takie jak akta spraw, raporty czy wykresy. Kenneth nie pracował zwykle w takich warunkach, więc z miejsca było widać, że jest tą sprawą zupełnie zaabsorbowany. Nic dziwnego, że cały komisariat uznał, że po latach ciężkich spraw facet zwyczajnie zwariował. Mężczyzna otworzył pospiesznie okno i wziął łyk kawy, bardziej z grzeczności niż z potrzeby, po czym podszedł do zawalonego biurka. Pogrzebał trochę po nim, po czym znalazł kartkę papieru, której szukał. - Zobacz, mam tu wykres przedstawiający liczbę zaginięć w Miami i jego okolicach na przestrzeni ostatnich sześciu miesięcy. Od października do stycznia wszystko wygląda normalnie, ale zwróć uwagę na luty i początek marca. W tym okresie słupki przedstawiające liczbę zaginionych osób były nieznacznie wyższe, niż w poprzednich miesiącach. Następnie detektyw zaczął przedstawiać zgromadzone na ścianie wycinki z gazet. Część z nich zdawała się nie mieć ze sobą żadnego powiązania - choć Kenneth mógłby zrobić na temat każdego z nich prawdziwy wykład - lecz inne faktycznie traktowały o niejakim "Demonie". Wszystkie zaś pochodziły z tak zwanych "szmatławców", tanich gazet goniących za sensacją; takich, które pisały o ludziach porwanych przez współpracujących z rządem kosmitów bądź dramatach rodzin mieszkających w domach, po których nocą samodzielnie chodziła komoda. Te wydania zawierały relacje osób, które rzekomo Demona widziały, ale po przeczytaniu więcej niż dwóch z nich stawało się jasne, że są one ze sobą sprzeczne i mało rzetelne. Jednym słowem, nie były to najwiarygodniejsze źródła informacji. - Wiesz, mam też nagranie z audycji radiowej w której wypowiadała się jedna z osób, która go widziała. To znaczy, sama tak twierdziła. O, i jeszcze zdjęcie! Kenneth zaczął grzebać w jednej ze stojących obok szuflad i wyciągnął z niej po chwili wątpliwej jakości zdjęcie przedstawiające stojącego na przystanku mężczyznę ubranego w bluzę z kapturem. Fotografia została zrobiona pod kątem i była tak słabej jakości, że nie dało się wyszczególnić z niej nawet konturów twarzy mężczyzny. Po piętnastu minutach prezentacji, detektyw wziął kolejny łyk letniej już kawy i spojrzał pytająco na Molly Tyler. - No więc? Co o tym myślisz?
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 18, 2018 21:16:18 GMT 1
Podniosła lekko kącik ust.
- Dziwne. Na prawdę dziwne. Jednak nie wiadomo tak naprawdę, czy ten "Demon"- podkreśliła to słowo- istnieje. Może po prostu przez te mafijne wojenki, i tych zamaskowanych poginęło więcej ludzi niż zwykle, jednak jak znamy tłumy, oni chcą sobie wszystko wytłumaczyć, byleby uspokoić swój lęk. Nawet jeśli to "wyjaśnienie" jest najmniej racjonalną rzeczą, ale sprawia, że tłumy jednak czują się pewniej.- Usiadła na brzegu biurka, i wzięła łyk kawy.- Tak powstają legendy miejskie. Wiesz, jest panika, ktoś powie, że zobaczył Chupacabrę czy innego Yeti i ludzie zaczynają w to wierzyć.
Pokręciła kubkiem, tak by rozpuścić skumulowany na dnie cukier.
- Powinieneś odpocząć. Źle wyglądasz.- Westchnęła- Może i wyglądam na niedostępną zołzę, ale też mam sumienie, i nie mogę na ciebie patrzeć, jak marniejesz w oczach.
Głupia hipokrytka
"Cicho"
Przecież robisz dokładnie to samo, widziałaś się w lustrze? Kanapka od żółtodzioba jest twoim pierwszym jedzeniem od 2 dni.
"No i co z tego powodu?"
Przejmujesz się nim? Po co? On nie przyniesie ci korzyści.
"Nie będziesz mnie kontrolować"
A może jesteś N I E U D A C Z N I K I E M?
-Zamknij się- Szepnęła głośniej, nadal będąc w transie.
Tak samo jak twój bra
-ZAMKNIJ SIĘ!- Wrzasnęła
|
|
|
Post by Demon on May 18, 2018 22:46:44 GMT 1
Kenneth aż wzdrygnął się, gdy Molly krzyknęła. Stawiał w życiu czoła dużo gorszym rzeczom, ale tej się zwyczajnie nie spodziewał. Wyszedł więc bez słowa z gabinetu z nieprzyjemną myślą o treści "wiedziałem, że tak będzie", a następnie opuścił komisariat i udał się w stronę domu. W mieszkaniu miał zdecydowanie więcej notatek i materiałów możliwie związanych ze sprawą - trzeba było je wszystkie przestudiować. Miał zamiar wziąć się za to jeszcze dziś.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 18, 2018 22:51:39 GMT 1
Dziewczyna stała chciała pobiec za mężczyzną, ale nie znalazła już go. Była wściekła na siebie- a raczej na swój stan psychiczny, który z dnia na dzień się pogarszał. Zawsze tak było. Chciała dobrze, a wychodziło jak zwykle. Przez głosy, które szalały w jej głowie. Wzięła kawałek papieru, który położyła w widocznym miejscu. "Przepraszam Kenneth. Nie chciałam by tak wyszło. Nie umiem wytłumaczyć mojego zachowania. Chętnie ci pomogę z tą sprawą"- napisała na skrawku. Wyszła z o wiele gorszym humorem z pracy modląc się, by Laura nie była na nią zła.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 21, 2018 19:37:52 GMT 1
Molly weszła do budynku komisariatu. Położyła kanapki na biurku. Postanowiła, że dzisiaj będzie szukała czegoś o wydarzeniach z 89. Czuła, że musi to zrobić, by przeprosić Laurę albo przynajmniej uspokoić swoje sumienie. Miała też nadzieje, że Kenneth się do niej odezwie. Nagle drzwi uderzyły z impetem o ścianę. Molly prawie wyzionęła ducha, ale uświadomiła sobie, że to tylko jej debilny towarzysz. -MAX DO CHOLERY! - NO PRZEPRASZAM- Wystawił głowę za drzwi.- Zapukał we framugę- Mogę wejść? Molly przekręciła oczami - Co znowu? -Przyniosłem ci kanapki- Spojrzał na biurko- Ale widzę, że już jakieś masz. Zaczęłaś wreszcie robić. - Nie mój chłopak mi je zrobił- Skłamała. Jego reakcja zaskoczyła panią detektyw. Minę miał jak zbite szczenię, mimo że starał się to ukryć. - Znalazłaś sobie kogoś.... T...to gratulacje... Może sobie pójdę. Zrobiło jej się... żal? - Czekaj głupku! Żartowałam! Przyjaciółka u mnie nocowała, więc zrobiła mi jedzenie. Max jakby odetchnął. - A... co z tą kawą?- Zapytał NIENIENIENIENIENIE - Czemu nie? Chętnie- Uśmiechnęła się. Znowu się buntujesz? "Myślisz, że będę ulegać każdej twojej zachciance idiotko?" Będziesz tego żałować. Uśmiechnął się.- Dzisiaj po pracy? Kiwnęła głową. Chłopak wybiegł, jakby jej zgoda uratowała mu życie. Usłyszała zagłuszone-CZAICIE?! IDĘ NA RANDKĘ! Dziewczyna zrobiła face palma. 25-latek zachowuje się jak 14-latka, która dostała pierwszą w życiu walentynkę.
Ale czas pracować. Dziewczyna zeszła do archiwum i zaczęła szukać jak najwięcej informacji o 89.
|
|
|
Post by Markus "Teufel" Luft on May 21, 2018 19:47:41 GMT 1
Markus z piskiem opon zatrzymał furgon przed komisariatem. Wybiegł przez drzwi kierowcy zasłaniając twarz chustą, otworzył bagażnik i chwycił lepiące się, mokre zwłoki. Zdał sobie sprawę że w trakcie jazdy, prawdopodobnie na jakimś zakręcie, mężczyźnie spadł ręcznik. Teraz trup był zupełnie nagi. Przylepił wcześniej przygotowaną kartkę z napisem "Nie wtykajcie nosa w nieswoje sprawy" taśmą do zimnych rąk martwego, gołego mężczyzny, po czym wyrzucił go przed schody prowadzące do wejścia na komisariat. Gdy zorientował się, że obserwuje go kamera pokazał do niej środkowy palec i szybko wsiadł z powrotem do wozu. Odpalił go i jak najszybciej odjechał.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 21, 2018 19:50:02 GMT 1
Molly grzebała spokojnie w papierach, gdy do archiwum wbiegł zdyszany policjant. -Panno Molly! To ważne! Proszę! Ktoś podrzucił zwłoki pod drzwi komisariatu! Molly szybkim, aczkolwiek dostojnym krokiem poszła w stronę drzwi. Goły facet z kartką. Robi się ciekawie. Jeden z policjantów podał jej lateksowe rękawiczki. Delikatnie ściągnęła z rąk denata karteczkę. -Hmmmm porachunki. To, co kocham najbardziej. Spojrzała na policjantów. -Zawołajcie tutaj lekarza medycyny sądowej, chociaż stwierdzenie przyczyny zgonu jest tutaj chyba oczywiste. Trzeba też ustalić tożsamość denata. I sprawdźcie monitoring!-Weszła do swojego biura, czekając na więcej informacji.
-Będziemy mieli o czym rozmawiać na randce- Zaśmiał się Max -A kto ci powiedział, że to jest randka. Po prostu idę się napić kawy w towarzystwie.
Po kilku godzinach wszystko było jasne. Molly znajdowała się na głównym zebraniu. -Koleś, który współpracował z policją i firma, na którą się wypiął. Czyli motyw mamy. Facet na monitoringu zasłonił twarz. Raczej wydrukowanie plakatów gówno da. Ale z tego, co słyszałam... Denat miał syna. Możliwe, że on wie cokolwiek. Może da się sporządzić portret pamięciowy- To będzie coś. Ah i prześcielcie tę firmę, w której pracował.- Wszyscy wstali, by wykonywać swoją pracę. Poza jednym.
Pieprzonym
Detektywem. - Brawa panno Molly. Bystry umysł i sokoli wzrok!- Jednak nie na tyle, by zająć się najgłośniejszą sprawą ostatnich lat! -Chwalisz się czy żalisz?- Zapytała- Wiesz... Zawsze ktoś może "przypadkiem" donieść, że wynosisz prywatne dokumenty dla pisarza. Byłoby szkoda jakby tak "Dobry detektyw" jak pan stracił ciepłą posadkę.
Podszedł do niej blisko. Niebezpiecznie blisko. -Szkoda by było, gdyby taki "dobry detektyw" jak pani, został znaleziony martwy pod schodami komendy, jak nasza dzisiejsza ofiara, nieprawdaż? Molly tylko napluła mu w twarz i wyszła.
Dzień był męczący. Dużo pracy, a w przerwach Molly szukała czegokolwiek o chłopaku Laury. W mrowisko ktoś włożył patyk.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 21, 2018 22:12:06 GMT 1
Mimo wszystkich wydarzeń Molly i Maxowi udało się zmyć w normalnych godzinach. -To gdzie idziemy na randkę Panno Molly? -Powtarzam ci 10 raz. To nie jest randka żółtodziobie.- Spojrzała na niego spojrzeniem w stylu "jeszcze słowo a rozkwaszę ci nos" -No okej, "luźne spotkanie na kawie detektywa i jego podwładnego", niech ci będzie... A gdzie pójdziemy? -Wiesz co? Mam na razie dość kawiarenek, barów i innych rzeczy. Może pójdziemy do mnie? Zrobię kawę i usiądziemy na plaży. -Od razu zapraszasz do domu? Bezpośrednia kobieta z cie... Nie dokończył, bo dziewczyna zakleszczyła jego usta kciukiem i palcem wskazującym, tak że jego usta wygięły się w płaski dzióbek. -Ani słowa więcej, bo będziesz wył pod wycieraczką, a nie pił kawę.- Spojrzała na niego- Kaczuszko. Przebrali się i wyszli w stronę domu Molly.
|
|
|
Post by Marco Croix on May 22, 2018 12:43:11 GMT 1
Gdy taksówka podjechała pod komisariat, Marco powiedział do kierowcy by chwilę na niego zaczekał. Wyszedł z samochodu i wszedł do środka. Zaczpił jakiegoś losowego policjanta.
- Przepraszam. Czy mógłby Pan przekazać to detektyw Molly.
Ten spojrzał na niego po czym na bukiet, który mu podał.
- Nie ma sprawy. Napewno się ucieszy. - powiedział po czym odebrał od niego bukiet. Marco podziękował kiwnięciem głową, po czym opuścił posterunek. Wsiadł z powrotem do taryfy.
- Molo. - powiedział do kierowcy. Ruszyli.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 22, 2018 14:03:23 GMT 1
Molly przyszła do pracy. Od rana wrzało w związku z wczorajszym incydentem. Zaczepił ją jeden z policjantów, gdy stała przy automacie do kawy. - Jak się pani czuje panno Molly. - Mogłoby być lepiej Edward- Popiła kawę. -Ale to, co znajdzie pani w swoim biurze, bardzo poprawi pani humor. Podniosła brew. Co? Ktoś kupił jej ciasto, może leży tam list z gratulacjami na temat kolejnego awansu... A może leżą tam martwe zwłoki Mannego. Oj tak. To by jej poprawiło humor. Weszła do biura. Nie tego się spodziewała. Na biurku leżał bukiet kwiatów. Westchnęła -Max, ty nie odpuścisz. Zauważyła liścik. Wyrzuć kwiaty "Nie" WYRZUĆ TE KWIATY "nie" Włożyła kwiaty w wazon i postawiła na biurku. Nie spotkasz się z nim "spotkam, to ma być tylko spotkanie na rozmowę" NIE Nagle w jej myślach niczym cofany i puszczały w kółko film wideo, widziała obraz wiszących metr nad ziemią stóp. I bladej twarzy. Wiedziała, że ona to robi tylko dlatego, żeby była jej posłuszna. Ale musiała wreszcie przestać jej w kółko ulegać. Przez nią miała opinię toksycznej suki, do której nie warto się odzywać. Nie miała znajomych. Cierpiała samotnie. Dzisiaj syn wczorajszego trupa był przesłuchiwany, ale ona nie miała siły się skupić. Wyglądała źle. Wyszła z pracy o godzinie 20.00. Była wycieńczona nie tyle fizycznie, co psychicznie. Ale zależała tam iść. Nawet nie po to, by porozmawiać z Marco. Ale żeby zbuntować się przeciwko samej sobie.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 22, 2018 23:00:45 GMT 1
Przyszła do pracy zmęczona. W końcu nie spała całą noc. Jeszcze ten napad. Bolały ją mięśnie brzucha i pęknięta brew. Czuła się, jakby przeszła przez ciężki rostrój żołądka. W pewnym momencie położyła głowę na biurku. Zasnęła.
|
|
|
Post by Demon on May 23, 2018 8:45:16 GMT 1
- Detektyw Tyler! - krzyknął jej ktoś nad głową.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 23, 2018 9:37:41 GMT 1
Wstała szybko. Nawet nie wiedziała kiedy zasnęła, i ile spała. Poprawiła włosy. -T...tak?- Otarła swoje podkrążone oczy, rozmazując resztki makijażu.
|
|
|
Post by Demon on May 23, 2018 9:56:04 GMT 1
Oficer poczekał chwilę by upewnić się, że kobieta zrozumie, co ma do powiedzenia. - Detektyw Bailey był dzisiaj wcześnie rano na posterunku. Wziął sobie wolne do poniedziałku. Nie chciał powiedzieć dlaczego, więc strzelam, że będzie pracował nad tymi swoimi bzdurami w domu. Pomyślałem, że powinnaś wiedzieć. Obrócił się na pięcie i skierował w stronę wyjścia z gabinetu. - Powinnaś odpocząć. Wyglądasz, jak śmierć - rzucił na odchodne.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 23, 2018 10:11:52 GMT 1
Kiwnęła głową. Odpoczynek. Po co. Żeby ktoś inny wskoczył na jej posade? Niedoczekanie. Kurde. Czyli nie porozmawia z Kennethem. Miała nadzieje, że chociaż przeczytał list i się z nią skontaktuje. Wstała i poszła do łazienki. Zmyła rozmyty makijaż. Wyglądała jeszcze gorzej. Może ma racje. Może powinna odpocząć. Spojrzała na ranę na brwi. Nie chciała się "zakleić". Sięgnęła do apteczki i zrobiła prowizoryczne szwy z taśmy opatrunkowej pociętej w cienkie paski. Tak jak nikt z policji na razue nie pytał, nie wiedziała jak wytłumaczy swój wygląd Laurze i Marco. Bo raczej nie poprawi swojego stanu jedną przespaną nocą. Zrobiła sobie mocną kawę i poszła do archiwum. Znalazła sprawę z fabryki i przedwczorajszej strzelaniny. Zabrała je. Weźmie je do domu i spali albo spreparuje niektóre papiery. Już to robiła kilka razy w sprawie LaurazySama nje wiedziała po co to robi. Przecież mogła zostać udupiona w każdej chwili.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 23, 2018 21:30:37 GMT 1
Minęło kilka godzin. Kilka razy zasnęła na biurku, aż w końcu pracownicy wygonili ją do domu.
Żeby mieli pewność, że nic jej się nie stanie, wysłali Maxa, by ją odwiózł.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 24, 2018 19:12:58 GMT 1
Przyszła do pracy. Dzisiaj zostaną rozwieszone plakaty z portretem prawdopodobnego zabójcy faceta spod komisariatu. Molly szła szybko do swojego biura. Miała nadzieje, że nikt nie zauważy opuchlizny i rany zalanej podkładem. Obrzydliwe, ale nadal lepsze to, niż szpital.
|
|
|
Post by Rey Wolfgang on May 24, 2018 20:06:13 GMT 1
Zostawił Auto przed komisariatem i udał się do środka. Rozejrzał się szybko, żeby sprawdzić, czy Hank, lub ktoś inny zanim tutaj nie przyszedł. Zwrócił się do recepcji. -Dzień dobry. Chciałbym pogadać z detektywem, który prowadzi sprawę strzelaniny na plaży. Sądzę, że mogę mieć informacje, które mogą pomóc w śledztwie. - oznajmił, opierając się rękami. Recepcjonistka spojrzała na niego niepewnie, jakby nie wiedziała co dokładnie o tym myśleć. -Niech pan zajmie miejsce tam.... - wskazała ręką na mały szereg krzeseł obok recepcji - ...zaraz po pana ktoś przyjdzie. -Dziękuje. - oznajmił, dość chłodnym głosem, po czym usiadł na jednym ze wskazanych krzeseł.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 24, 2018 20:17:10 GMT 1
Ktoś zapukał do jej drzwi. -Panno Molly... Ktoś w sprawie strzelaniny na plaży. Molly przełknęła głośno ślinę. Do tego, że wygląda jak spuchnięty trup, to na domiar złego trzeba będzie kombinować z dokumentacją. Wstała. Podeszła do mężczyzny. Poznała go. - Detektyw Molly Tyler. W jakiej sprawie pan przyszedł?
|
|
|
Post by Rey Wolfgang on May 24, 2018 20:23:32 GMT 1
A więc to tak. Alan poznał od razu panią detektyw. To była ta sama kobieta z plaży i z molo. Wiedział, że to nie przypadek. -Dzień dobry. Myślę, że wiem kto był odpowiedzialny za tą strzelaninę na plaży. - nie wiedział dokładnie, czy to kłamstwo, ale jedno było pewne - teraz nie było odwrotu.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 24, 2018 20:38:32 GMT 1
-Tak?- Podniosła brew. Jej serce o mało co nie połamało żeber. Starała się wyglądać profesjonalnie, chociaż w środku umierała. I się skończy "Zamknij się" Tak będzie dla ciebie lepiej "..."
|
|
|
Post by Rey Wolfgang on May 24, 2018 20:45:21 GMT 1
-Tak, możemy pogadać gdzieś na osobności? Za duży tu tłum. - Musiał to dobrze rozegrać, ułożyć sobie równo przed sobą fakty. Zastanawiał się tylko, jak bardzo policja jest w tym wszystkim zamieszana i jaki wpływ mogą mieć nie tylko na tego szaleńca, ale również jak bardzo są związani z Yakuzą.
|
|
|
Post by Molly Tyler on May 24, 2018 20:46:28 GMT 1
Zaprowadziła go do swojego biura. Usiadła na swoim miejscu. -A więc?
|
|